Zuzanna
Monika była zawiedziona, że nie chciałam jej powiedzieć przez telefon czy jestem w tej cholernej ciąży czy nie. Wkurzyła się, że to ona musi do mnie przyjechać, bo umawiałyśmy się inaczej, ale ostatecznie powiedziała, że będzie jak najszybciej. Mieliśmy z Aleksem na nią poczekać u mnie w mieszkaniu. Gdy przekręcałam kluczyk w drzwiach czułam ogromny stres. Zapewne Aleksander jak był tu za pierwszym razem, to nie rozejrzał się dobrze, ale teraz od razu będzie widział jakie mam tu warunki. Wstydziłam się pierwszy raz tego, gdzie mieszkam. Chciałam żeby widział we mnie kogoś, kto sobie świetnie radzi i potrafi to robić bez niego. A porównując moje małe mieszkanko i jego ogromny apartament, to moje lokum wygląda jak nieśmieszny żart. Gdy oboje się rozebraliśmy zaczęłam się rozglądać za kotami. Gdy słyszały obce głosy zawsze chowały się albo pod biurkiem lub w transporterze. Zaczęłam je wołać, ale się nie pojawiły. Aleksander wszedł do pomieszczenia powoli i bacznie je obserwował milczeniu. Nie spuszczałam z niego wzroku chcąc wybadać jego prawdziwą reakcję.
– No Hilton to nie jest, ale ważne, że jesteś sama– odezwał się ze śmiechem.
– Gdzie te kocury niedobre?– Aleksander kuca i rozgląda się za kotami. I tyle. Jedna uwaga i koniec. Nie zamierzał się dalej rozwodzić nad moim mieszkaniem. Poczułam ulgę wymieszaną z konsternacją.
– Pewnie się schowały pod biurkiem.
Wymijam go i idę w stronę biurka, schylam się i wołam je. Czekolada wychodzi pierwsza a za nią Karmelek. Biorę oboje na ręce i siadam na podłodze. Przytulam do piersi moje dwie małe puszyste kulki i nie mogę uwierzyć, że Aleksander siedzi tu ze mną. Tyle rzeczy chciałam mu opowiedzieć, pokazać wszystkie swoje projekty, zapytać go o wyprawę do Kolumbii, zobaczyć jego zdjęcia. Nie widzieliśmy się jakieś raptem trzy miesiące, a ja się czułam jakby minęły całe lata świetlne. Aleksander szedł do mnie na czworakach, co mnie rozbawiło i zaczęłam się głośno śmiać. Spojrzał na mnie groźnie.
– Bawię cie? Ja podchodzę mojego wroga– powiedział poważnie i położył głowę na moich nogach, a koty od razu uciekły w popłochu.
– Wygrałem – wyszczerzył się, a ja zaczęłam pukać palcem w jego czoło. Chyba było mu wygodnie, bo poprawił głowę i został na moich kolanach.
– Głupek z ciebie– powiedziałam ze śmiechem– Nie wygrałeś, tylko je wystraszyłeś– pacnęłam go lekko w ramię. Aleksander chwycił mnie za kark i przyciągnął do siebie. Pocałowałam go mając większa kontrolę będąc na górze. Dotknęłam jego bujnego zarostu i zamruczałam w jego usta zadowolona pocałunkiem.
– Uwielbiam jak mnie dotykasz– powiedział a ja odsunęłam się i patrzyłam na niego, ale wciąż głaskałam go po bujnym zaroście.
– Dobrze ci w takiej dłuższej– odezwałam się.
– Też się na razie dobrze w niej czuje– powiedział. Karmelek nagle skoczył mu na rękę i zaczął go gryźć.
– Auł!– krzyknął zaskoczony chociaż ugryzienia takiego kociaka nie są zbyt bolesne, więc zapewne bardziej się go wystraszył. Nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem sprawiając, że Karmelek w popłochu uciekł, co rozbawiło mnie jeszcze bardziej.
– Kocia wariatka z ciebie– roześmiał się i usiadł.
– Kocham cię– powiedział i znowu mnie pocałował całkowicie gasząc mój śmiech. Za szybko, nie teraz. Czemu to powiedział. Poczułam się nieswojo i chyba to wyczuł, bo odsunął się ode mnie.
– Przepraszam, nie kontrolowałem tego– zaczął się tłumaczyć.
– Nie szkodzi– powiedziałam, bo zrozumiałam co miał na myśli. Poczuł to i chciał to po prostu powiedzieć. Mi też się zdarzało wiele razy najpierw coś powiedzieć, a potem zastanawiać, czy to było właściwe.
CZYTASZ
W obiektywie miłości
RomanceOn, wzięty znany fotograf, ona dziennikarka z wykształcenia, ale pasjonuje się fotografią od dawna. On, zawzięty z niepohamowanym temperamentem, ona uparta, ale wrażliwa. Łączy ich miłość do fotografii, on jest dla niej mistrzem, nauczycielem, ona...