Złodziej snu

60 2 0
                                    

Aleksander

Tak jak przewidywałem Zuza rano bardzo grymasiła, ociągała się, próbowała wymigać robiąc słodkie oczka i próbując zaciągnąć mnie pod kołdrę. Przyznam, że prawie jej uległem, ale musiałem być słowny. Nie chciała wstać, więc wziąłem ją na ręce i zaniosłem pod prysznic, zaczęła na mnie wrzeszczeć, okładać mnie pięściami, że teraz to nigdzie nie pójdzie. Zaśmiałem się na głos, bo tak zabawnie wyglądała, a ona wtedy popatrzyła na mnie zdumiona i po chwili również się uśmiechnęła. Co za zmienna kobieta.

Po ciężkiej porannej przeprawie w końcu wyruszyliśmy w podróż zabierając ze sobą suchy chleb i jogurt, który znaleźliśmy w lodówce Zuzi. W mojej standardowo nic nie było, a sklepy były wciąż zamknięte. Teraz gdy jej pozowałem, Zuzia patrzyła na mnie skupiona, gdy robiła zdjęcia robiła się jej całkiem zabawna zmarszczka na czole w kształcie litery V. Pozwoliłem jej na realizowanie własnych inwencji artystycznych, więc gdy kazała mi się obrócić bokiem, to tak robiłem. Chociaż czasami wiedziałem, że dane ułożenie ciała będzie bardzo niekorzystne nic jej nie mówiłem. Chciałem żeby popełniała błędy, musi to sama dojrzeć, inaczej zawsze będzie oczekiwać instrukcji. Jedynie czasami jej pomagałem zmieniając delikatnie kąt stania, kucania, bo i kucać mi też kazała. Najpierw robiliśmy zdjęcia w zbożu, a później w rzepaku, w którym wytrzymałem dosłownie chwilę, bo jego intensywny zapach mnie zemdlił. Zuzia fotografowała również kilka ujęć krajobrazu. Pozwoliłem sobie uchwycić telefonem kilka portretów z Zuzią bez jej zgody, w oczekiwaniu na zmiany parametrów, które zajmowały jej dużo czasu. Widziałem jak analizuje w głowie wiedze, jak stara ją sobie uporządkować i przypomnieć główne zasady. Gdy będzie robiła codziennie zdjęcia, to parametry będą zajmować jej sekundy. Zresztą powinna sobie ustawić swoje własne do określonych sytuacji, o czym już jej wspominałem, ale jest oporna. Przynajmniej na razie.

– Aleks zobacz co się dzieje!– krzyknęła zniechęcona i zaczęła biec w moją stronę. Założyła dziś na siebie jakiś tshirt i bluzę, a na nogach miała zwykłe dżinsy a wyglądała tak słodko i uroczo, że nie mogłem oderwać do niej wzroku. Jak mogłem wcześniej ignorować jej piękno? Była bardzo urodziwa, taka typowa klasyczna piękność. Ogromne oczy, które wyglądały tak łagodnie jak sarnie spojrzenie, długie, ciężkie fale włosów, które teraz były ciasno związane. Jednak jak zawsze jej włosy gdzieś się wydostawały tworząc piękną ramę. Lekko zdyszana podbiegła do mnie i obrzuciła mnie spojrzeniem pełnym frustracji i złości.

– Co się dzieje robaczku?– powiedziałem pieszczotliwie, wiedząc, że tylko jej rodzina i najbliżsi znajomi mogli tak do niej mówić. Po prostu nie znosiła tego przezwiska.

– Spójrz. Są ciemne, kompletnie niedoświetlone.

Wziąłem aparat do ręki, mieliśmy ten sam system aparatów, więc bez problemu odnalazłem wszystkie podstawowe funkcje.

– Zwiększałaś ISO?

– Tak– mruknęła niezadowolona, że o to pytam.

– Dobrze, zmienimy ekspozycję.

– Wkurza mnie to, że jak robię zdjęcie pod jednym kątem wszystko jest ok, a za chwilę jest albo niedoświetlone albo prześwietlone.

– Kochanie, o to właśnie chodzi, o grę świateł. Za każdym razem zdjęcie wychodzi inaczej, to wszystko zależy od kąta padania światła, a twoją rolą jest dostosowanie ustawień, by oddać, to co widzisz na żywo.

– Spróbuj teraz– powiedziałem do niej i oddałem jej aparat. Zabrała go i wróciła na swoje miejsce znowu uwieczniając moją sylwetkę.

– I jak?

– Jest świetnie dzięki– powiedziała wyraźnie zadowolona, a ja posłałem jej uśmiech.

Po wschodzie słońca zrobiliśmy sobie kilkanaście pamiątkowych wspólnych zdjęć, ustawiając aparat na statywie i zdając się na aparat Zuzi. Celowo nie zabrałem swojego, nie chcąc zajmować się sobą, chciałem, żeby to ona mogła poćwiczyć, w końcu po to zaczęła u mnie pracować, by się dokształcać. Po naszej wspólnej sesji zamierzałem dokładnie omówić z nią każde zdjęcie i nauczyć w końcu ją podstaw obróbki w photoshopie. Jeśli myślała o fotografii jako czymś poważnym, photoshop powinien stać się jej najlepszym przyjacielem. Wracając wstąpiliśmy do małej restauracji na obrzeżach Warszawy. Zuzia zjadła ogromną porcję jajecznicy, a ja skusiłem się na hawajskie tosty.

W obiektywie miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz