1 kwietniaNie, nie chcę się z tobą spotykać. Sprawa jest zakończona.
Do jasnej cholery! Czekałeś cały miesiąc, żeby mi to powiedzieć? Być może masz rację i gdyby nie peleryna niewidka, nigdy bym się nie dowiedział, kim jesteś. Masz dużo silniejszą wolę, niż ja kiedykolwiek będę miał. Nie mogę uwierzyć, jakim cudem udawało mi się złapać znicz przed tobą. Naprawdę.
Malfoy, posłuchaj. Przepraszam za sposób, w jaki to wszystko się skończyło. Nie powinienem tego robić, to znaczy używać peleryny. Ja tylko... Dobrze, powiedziałem ci, że byłem zdesperowany. Nie kłamałem. Chodzi o to, że w moim umyśle byłeś osobą, która znaczyła dla mnie tak dużo. Mógłbym powiedzieć ci cokolwiek i naprawdę mówiłem wszystko, więcej niż komukolwiek innemu, łącznie z Ronem, i właśnie przez to doszło do tego, że potrzebowałem więcej. Więcej niż napisanych na kartce papieru zdań i twojego obrazu w głowie, kiedy się onanizowałem. Ty gnojku, byłem w tobie zakochany, nie wiedząc nawet, kim jesteś. Nie znałem niczego, nazwiska, twarzy. W myślach nazywałem cię swoim przyjacielem. Głupie, prawda? Pewnie sensowniej byłoby nadać ci jakieś fikcyjne imię, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, że w końcu nie poznam prawdziwego. Sam nie wiem.
Po prostu przepraszam, rozumiesz? I tęsknię za tobą.
Zakładam, że nadal czytasz ten list. Gdybyś nie miał takiego zamiaru, pewnie wrzuciłbyś go do ognia zaraz, gdy tylko sowa go przyniosła, prawda? Sądzę, iż powinieneś wiedzieć, że to zrobiłem. Wyznałem wszystko, ale tylko Ronowi i Hermionie. Dobrze, niedokładnie. Wprawdzie nie powiedziałem nikomu innemu, ale Gryfoni są z natury wścibscy i ktoś podsłuchał. Do czasu, gdy poszedłem zjeść śniadanie następnego dnia, połowa dziewczyn zdążyła mi pogratulować, a chłopaki dyskutowali o jakichś miłych kandydatach, z którymi chcieliby mnie umówić.
Tak na marginesie, o wścibstwie Gryfonów to był żart, ha ha.
Skończyło się na tym, że w czasie następnego wypadu do Hogsmeade mam randkę. Prawdopodobnie i tak się dowiesz, ale chcę być tym, który powie ci pierwszy. Idę z Terrym Bootem. On jest miły. Wygląda dobrze i trochę go już znam, więc myślę, że będziemy się nieźle bawić. Denerwuję się, ale kto tego nie robi przed pierwszą randką?
Mam nadzieję, że z tobą wszystko w porządku.
HarryHarry obserwował, jak sowa Malfoya leci przez Wielką Salę, by w końcu z wdziękiem wylądować przy stole Slytherinu. Hedwiga nie dała się przekonać, aby zbliżyć się do Ślizgonów. W myślach Harry uważał, że jest tchórzliwa, choć nigdy by jej tego nie powiedział. Spędził w sowiarni dobre pół godziny, starając się ją przekonać do zabrania listu, aż w końcu podleciała sowa Malfoya, spychając Hedwigę z drogi i wyciągając swoją nóżkę.
Teraz obserwował, jak niewielki uśmiech przemknął po twarzy Malfoya, kiedy ten rozpoznał pismo na zewnętrznej stronie pergaminu. Ślizgon rzucił Harry'emu szybkie spojrzenie, ale niemal natychmiast odwrócił wzrok. Jednym łykiem opróżnił swoją filiżankę kawy, zabrał spod stołu torbę i pospiesznie opuścił Wielką Salę.
CZYTASZ
Czytając Między Wierszami {DRARRY}
Fanfiction,,,Harry strzepnął okruszki, które Hedwiga na niego upuściła, i z roztargnieniem rozwinął pergamin, ciągle wpatrzony w pełen wdzięku lot ptaka. Spuścił oczy i przeczytał pojedyncze zdanie, napisane bardzo starannym charakterem pisma: Myślisz, że McG...