Aleksander
Zuzia siedzi nad stołem z poważną miną zastanawiając się nad kolejnym słowem. Zamiast myśleć nad własnym, siedzę całkowicie wpatrzony w nią, otumaniony jej urodą. Założyła na siebie dzisiaj zieloną rozkloszowaną lekko ku dołowi sukienkę, a jej grube brązowe włosy miały dziś mocniejszy skręt niż zazwyczaj. Wyglądała zjawiskowo i wiem, że była tego świadoma.
- Aleks chcesz jeszcze kompotu?- mama Zuzi zapytała mnie, a ja pokiwałem twierdząco głową.
– Dziękuję, jest naprawdę pyszny- dodałem, bo rzadko miałem okazję pić kompot i jeszcze rzadziej tak dobry.
- Zuzia chyba idzie na rekord. Widzę, że to będzie długie słowo.- Tata Zuzi również siedział skupiony nad swoimi literami.
- Żebyś wiedział tatusiu, żebyś wiedział- Zuzia odezwała się cicho wciąż zapatrzona w plastikowe kafelki.
Zdarzało mi się grywać w przeszłości w scrabble, ale nigdy z rodzicami i już na pewno nie w wieku dorosłym. Byłem zaskoczony jak rodzice Zuzi pokazali mi szafkę z różnymi grami. Zaskoczyło mnie jeszcze bardziej to, że to cholernie miłe zajęcie, było to dla mnie coś nowego i podobało mi się. Rodzice Zuzi przyjęli mnie naprawdę bardzo ciepło za co będę im wdzięczny już zawsze. Traktowali mnie już jak członka rodziny, co mnie napawało ogromnym szczęściem. To dobre uczucie być akceptowanym i to przez tak dobrych ludzi. Zuzia w domu rodzinnym była zupełnie inną osobą, była bardziej wyluzowana i szczęśliwa, uwielbiała spędzać czas ze swoimi rodzicami. Łapałem się na tym, że mi też sprawiało to przyjemność. Od Wigilii cały czas siedzieliśmy im na głowie. Chociaż jutro w drugi dzień Świąt nasi znajomi chcieli iść na imprezę i zamierzaliśmy pójść z nimi, więc będą mogli trochę od nas odpocząć. Moi rodzice przesłali mi tylko życzenia i przeprosili, że akurat mieli już zaplanowaną wycieczkę na Malediwy. Cóż... to nie był pierwszy raz. Rok temu Wigilię spędzałem ze znajomymi z pracy, którzy tak jak ja nie mieli iść do kogo. Ten rok więc jest dla mnie czymś innym, bo pierwszy raz ktoś czekał na mnie, ktoś mnie zaprosił na coś więcej niż popijawę z smutnym monologiem jaki to ten świat jest zły.
- Dobra mam- powiedziała Zuzia uśmiechając się tajemniczo. Franek patrzył z obawą na swoją córkę, chyba oboje uwielbiali ze sobą rywalizować.
- Retrospekcja- powiedziała głośno Zuzia ustawiając na planszy litery, dołączając je do słowa „retro", które ułożyła jej mama.
- No pięknie, zagarnęłaś dwa bonusy- wymamrotał niezadowolony Franek. Zuzia upiła łyk kompotu i posłała nam pełen triumfu uśmiech.
- Teraz ja – wymamrotałem cicho, bo w sumie straciłem czas na gapienie się na moją piękną narzeczoną. Nagle dostrzegłem wyraz „fujara" i zacząłem się cicho śmiać sam z siebie. To słowo miało wiele znaczeń i na pewno operowało na co dzień w języku polskim. Zauważyłem, że przy słowie Zuzi, które przed chwilą ułożyła jest litera „j", dołożyłem więc swoje litery i popatrzyłem rozbawiony na moich towarzyszy.
- Oj Aleks, Aleks- Zuzia zachichotała.
- Fujara? Jak ten instrument? – Franek dopytywał chociaż widziałem, że kąciki jego ust również unosiły się w uśmiechu. Cóż, to słowo było po prostu dwuznaczne.
- Tak, tak- pokiwałem głową.
- Ostatnio jeden z chłopców w mojej grupie- mama Zuzi zaczęła się śmiać, a my wszyscy patrzyliśmy na nią – Powiedział do drugiego „Maciek tata powiedział, że nawet byle fujara umie kopać w piłkę, ale ja nie widziałem żadnej fujary na boisku."
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Niesamowita masz pracę Aniu- powiedziałem rozbawiony.
- Bardzo. Ostatnio mieliśmy w przedszkolu tematykę zawodów- uśmiechnęła się zdawkowo- Każde z dzieci miało prace domową, by zapytać rodziców czym się zajmują i jak nazywa się ich zawód. I jedna z moich wychowanek powiedziała, że jej mama jest wykładowcą i że umawia się ze studentami a oni jej za to płacą- zaśmiała się a my jej zawtórowaliśmy.
CZYTASZ
W obiektywie miłości
RomantikOn, wzięty znany fotograf, ona dziennikarka z wykształcenia, ale pasjonuje się fotografią od dawna. On, zawzięty z niepohamowanym temperamentem, ona uparta, ale wrażliwa. Łączy ich miłość do fotografii, on jest dla niej mistrzem, nauczycielem, ona...