Biedny Wiktor

47 1 0
                                    

Zuzanna

Następnego dnia obudziłam się z ogromnym kacem. Monika spała ze mną, a na podłodze spał Artur na materacu. Jak zwykle chrapał całkiem głośno. Chociaż jak wszyscy wczoraj zasypialiśmy to było mi to pierwszy raz obojętne, że chrapie.

Wiktor po sprawdzeniu przez okulistę został wypuszczony, miał stłuczone kości policzkowe i był jeszcze ten nieszczęsny złamany nos, który mu nastawiali.

Byłam wściekła na Aleksandra za to jak urządził mojego przyjaciela i chociażby miał milion dobrych powodów, to nigdy nie powinien dopuszczać się do agresji. Nigdy! Lekarze kazali się opiekować Wiktorem, ale nie kwalifikował się na oddział. Chyba, że działo by się coś niepożądanego jak bardzo długie krwotoki z nosa, silne zawroty głowy, to wtedy ma się stawić z powrotem w szpitalu.

Wiktor spał w swoim pokoju, a Ala z Radkiem w pokoju Moni, więc miał ciszę i spokój. Zostawiłam telefon u Aleksa w mieszkaniu, ale próbował się ze mną kontaktować przez Monikę i Radka, a nawet przez Instagram Ali, co już było przesadą. Nie wiedziałam, czy jestem w stanie mu to wybaczyć, to mnie za bardzo przytłaczało. Kochałam go do szaleństwa, ale czy moje szaleństwo było aż tak ogromne, by wziąć ślub z tak nieobliczalną osobą?

Gdy wychodziłam do łazienki Artur przebudził się, wyminęłam go i wyszłam z pokoju. W mieszkaniu była kompletna cisza, a więc wszyscy spali. Gdy wyszłam z łazienki cicho otworzyłam drzwi od pokoju Wiktora. Nie spał, tylko siedział na łóżku. Wyglądał bardzo źle. Nos spuchnięty jak wielki bakłażan, oczy podpuchnięte od niewyspania, obity jeden policzek, drugi mniej i wielka śliwa pod okiem. Dla urozmaicenia teraz pod prawym. Dopiero, co zagoiła mu się ta pod lewym.

– Mogę?– zapytałam cicho, skinął głowa i pozwolił mi wejść.

Zamknęłam za sobą drzwi, by nikogo nie obudzić i weszłam pod kołdrę Wiktora przytulając się do niego. Objął mnie ramieniem i pocałował w czubek głowy.

– Przepraszam za to wszystko wczoraj. To moja wina– zaczął cicho.

– Wiktor przesądziłeś i to bardzo, ale Aleksander nie miał prawa reagować taką agresją – powiedziałam cicho wstydząc się za Aleksandra. Jego zachowanie było karygodne i nie było żadnego wytłumaczenia na jego czyn.

– Nikt nigdy nie atakował mnie z taką furią, byłem przerażony Zuzia. Myślałem, że mnie zabije– wyszeptał ostatnie słowo a ja się wtuliłam w niego jeszcze bardziej. Tak bardzo wczoraj bałam się o niego. Wiktor lekko zastękał, poluzowałam uścisk. Cieszyłam się, że jest prawie cały i nic większego mu nie dolegało. Chyba nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdyby Aleks bardziej go uszkodził. Bo ta cała awantura była przecież z mojego powodu. To było okropne, czułam się podle.

– Masz ochotę na coś konkretnego? Zrobię ci śniadanie– powiedziałam łagodnie do niego. Wiktor popatrzył na mnie, był bardzo zmęczony.

– Zjem jajecznicę, jeśli to nie problem– powiedział.

– Oczywiście, że nie jest. Widziałam w lodówce bekon, też chcesz?

– Głupie pytanie – prychnął z lekkim uśmiechem, ale potem znowu stęknął. – Mam też trochę obite żebra– powiedział i podniósł koszulkę a ja zobaczyłam wielkie fioletowe bruzdy z prawej strony jego ciała.

– Lekarz to widział?– zapytałam przerażona.

– Tak– odpowiedział tylko. Zdenerwowana wyszłam od niego i poszłam prosto do kuchni, w której spotkałam Artura przegryzającego kiełbasę z ogórkiem kiszonym.

– Hej– odezwał się cicho.

– Hej– powiedziałam do niego otwierając lodówkę i wyjmując potrzebne rzeczy do jajecznicy.

W obiektywie miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz