List dziewiąty

5.8K 648 87
                                    

1 października

Co mnie wkurza? Zbyt wiele rzeczy, żeby to wypisać. W całym Hogsmeade nie ma wystarczającej ilości pergaminu. Głównie są to oczekiwania rodziny wobec mojej osoby. Wydaje mi się, że pod tym względem jesteśmy do siebie podobni. Czarodziejski świat spodziewa się, że ich uratujesz. Że jesteś chętny poświęcić swoje siedemnastoletnie ciało i duszę, aby pokonać Voldemorta. Zakładając, że ci się uda. Ale ci ludzie nie kochają cię. Są bezimienni, anonimowi. Moi rodzice nigdy nie są zadowoleni z moich osiągnięć. Zawsze im mało. Jestem zakładnikiem ich miłości.
Nie mam pojęcia, co jest gorsze: płakać z powodu miłości, która jest tylko najbardziej nietrwałym, ulotnym wspomnieniem, czy żałować uczucia, które jest aż nadto realne, ale zawsze poza zasięgiem.

Harry gryzł końcówkę pióra i analizował ostatni list.
Nie miał bladego pojęcia, co mogły oznaczać słowa „jestem zakładnikiem ich miłości". To nie było coś, co mogło dotyczyć jego osoby. Ani wuj, ani ciotka nie kochali go, co do tego nie było wątpliwości. Już dawno zrezygnował z prób robienia czegoś więcej lub bycia kimś innym w nadziei, że chcieliby... mogliby... go pokochać. Ale wiedział, że rodzice na pewno go kochali. Siła miłości jego matki była tak wielka, że zgodziła się umrzeć, aby go ratować. Pragnął mieć coś więcej niż ten jeden, konkretny obraz, który w rzeczywistości pamiętał: gdy Voldemort przekroczył ciało jego ojca z zamiarem zabicia jego i matki.
Harry rzucił pióro na stół i spojrzał w kierunku Hermiony i Rona. Mieli pochylone w swoją stronę głowy i widział, jak usta przyjaciółki wyginają się w uśmiechu w odpowiedzi na słowa, które szeptał do niej Ron. Odwrócił się i rozprostował leżące na kolanach palce swoich dłoni, aby opanować ich drżenie, zanim wziął pióro z powrotem do ręki.

Myślę, że się mylisz. Nie we wszystkim, ale nie masz racji z tym bezimiennym tłumem. Nie każdy z nich jest anonimowy. Ron i Hermiona, na przykład. Nie sądzę, żeby kochali mnie bardziej, niż ja ich. To uczucie inne od tego, o którym pisałeś, czy od tego, którym darzą siebie nawzajem, a jednak to nadal to samo uczucie, mające niewiele wspólnego z tym, czy uratuję ich czy kogokolwiek innego. W twoim życiu z pewnością są ludzie, o których troszczysz się, ponieważ są, kim są, a nie ze względu na to, co mogą dla ciebie zrobić. Być może to miłość. A może nie. Osobiście nie mogę sobie wyobrazić, że mógłbym darzyć kogoś silniejszymi uczuciami niż te, które żywię do moich przyjaciół.

Czytając Między Wierszami {DRARRY}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz