16 września
Widzę, jak patrzysz wokół, zastanawiając się, kto przysyła ci te listy. Nie mam zamiaru się ujawniać. Możesz to nazwać zwykłą zachcianką. Moje kaprysy często sprowadzają na mnie kłopoty, ale kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie, lub, w tych okolicznościach, od pióra. Lubię to uczucie, kiedy moja dłoń je obejmuje, a jego lotka co jakiś czas muska mój podbródek.
„Trochę to wyszukane" - pomyślał Harry, upewniając się, że to jednak chłopak. Odwrócił pergamin, żeby sprawdzić, czy na drugiej stronie też jest coś napisane, ale nic tam nie znalazł.
Nie znał nikogo, kto mógłby pisać w taki sposób. Na pewno nie był to Ron.
Harry spojrzał na przyjaciela. Rudzielec miał przed sobą otwarty podręcznik do zaawansowanych eliksirów, a obok mocno poplamiony atramentem kawałek pergaminu. Płatki w jego misce były już tak napęczniałe od mleka, że każdy wydawał się przepychać między innymi. Usta Rona, kiedy przepisywał instrukcję warzenia Veritaserum, były otwarte i Harry pomyślał, że przyjaciel wygląda raczej głupio, chociaż wcale go za to nie winił. Żaden z nich nie skończył eseju o teoriach na temat składników Veritaserum, głównie dlatego, że nie mieli o tym pojęcia. Ron najwidoczniej uznał, że śniadanie to najlepsza pora na uzupełnienie pracy domowej.
Nie, Ron zdecydowanie nie użyłby w stosunku do pióra określenia „lotka muskająca mój podbródek". Szczególnie biorąc pod uwagę, że w tej chwili jego pióro wyglądało, jakby mogło złamać się pod wpływem nacisku, jakiego używał, aby napisać kilka ostatnich linijek swojego eseju.
CZYTASZ
Czytając Między Wierszami {DRARRY}
Fanfiction,,,Harry strzepnął okruszki, które Hedwiga na niego upuściła, i z roztargnieniem rozwinął pergamin, ciągle wpatrzony w pełen wdzięku lot ptaka. Spuścił oczy i przeczytał pojedyncze zdanie, napisane bardzo starannym charakterem pisma: Myślisz, że McG...