(Tu zaczyna sie 2 czesc opowiadania)
Kelner zaprowadził mnie do jednego ze stolików, o które wszyscy tak bardzo się zabijali. Caroline, mój wydawca, już tam na mnie czekała, wypielęgnowanym paznokciem przesuwając w tę i z powrotem stojący przed nią koszyczek z pieczywem i z desperacją starając się nie sięgnąć po zakazane węglowodany. Czy już wspomniałem, jak trudno zarezerwować taki stolik? Założę się o własny tyłek, że tak. Nakład musiał nieźle się sprzedać. Punkt dla mnie!
- Caroline - przywitałem ją, całując powietrze obok jej policzków, gdy wychyliła się ku mnie z niszy.
- Dee! - wykrzyknęła. Stłumiłem odruchowe kaszlnięcie, tonąc w owiewającej mnie fali „Joy"*. Zamarkowała pocałunek i przesunęła się przy stoliku tak, że mogłem obserwować ze swego miejsca całą salę.
Nakład musiał sprzedać się pierwszorzędnie.
- Może chleba? - Przesunęła koszyczek w moją stronę, a raczej odsunęła go tylko nieco bardziej od siebie.
- Dziękuję, chętnie. Umieram z głodu - wyznałem i oderwałem kawałek pieczywa, aby zamoczyć go w oliwie z oliwek, ulegając kulinarnemu nawykowi, który ciągle nie przestawał mnie zdumiewać. Czy masło nie byłoby lepsze? Ale czasem trudno być wybrednym. Dochodziła druga, a ja nic jeszcze dzisiaj nie jadłem. - Numer się sprzedał? - zapytałem niewinnie.
- Tak i był cudowny, kochanie - potwierdziła wylewnie. - Do tego stopnia cudowny, że... Och, nie mówmy na razie o interesach. Zamówiłam Cristal magnum**. Wiedziałam, że poruszenie tematu spankingu zapewni nam większy udział w rynku.
- Caroline - przypomniałem jej z lekkim syknięciem - wydaje mi się, że pomysł z hasłem „Wrzesień miesiącem klapsów" był mojego autorstwa, prawda?
- Możliwe, że kiedyś o tym napomknąłeś - skłamała. - Klapsy były twoją specjalnością, czyż nie?
Stosunek Caroline do mojego byłego stylu życia nosi cechy zarówno uwielbienia, jak i nienawiści. Fakt, że pracowałem jako kochanek do wynajęcia dla kilku z najbogatszych i najbardziej wpływowych mężczyzn na świecie, ciągle nie przestaje jej fascynować. Niestety, nie jest przy tym w stanie wyzbyć się do końca swych drobnomieszczańskich uprzedzeń - można bowiem uciec przed prowincją, nie sposób jednak pozbyć się jej z siebie. Rozkoszując się moimi byłymi ekscesami, równocześnie próbuje mnie nimi zawstydzać.
- Specjalność to rzeczywiście właściwe określenie. Rzecz wymaga fachowych rąk.
- Bzdura, Dee. Po prostu prałeś ich po tyłkach ile wlezie, prawda?
Uratowało mnie przybycie szampana.
- Za „Na Gorąco" - powiedziałem, unosząc kieliszek. Caroline wzięła maleńki łyczek i ostrożnie odstawiła szkło na blat. Natychmiast przestałem pić. Już kiedyś udało jej się otumanić mnie szampanem. Sześć lampek Cristal i skończyłem jako redaktor naczelny tego magazynu. Słabości, imię twe Draco. Może i byłem kurwą, ale w żadnym wypadku kurwą pozbawioną rozumu. Już nigdy nie dam się na to nabrać. Mój kieliszek dołączył do jej porzuconej porcji alkoholu. - Nie chodzi ci tylko o ostatni numer, mam rację? - Uśmiechnąłem się, dając tym do zrozumienia, że jestem przygotowany na odbicie piłeczki, znajdującej się teraz po jej stronie kortu.
- No cóż, w zasadzie wszystko, co chcę z tobą omówić, dotyczy czasopisma. Ale może lepiej najpierw coś zamówmy? - zaproponowała z wymuszoną nonszalancją, która od razu pozwoliła mi odgadnąć, że czego by nie planowała, z pewnością mi się to nie spodoba.
Teraz, zupełnie już świadomy, że znalazłem się na zaminowanym terenie i absolutnie zdeterminowany, by go obejść, zauważyłem głośno:
- Serwują tu boskie spaghetti carbonara. Ciągle jesteś na diecie South Beach?
- Jesteś taką suką, Dee.
CZYTASZ
Czytając Między Wierszami {DRARRY}
Fanfic,,,Harry strzepnął okruszki, które Hedwiga na niego upuściła, i z roztargnieniem rozwinął pergamin, ciągle wpatrzony w pełen wdzięku lot ptaka. Spuścił oczy i przeczytał pojedyncze zdanie, napisane bardzo starannym charakterem pisma: Myślisz, że McG...