Lody czekoladowe

54 2 0
                                    

Aleksander

Wychodzę pospiesznie z domu i kieruję się do namiotów z jedzeniem, rozglądam się, ale nie mogę jej znaleźć. Wyruszam, więc na parkiet błądząc spragnionym wzrokiem po twarzach mało znanych mi osób. Dostrzegam mojego ojca jak tańczy z jakąś młodą dziewczyną. Na moje oko wygląda na jakieś dwadzieścia trzy, góra dwadzieścia pięć lat. Kurwa, zakląłem. Miałem złe przeczucia. Odnalazłem wzrokiem moją mamę. Stała niedaleko rozmawiając z jakimiś kobietami wystrojonymi w ubrania krzyczące, że są markowe i drogie. Nie znałem ich. W sumie mama miała wiele znajomych, wiele koleżanek od zakupów, od pilatesu, ale nigdy nie miała jednej szczerej przyjaźni. Podchodzę do pań i witam się nonszalancko całując każdą z dam w rękę. Oniemiałe i zachwycone, chwalą mnie jako wspaniałego syna do mojej mamy. Ona oczywiście udaje, że ją to nie obchodzi i tylko się uśmiecha, ale widzę, że moje zachowanie i odpowiedź jej koleżanek łechcze jej ego. „Zróbmy sobie zdjęcie"– oznajmiła nagle jedna z koleżanek mamy. Krzyknęła do wynajętego fotografa i poprosiła o wspólne zdjęcie. Niechętnie, ale pozuje do zdjęcia.

– O proszę w końcu się znalazłeś. Gdzie twoja urocza partnerka?– Usłyszałem głos mojego ojca i zrobiło mi się niedobrze. Przyprowadził ze sobą, te długonoga blondynkę. Była dobrze dofinansowana. Jej twarz oprócz mocnego makijażu zdobiły sztuczne rzęsy, na pewno permanentne brwi i myślę, że włosy też nie były naturalne. Łatwo umiałem to wszystko rozpoznać pracując, na co dzień z modelkami. Modelki nie mogły sobie na to pozwolić, chyba że wymagała tego sesja. Ale zawsze musiały być saute, być jak glina, z której tworzyliśmy dzieła sztuki.

– O robicie sobie zdjęcia– zaszczebiotała wesoło blondynka i ustawiła się obok mnie. Spodobałem się jej. Widziałem jak na mnie patrzyła, wręcz pożerała mnie wzrokiem. Otarła się lekko ramieniem o mnie. Wzdrygnąłem się, nie podobało mi się to.

– Zróbmy sobie wspólne zdjęcie– powiedziała i stanęła wspólnie z nami, dotykając mojego ramienia. Stałem nieruchomo i udawałem, że ta sytuacja była dla mnie komfortowa. Gdy tylko zdjęcie zostało zrobione odsunąłem się od niej, a ona posłała mi uroczy uśmiech, lekko trzepocząc rzęsami.

– Pan Aleksander Borowicz?– Usłyszałem jak fotograf odzywa się do mnie. Teraz zwróciłem uwagę, że stanął blisko mnie. Nie chciałem wchodzić z nim w żadną zbędną dyskusję i tak dałem się odciągnąć od poszukiwań Zuzi.

– Znacie sie?– Moja mama zapytała fotografa.

– Nie osobiście. Ale podziwiam pana prace. Są fenomenalne. Żałuję, że nie robi już pan reportaży z podróży. Uczyłem się od pana, naśladując styl i zdjęcia. – Podał mi rękę, więc wyciągnąłem swoją i rzuciłem krótkie „dzięki".

– Michał nie wspominałeś, że twój syn jest uzdolniony– odezwała się blondynka niemalże rozbierając mnie wzrokiem, taksując mnie od dołu do góry. Nie robiło to na mnie wrażenia, przyzwyczaiłem się. Moja uroda była dla mnie błogosławieństwem, ale i przekleństwem. Ciężko było mi przesiać kobiety, które tylko chciały się ze mną bzykać, bo je ostro pociągałem. Ale nie będę narzekać, mój wygląd pozwalał mi na łatwe zdobywanie kobiet, a one mną zachwycone pozwalały mi praktycznie na wszystko. Spojrzałem na mojego ojca. Był spięty. Poczułem jak mrowi mnie skóra na karku. Miałem znowu to pieprzone uczucie, że znowu zdradza mamę. Z nią, tą blondynką, która na mnie miała ochotę. Wkurwiło go to. Nie powiem, mój ojciec był bardzo atrakcyjnym mężczyzną jak na swoje pięćdziesiąt parę lat. Niestety z wyglądu byłem do niego podobny. Tylko oczy miałem po mamie. Wyobrażam sobie, że nie narzekał na zainteresowanie kobiet.

– Jaki tam utalentowany, cyka trochę zdjęć, wielki mi talent– ojciec skrzywił się w dziwnym uśmiechu, który bardziej przypominał grymas. Takie teksty już dawno temu przestały mnie wzruszać.

W obiektywie miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz