"Nie jesteś w moim typie"

82 3 0
                                    

Zuzanna

Do przyjazdu Wiktora Aleksander omawiał szczegółowo moje fotografie, jedne krytykował aż do granic możliwości a inne wychwalał i mówił „nie mam się, do czego doczepić". Serce mi rosło, gdy choć raz użył tego drugiego stwierdzenia. Jedna mała pochwała od niego to jak kamień milowy w moich osiągnięciach. Oczywiście mojego kompromitującego zdjęcia nie odzyskałam. Aleksander dobrze je ukrył, bo nawet zmacanie jego kieszeni nic nie dało. Nie wiem gdzie je schował. Wiktor był parę minut po dwunastej i Monika od razu zagoniła go do roboty. Kazała mu zakasać rękawy i wyrabiać ciasto na pizzę. Ledwo wszedł a już otworzył wino, chociaż mówił, że ma kaca, cały on. Każdy z nas wypił z nim jedną lampkę wina i w międzyczasie cała nasza czwórka siedziała w naszej ciasnej kuchni krojąc składniki na pizzę. No oprócz Wiktora, który musiał użyć swoich muskularnych męskich ramion do ugniatania ciasta. Dotknęłam jego bicepsa.

– Uuu Wiktor chyba coś przypakowałeś– zaśmiałam się widząc jak jego mięśnie pracują.

– Zuzka ty lepiej krój te pieczarki, bo za chwilę umrę z głodu- Wiktor odpowiedział na moja zaczepkę, a Monika się roześmiała.

– Ty? Myślałam, że z głodu może umrzeć tylko Zuzka– Monika zauważyła trafnie.

– Właśnie Wiktor, to moja przypadłość ty mięśniaku.

– Zaczęłaś lecieć na mnie po tylu latach znajomości? Wystarczyło tylko przypakować? Kurde a ja głupi pisałem ci wiersze i śpiewałem romantyczne piosenki.

– Naprawdę?– Aleksander ożywił się, który raczej biernie brał udział w naszych słownych przepychankach. Na razie nas głównie obserwował, szczególnie Wiktora.

– Naprawdę– powiedział Wiktor. – Ale ona była nieczuła i mnie odrzuciła.

– Byłam już zajęta– odparłam.

– Ach tak, tak, Pan T.– powiedział z powagą mój przyjaciel.

– Pan T.?–Aleksander był dziś nadzwyczaj dociekliwy. Jak nigdy.

– Jej były. Tomek, spędzili ze sobą pięć lat– dopowiedziała Monika krojąc niezdarnie oliwki.

– I pięć lat jej zmarnował. A mogłaś być ze mną– powiedział z wyrzutem Wiktor a ja wytknęłam mu język, bo wiedziałam, że się ze mną droczy. Te jego miłosne wyznania były bardzo dawno temu, gdy byliśmy jeszcze nastolatkami.

– Chyba potrzebuję jeszcze lampki wina– powiedział stanowczo Aleksander, ale gdy wziął butelkę do ręki okazało się, że jest już pusta.

– Pójdę do sklepu– zaoferował Aleksander.

– Może jak zjemy to zaczniemy dalej pić?– zaproponowałam, bo bałam się, że w takim tempie o szesnastej będziemy leżeć i spać, a Aleksander nie powinien dziś przesadzać z alkoholem.

– Ale zrobię zapas teraz– uparł się i wyszedł z kuchni.– Coś konkretnego chcecie?– krzyknął z korytarza.

– Ja mogę whisky– odkrzyknął Wiktor kończąc rozwałkowywać ciasto.

– Świetny pomysł! Dziewczyny?

– Też– odpowiedziałyśmy zgodnie z Moniką.

– Poczekaj pójdę z tobą– umyłam szybko dłonie i w ekspresowym tempie założyłam buty. Wyszliśmy z bloku i ruszyliśmy przed siebie. Pogoda wciąż dopisywała, Było ciepło, ale na szczęście nie aż tak gorąco.

– Aleksander powinieneś odpoczywać, martwię się nadal o ciebie.

– Spokojnie, spałem bardzo długo i dziś też zamierzam położyć się wcześniej spać, zjadłem dziś już dwa śniadania i czuję się dobrze.

W obiektywie miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz