Wyczekiwana propozycja

85 4 0
                                    

Aleksander

– Proszę to skasować, nie życzę tego sobie.– Dziewczyna rozgląda się nerwowo gdyż deszcz rozpadał się na dobre, a ona stoi bez parasola i próbuje zasłonić swoim ciałem swój aparat, który pomimo futerału na pewno przemoknie i chyba skończy swój żywot.

– Proszę, wejdź pod parasol– powiedziałem.

Zamrugała niepewnie, ale za chwilę szybko wskoczyła do mnie. Poczułem jej ciepłe ciało, chociaż wcale mnie nie dotkała. Pachniała cytrusami, świeżo i delikatnie. Jak lato. Miałem ochotę się zaciągnąć tym upajającym zapachem, ale powstrzymałem się. Nie chcę wyjść na jakiegoś psychola.

– Dziękuję– odpowiedziała nieśmiało.

– Czy mogę zostawić zdjęcia, jeśli okażą się ładne?– zapytałem posyłając swój szelmowski uśmiech, który panny tak uwielbiały.

– Po pierwsze na pewno nie są, a po drugie na pewno nie– odparła od razu bez zająknięcia.

– Przepraszam, ale pozwól mi ocenić, znam się na tym– uśmiechnąłem się jeszcze raz i odtworzyłem zdjęcia. Przysunęła się szybko dociskając do mojego krocza swój aparat, który ściskała kurczowo, by uchronić go przed deszczem. Teraz to rozpadało się na dobre. Jej dłonie prawie się o mnie ocierały w tamtym miejscu,

– Nie miałam na myśli pana pracy, tylko wyboru modelki– powiedziała cicho.

– Modelkę miałem akurat wyborną– powiedziałem i pokazałem jej kilka zdjęć, oglądała w ciszy, z ogromnym zaskoczeniem na twarzy.

– To– zrobiła pauzę– jest bardzo ładne– wyszeptała. W jej dużych brązowych oczach widziałem podziw i zaskoczenie.

– Wiem, dziękuję– odparłem bez skromności. Cóż wiedziałem, że moje zdjęcia są dobre, a nawet świetne, w końcu zbijałem na tym niezłą kasę.

– Ależ pan skromny– zaśmiała się ukazując piękne białe zęby. Jakby dopiero, co wyszła z gabinetu dentystycznego. Jednak jej uśmiech oprócz perfekcji miał takie przyjemne ciepło, które powodowało, że sam miałem ochotę się uśmiechnąć i to zrobiłem. Poczułem jak wiatr się zmaga i zalewa nas ogrom deszczu z każdej strony. Zasłoniła się i przycisnęła się do mnie jeszcze bardziej, futerałem z aparatem ugniatając mi penisa.

– Ugniatasz mi to i owo– odrzekłem i spojrzałem w dół.

– Przepraszam– powiedziała speszona i odsunęła aparat na bok wciąż trzymając go kurczowo. Jakby ktoś miał jej go za chwilę wyrwać.

– Idziemy– zarządziłem– postawiłem auto tam– wskazałem miejsce za przystankiem.

Zatrzymała się chwilę niepewnie. Przystanąłem i spojrzałem na nią, zrobiła kilka większych kroków.

– Nie mogę z panem wsiąść do auta. Nie znam pana– powiedziała zaniepokojona, ale jednocześnie odrobinę zdesperowana.

– Jestem Aleksander. A ty?

– Zuzia– odparła zdziwiona jakbym zapytał ją o wyłożenie teorii względności.

– No to się już znamy, chodźmy szybciej, bo myślę, że futerał niedługo ci przemoknie. Powinnaś sprawić sobie taki pokrowiec jak ja– potrząsnąłem swoim aparatem i złapałem ją za ramię by przyspieszyła kroku, wyrównując się z moim. Chyba kalkulowała, co robić, czy się cofnąć, czy zaryzykować, jednak szła ze mną. Gdy doszliśmy do auta, niemalże wskoczyła do środka. Złożyłem parasol i sam wszedłem do auta.

– Nie mogę z panem jechać, mogłabym poczekać na autobus u pana w aucie? Na przystanku stoi sam słupek, nie ma miejsca, by się schronić przed deszczem.

W obiektywie miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz