Bałagan w kuchni, bałagan w przyjaźni

45 2 0
                                    

Zuzanna

Utwór Aerosmith „Crazy" rozbrzmiewał dosyć głośno w kuchni. Sprzątaliśmy z Aleksandrem kuchnię w rytm muzyki, głośno śpiewając. Nie musieliśmy się przejmować Wiktorem, czy Moniką, bo ich nie było. Wiktor musiał wyjść z mieszkania jak usłyszał jak uprawialiśmy seks z Aleksandrem i czułam, że wcale nie wróci na noc, a Monika w sumie też mogła siedzieć u Daniela. Mogłam do niej napisać, ale nie przeszkadzałaby mi obecność moich przyjaciół, w końcu zgodziłam się przeprowadzić do Aleksandra, więc będę ich widywać pewnie rzadziej. Bo jednak mieszkając z kimś, widujesz się chociaż w przelocie. Nie poruszyliśmy ponownie kwestii pieniędzy, a ja na pewno nie zamierzałam tego ruszać przed samym Nowym Rokiem. Nie sadziłam, że Aleksander może patrzeć na to wszystko w ten sposób, ale wcale mu się nie dziwiłam, że tak zareagował. Miałam nadzieję, że moje wyznanie uspokoi go i zrozumie, że kocham go jako człowieka, tak po prostu a nie za jego talent czy wygląd, co oczywiście mnie kręciło, ale nie to było przecież najważniejsze.

-Yeah, you drive me crazy, crazy, crazy for you baby
What can I do, honey? I feel like the color blue

Aleksander zaczął głośno śpiewać refren piosenki do zwiniętej w pięść ręki. Wzięłam ogórka leżącego w koszyku i zaczęłam śpiewać z nim. Odstawialiśmy popis umiejętności wokalnych a Aleksander dołączył kilka ruchów scenicznych, jak granie na niewidzialnej gitarze, czy kręcenie biodrami, co mnie rozbawiło tak mocno, że pod wpływem jego głupkowatego nastroju padłam na kolana i zaczęłam śpiewać do ogórka wijąc się przed nim w rytm muzyki.

- Co tu się odpierdala?!- usłyszałam głos Moniki, Aleksander pomógł mi się podnieść na nogi i oboje zaczęliśmy się śmiać sami z siebie.

- Braliście coś?- zapytała pauzując piosenkę na moim telefonie, który leżał na blacie, zaraz przy wejściu do kuchni. Gdy nastała cisza nasz śmiech wydawał się zdecydowanie za głośny.

- Tak, siebie- powiedziałam wieszając się na Aleksie, a on tylko pokiwał głową i postukał lekko w moje czoło palcem. Co prawda wypiliśmy trochę wina do kolacji, którą przygotował Aleksander, ale nie czułam, że nasze wygłupy były konsekwencją wypitego wina.

- Już nie bądź taki sztywny- powiedziałam mu z wyrzutem i zaczęłam się śmiać.

- Na to nigdy nie narzekałaś- powiedział uśmiechając się głupkowato.

- Błagam, powiedzcie, że nie czyścicie kuchni na błysk, bo tu się pieprzyliście- Monika popatrzyła na nas poważnie z niemałym lękiem. Nigdy nie była pruderyjna, ale jeśli chodziło o wspólną przestrzeń do mieszkania, to była to świętość dla niej. Oboje z Aleksem śmialiśmy się tylko cicho chcąc ją trochę podenerwować. Widziałam jak przebiera nogami zniecierpliwiona.

- Gorzej. Aleksander tu gotował- powiedziałam poważnie, a Aleksander w odpowiedzi na moje słowa klepnął mnie mocno w pupę, aż lekko podskoczyłam, bo to było całkowicie niespodziewane.

- To wszystko wyjaśnia- uśmiechnęła się jak przebiegła lisica.

- Mówiłaś jej, że jestem kaleką gastronomiczną?- Aleksander zmrużył oczy .

- Coś tam może wspomniałam- powiedziałam rozbawiona jego miną.

- Oj tam, daj spokój, ja też nic nie umiem robić w kuchni. Dlatego mieszkam z Zuzką i Wiktorem- Monika podeszła do lodówki i wyjęła sobie jogurt i poszła po łyżeczkę.

Spojrzałam nerwowo na Aleksa i pokiwałam mu głową, by dać mu zrozumienia, że ma siedzieć cicho. Wolałam przygotować jakoś Wiktora na kolejną szokującą dla niego wiadomość, a wiem, że Monika ma problem z dochowaniem tajemnic.

- Już niedługo- Aleksander jednak postanowił mi się postawić, co mnie zirytowało.

- No jakie tam niedługo, nawet nie ustaliliście przecież daty ślubu. Zanim się zabierzecie do tego, to ja pewnie zdążę urodzić trójkę pulchnych bobasków- powiedziała siadając na taborecie i otwierając jogurt. Już miałam parsknąć na wieść o trzech bobaskach, bo przecież zawsze mówiła, że nie wie czy chce mieć dzieci, ale ubiegł mnie Aleksander.

– Zuza zamieszka ze mną od Nowego Roku- powiedział na głos, a Monika nagle przestała jeść jogurt i popatrzyła na nas zszokowana ta nagłą wiadomością. Usłyszeliśmy szmer w mieszkaniu i wszyscy wiedzieliśmy, że to Wiktor. Przysunęłam palec do ust dając im znak, że maja siedzieć cicho, Monika pokiwała głowa ze zrozumieniem, ale Aleksander patrzył na mnie wyraźnie niezadowolony z mojej reakcji. Lecz on niczego nie rozumiał, nie chciałam ranić dodatkowo Wiktora. Nie dziś. Mój przyjaciel wszedł do kuchni i popatrzył na nas zaintrygowany, bo cała nasza trójka się nie odzywała.

- I jak? Dobrze zajęliśmy się kuchnią?- zapytałam omiatając wzrokiem kuchnię. Wiktor chyba coś przeczuwał, bo patrzył na mnie przenikliwie, wiedział, kiedy kłamię lub kiedy chce coś zataić. W sumie to chyba każdy by się zorientował, bo byłam beznadziejnym kłamcą. Chyba rodzice wpoili mi za dużo zasad i nadali za duże znaczenie ich przestrzeganiu, przez co każde odstępstwo mnie męczyło, bo wiedziałam, że to takie niewłaściwe.

- Dobrze. Monika możemy pogadać?- Wiktor stanął w progu i patrzył teraz tylko na nasza przyjaciółkę.

- Jasne- Monika wzięła ze sobą jogurt i łyżkę i podniosła się z miejsca.

- Wiktor- usłyszałam głos Aleksandra, oboje z Moniką popatrzyłyśmy na niego lodowato mając nadzieję, że się powstrzyma i będzie trzymał język na wodzy, co jednak niestety rzadko się zdarzało, bo Aleksander zawsze mówił i robił, to co chciał, nie bacząc na konsekwencje.

- Zostało trochę pizzy, może masz ochotę. Zuzia mówiła, że wyszła dobra- dokończył a ja dopiero teraz zauważyłam, że wstrzymałam oddech. Wypuściłam powoli przetrzymane powietrze w płucach .

- Nie, dzięki- odpowiedział i wziął za rękę Monikę wyprowadzając ją z kuchni. Zrobiło mi się przykro jak cholera. Zawsze byliśmy we trójkę, nigdy nie mieliśmy ze sobą tajemnic i zabolało mnie to, że zostałam teraz odsunięta. Usiadłam na krzesełku i patrzyłam przed siebie zastanawiając się, czy Wiktor będzie w stanie być moim przyjacielem, czy będzie się ode mnie powoli odsuwał.

- Hej, co się stało? Przecież nic nie powiedziałem. – Usłyszałam głos Aleksa za swoimi plecami. Odwróciłam się w jego stronę, czułam jak pierwsza łza samotnie płynie w dół po policzku. Aleksander klęknął przy mnie sięgając po moje dłonie.

- Co się dzieje?- wyszeptał patrząc na mnie zmartwiony.

- Boje się, że go stracę Aleks. Nie chcę tego, ale czuję, że on mnie od dłuższego czasu odsuwa od siebie- powiedziałam cicho łkając.

Aleksander przysunął się i objął mnie, nie odzywał się. Po prostu był ze mną i wspierał mnie samą swoją obecnością, swoim kojącym dotykiem i lekkim kołysaniem. Milczał, bo wiedział, że nic, co by nie powiedział, nie sprawi, że poczuje się lepiej. Bo żeby odzyskać Wiktora musiałabym z nim być, a było to niemożliwe, bo moje serce było już zajęte. Wsunęłam nos w zagłębienie na szyi Aleksa i starałam się uspokoić, cieszyłam się, że był przy mnie, że starał się mi choć trochę ulżyć w cierpieniu.

W obiektywie miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz