Nie kocha mnie

101 3 0
                                    

Zuzanna

Po prostu zamarł. Rozdziewiczył mnie. Sprawił, że w końcu poczułam się zwykłą normalną kobietą, że przestałam myśleć o sobie, jako o wybrakowanej a teraz, gdy powiedziałam mu że kocham go od dawna on po prostu zamarł. Nie zrobiłam tego tylko z namiętności, po prostu uświadomiłam sobie, że kocham go od dawna. Wpadłam po uszy i nie umiałam tego zatrzymać. Pojawiło się nagle i po prostu rozpaliło moje serce do granic możliwości.

– Powiedz coś– wyszeptałam.

– Zuzia...– westchnął. O Boże, niech tego nie mówi. Nie chcę tego słyszeć. Wiem, co mi zaraz powie. Doskonale wiem. Ale byłam głupia. Nie wierzę.

– Kochanie, też coś do ciebie czuję, to pewne– powiedział szybko widząc moją panikę w oczach.

– Ale mnie nie kochasz.

– Nie wiem– powiedział.

– Jak to nie wiesz?

– Po prostu nie wiem, co to znaczy kochać kogoś.

– Nie kochałeś Gośki?

– Cóż, chyba tak, albo przynajmniej tak mi się zdawało, ale z tobą jest zdecydowanie inaczej, lepiej, intensywniej. Nie wiem.

– Ok. Dobrze.– Chciałam wstać z jego kolan, ale mnie przytrzymał, oczywiście moje szarpanie nie miało żadnego celu, bo nie miałam tyle siły, by mu się przeciwstawić.

– Aleksander chcę wstać, proszę – wyszeptałam i dopiero teraz zwolnił uścisk i wstałam. Wciągnęłam sukienkę, która zawiesiłam na krześle. Wyjęłam figi z torby i szybko je założyłam. Związałam mokre włosy gumką i zaczęłam zakładać buty.

– Zuziu co ty robisz?!– zapytał przerażony.

– Musze wyjść. Musze się przewietrzyć. - Jego obecność w tej chwili mnie przytłaczała.

– Idę z tobą– oznajmił krótko i w ekspresowym tempie się ubrał.

– Nie– powiedziałam stanowczo i wyszłam zanim zdążył założyć buty.

Jednak go nie doceniłam wyskoczył za mną i w sekundzie stał przy mnie. Nie odzywał się, po prostu szedł obok mnie. Łzy poleciały po moim policzku, nie wytrzymałam. Naprawdę zakochałam się w tym dupku, dawno temu. Po prostu teraz, gdy był taki łatwy do kochania, dobry i miły te uczucia się spotęgowały. Jednak ja nie jestem wystarczająco dobra dla niego. To smutne i przytłaczające. Zaczęłam biec, chciałam go zgubić, pobiegłam w stronę plaży. Chciałam spokojnie się wypłakać. Biegłam ile sił w nogach, ale oczywiście się potknęłam i wyrżnęłam jak długa na piach. Poczułam jednak coś ostrego przeszywającego moją rękę. Bolało. Ja pierdolę jak boli! Darłam się wniebogłosy. Czułam silne ostre pulsowanie w ręku. Poczułam czyjąś rękę na sobie, to był Aleksander, patrzył na moją rękę, która krwawiła.

– Wstań, idziemy– warknął na mnie, ale moje ciało odmówiło posłuszeństwa. Ból był paraliżujący i nie drgnęłam ani o milimetr. Poczułam jak moje ciało się unosi i moja głowa uderza o jego ramię. Góra, dół. Szybkie tempo. Aleksander przebierał szybko nogami, a ja byłam w jego objęciach. Poczułam jak stawia mnie na nogi i zmusza do wysiłku by się utrzymać na nogach. Otwiera drzwi a ja intuicyjnie wsiadam. Podaje mi chusteczki, całe opakowanie, każe trzymać pod ręką. Patrzę na sukienkę turkus został naznaczony kroplami krwi, w ręce tkwi szkło. Duży kawałek, na szczęście nie przebiłam na wylot. Boli. Nadal boli. Mam ochotę to wyjąć, Aleksander krzyczy, że mam nie ruszać. Ale tak boli. Jak we mgle widzę drogę do szpitala. Czuję, że podróż trwa wieczność, pulsujący ból promieniuje na całą rękę. Po drodze patrzę na migające szybko drzewa, jedno pod drugim rozmazuje mi się. Patrzę na Aleksandra, jest zaniepokojony i bardzo skupiony. Nie patrzy na mnie tyko uważnie obserwuje drogę. Według mnie mija dużo czasu, gdy w końcu samochód staje. Wychodzimy. Aleksander mnie podtrzymuje, nie znoszę widoku krwi, robi mi się słabo. Robi się ciemno. Nie mogę zemdleć. Staram się trzymać na wodzy. Jest ciężko. Ból rozrywa mi kości. Jestem niezdarna i w dodatku pechowa. Potykam się o krawężnik. Aleksander mnie łapie, na szczęście przebita ręka zwisa swobodnie w powietrzu. Naprawdę zawsze tak musi być? Czemu? Zadaję sobie pytania, gdy Aleksander ciągnie mnie na SOR. Całe szczęście prawie pustki. Jestem w szoku.

Jakaś pani podchodzi do mnie, patrzy na rękę. Każe wstać. Aleksander znowu jest przy mnie, pomaga mi iść. Widok krwi coraz bardziej mnie obrzydza. Staram się nie patrzeć. Siedzę na fotelu. Lekarka mówi, że będzie bolało. Już boli. Co za różnica. Wyciąga jednym ruchem szkło. Boli. Jestem beznadziejnie słaba. To tylko przebita ręka, powtarzam sobie.

– Kurwaa!– krzyczę na głos.– Bolało– stwierdzam przepraszająco.

Lekarka szybko zaczyna tamować krew. Rana była głęboka mówi, że konieczne są szwy. Chce mnie zszyć na żywca, Aleksander protestuje. Odpowiadam, że dam radę. Jestem już tak otumaniona bólem, że wszystko mi jedno.

– Na pewno?

– Tak- mówię, ale mój głos słyszę jakby gdzieś w oddali.

Lekarka mnie zszywa. Ból, kolejny ból, ale do wytrzymania. Aleksander mnie nie kocha, to boli bardziej niż ta pieprzona ręka.

Nie wytrzymuję, tracę przytomność, odpływam.

W obiektywie miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz