Zuzanna
Aleksander musiał wrócić do domu zająć się przygotowaniem wystawy, bo zostało mu tylko półtora tygodnia, a miał jeszcze sporo pracy. Zapytałam go, czy oczywiście w czymś mu pomóc i od razu zaprotestował. Gdy pojechał starałam się uspokoić. To wszystko wydarzyło się tak nagle. Kręciło mi się w głowie z natłoku myśli pędzących niczym mustangi po dzikich dolinach. Jakby całe stado nie dość, że narobiło hałasu, wprowadziło zamęt, to jeszcze zostawiło unoszący się kurz i pył, który przysłaniał odpowiedzi, które sobie wciąż i wciąż zadawałam. Wiedziałam jedno. Chcę Aleksandra. Po prostu chcę go niezależnie od wszystkiego co się wydarzyło.
Miałam ochotę zadzwonić do Wiktora i zapytać go jak się trzyma, ale przypomniało mi się, jak mną potrząsał i ochota zniknęła tak szybko jak się pojawiła.
Adrian napisał do mnie, że jest w trakcie rozmowy z ludźmi, którzy mogą być potencjalnymi domami dla kotów, a ja nagle poczułam ucisk. Wiedziałam, że powinnam je oddać, ale z drugiej strony nie chciałam tego czynić. Uwielbiałam je i nie byłam chyba jeszcze gotowa, żeby się z nimi rozstać. Ja chyba potrzebowałam ich bardziej niż one mnie. Gdy były najedzone to bawiły się między sobą i to ja bardziej zabiegałam o ich uwagę niż o one o moją. Ale nie mogłam się powstrzymać mając w domu takie dwie puchate kulki. Karmelek jakby odczytał, że o nim myślę, wskoczył na łóżko i zaczął ugniatać kołdrę obok mnie. Przysunęłam się do niego i położyłam głowę obok jego małego ciałka, które cały czas wykonywało żmudną pracę ugniatania swojego posłania.
Nie mogąc znaleźć sobie zajęcia postanowiłam uśpić mój umysł i przytuliłam się do kota i po prostu pozwoliłam sobie na sen. Ku mojemu zaskoczeniu przyszedł bardzo szybko i moje pędzące myśli rozwiały się, ale nadal zostało dużo kłębowiska przez które nie było nic kompletnie widać.
Następnego dnia obudziłam się trochę w lepszym humorze, starałam się patrzeć na przyszłość optymistycznie. W końcu byłam znowu z Aleksandrem, z facetem którego kochałam do szaleństwa i nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Z mężczyzną, który kochał mnie i pomimo, że nie byliśmy razem, to nadal mnie wspierał.
Jak tylko wykonałam część pracy postanowiłam pojechać do Moniki, by o wszystkim jej opowiedzieć. Nie chciałam jej nic zdradzić prze telefon chociaż dzwoniła parę razy. Wsiadłam do autobusu i układałam w głowie jak mam jej to powiedzieć. Oczywiście zrobiłam wywiad i upewniłam się, że Wiktor jest teraz u Hani, swojej koleżanki od seksu. Wolałam omówić strategię przygotowania Wiktora na to z Moniką. Moja przyjaciółka myślała, że po prostu nie chcę go spotkać, bo się na niego gniewam, ale za tym kryło się o wiele więcej.
Zaczął się już kwiecień i pogoda była naprawdę cudowna. Przyjemne promienie słońca przebijały przez szybę, miło paląc moją odkrytą skórę na szyi i ramionach, bo jak tylko wsiadłam do busa, to ściągnęłam cienki płaszczyk, który zarzuciłam.
Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że przecież Aleksander miał urodziny w kwietniu i gdy zaczęłam o tym intensywniej myśleć, to zorientowałam się, że wypadają w dniu otwarcia wystawy. Czy on to zaplanował celowo? Mógł przecież wybrać jakikolwiek dzień.
Cholera. Ja nic dla niego nie miałam, a nie wiem czy coś znajdę sensownego w tak krótkim czasie. Zresztą co mogę mu podarować, skoro on chyba ma naprawdę wszystko. Do głowy przyszedł mi jeden głupi pomysł, ale obraziłby się za to. Chociaż... mogłabym to potraktować jako żart. Nie, nie zrobię mu tego. Zaśmiałam się sama z siebie, że jestem podła.
Nic innego, wartościowego nie przychodziło mi do głowy. Coś równie dobrego, co on dla mnie przygotował, chociaż nie miał okazji podarować mi tego akurat w czasie moich urodzin.
CZYTASZ
W obiektywie miłości
RomanceOn, wzięty znany fotograf, ona dziennikarka z wykształcenia, ale pasjonuje się fotografią od dawna. On, zawzięty z niepohamowanym temperamentem, ona uparta, ale wrażliwa. Łączy ich miłość do fotografii, on jest dla niej mistrzem, nauczycielem, ona...