Aleksander
Słyszę jakiś dziwny odgłos dobiegający z łazienki. Dotykam leniwie ręką miejsca obok siebie, ale nie znajduje Zuzi. Podnoszę się i mrużę oczy, by dojrzeć coś w ciemnościach. Wyciągam rękę w stronę stolika nocnego i zapalam lampkę, która dotyka jego podłoża. Światło rozjaśnia pokój i teraz jestem w stu procentach pewien, że Zuzia jest w łazience. Podnoszę się i idę do niej, domyślając się co to były za odgłosy. Zuza wymiotowała i to bardzo intensywnie, co mnie zmartwiło. Chciałem wejść do łazienki, ale zdążyła się zamknąć. Zawsze zapobiegliwa, cała ona.
– Zuzia, co się dzieje?– pytam chociaż dobrze wiem, że mi nie odpowie a już na pewno nie otworzy drzwi. Jest to raczej swoista zaczepna uwaga przed tym, aż przekręcę palcami zamek z drugiej strony. Nigdy nie było dla mnie problemem, żeby wydostać się lub dostać do pomieszczenia, które mnie interesowało.
– Odejdź! Zaraz przyjdę!– krzyczy Zuzia a potem słyszę kolejne salwy ruchów jej krnąbrnego żołądka. Pomyślałem, że może zjadła coś u Moniki, bo na kolację wypiliśmy jedynie herbatę i poszliśmy potem spać.
– Wchodzę!– odkrzyknąłem i zanim usłyszałem protest moje zwinne palce otwierały już zamek. Gdy tylko znalazłem się w środku kucnąłem przy niej i odgarnąłem jej włosy z czoła. Wzdrygnęła się na mój widok, otworzyła usta by coś powiedzieć, ale zamiast tego ponownie zwymiotowała, a gdy skończyła spłukała wodę i zasłoniła się ręką.
– Wyjdź stąd proszę– jej głos był o wiele spokojniejszy, jakby bardziej zrezygnowany niż przed chwilą.
– Nigdzie nie idę.
Zacząłem głaskać jej plecy i odkryłem, że jest cała lepka od potu. Zacząłem się martwić, że to nie jest zwykłe zatrucie pokarmowe, ale coś więcej. Zuza podniosła się ledwo na miękkich, trzęsących się nogach i od razu złapała mocno umywalkę stojącą obok sedesu. Zaczęła płukać usta, bardzo intensywnie. Zauważyłem, że oczy ma mętne i podkrążone. Jej włosy są mokre od potu, zresztą jak piżama. Gdy przepłukała usta zaczęła myć twarz chcąc ją schłodzić. Podałem jej ręcznik i cały czas stałem obok niej.
– Jakie masz objawy?– zapytałem, bo widziałem, że wymioty to nie jedyne co ją trapi.
Gdy lekko się wyprostowała zauważyłem, że ledwo stoi na nogach i cała się trzęsie.
– Chyba jestem chora– powiedziała cicho i z powrotem usiadła przy sedesie zawieszając ręce na desce.
Kucnąłem obok niej i dotknąłem jej czoła, była cała rozpalona.
– Gdzie masz termometr?– zapytałem.
– W kuchni, w szafce nad kubkami– powiedziała cicho nawet nie patrząc na mnie, ale na szczęście nie oponowała już za wygonieniem mnie z łazienki. Poszedłem do kuchni po termometr i przy okazji wziąłem szklankę, do której nalałem wody. Drzwi od łazienki były otwarte więc widziałem ją doskonale, to mieszkanie było tak małe, że jedno pomieszczenie wchodziło niemalże w drugie. Wróciłem do Zuzi i podałem jej wodę, upiła kilka łyków.
– Daj– powiedziała do mnie wyciągając rękę po termometr. Miała zwykły szklany termometr bezrtęciowy. Wyjąłem go z opakowania i podałem jej zabierając szklankę, bo jej dłonie trzęsły się. Gdy Zuza zaczęła mierzyć sobie temperaturę poszedłem po koc zarzucony na obrotowym krześle. Stojąc ponownie w łazience ujrzałem Zuzę opartą o kafelki z zamkniętymi oczami, widziałem, że ciężko oddychała. Podszedłem do niej i nakryłem ją kocem, a ona nawet się nie ruszyła ani nie spojrzała na mnie. Potrząsnąłem nią lekko wołając ją po imieniu. Mruknęła tylko cicho. Była bardzo zmęczona i podejrzewałem, że wymiotowała o wiele dłużej niż byłem tego świadkiem i jest tym zwyczajnie wykończona. Żałowałem tylko, że mnie nie obudziła, żebym jej pomógł , żebym mógł się nią zaopiekować. Zabolało mnie to. Wcześniej by to zrobiła. Ale teraz nie jest jak wcześniej... jest inaczej, jest niepewnie i trudniej, jest więcej wątpliwości.
CZYTASZ
W obiektywie miłości
RomanceOn, wzięty znany fotograf, ona dziennikarka z wykształcenia, ale pasjonuje się fotografią od dawna. On, zawzięty z niepohamowanym temperamentem, ona uparta, ale wrażliwa. Łączy ich miłość do fotografii, on jest dla niej mistrzem, nauczycielem, ona...