List trzynasty

5.8K 610 166
                                    

22 października

Moje doświadczenia seksualne? Zastanawiałem się, czy powiedzieć ci prawdę, bo chociaż z jednej strony, gdybyś okazał się cnotliwym, homofobicznym dogmatykiem, przyniosłoby mi to trochę ulgi, ale jeżeli nie, wtedy zyskałbyś w moich oczach kilka dodatkowych punktów. A to mogłoby już być problematyczne.
Jestem homoseksualistą.
Uprawiałem seks z kilkoma dziewczynami i za każdym razem było niby dobrze, a jednak źle. Ładnie mówiąc, miałem orgazm, ale nie było to nic nadzwyczajnego. Jestem nastolatkiem. Prawdopodobnie mógłbym dojść, pieprząc się z butelką po mleku. Tak czy owak, każde seksualne zbliżenie pozostawiało po sobie uczucie gniewu i jakiegoś rodzaju pustki i głodu. Było to niewiele lepsze niż onanizowanie się ze złamanym palcem. Dlaczego nie odczuwałem tego pełniej? Czy coś ze mną było nie tak? Spędzałem godziny z dziewczyną, doprowadzając ją do szczytowania kilkakrotnie, a moje doznania były przeciętne. Wystarczyły, aby powstrzymać mnie przed rzuceniem się na McGonagall, ale niewiele ponad to. Dotykanie, całowanie, nawet pieprzenie się. Nic nie pomagało. Ciągle byłem tak napalony, że mógłbym niczym pies przelecieć czyjąś nogę, ale mój penis pozostawał miękki. Coś strasznego.
Wybawienie przyszło w czasie weekendu w Hogsmeade, na szóstym roku. Stałem obok Miodowego Królestwa i czekałem na przyjaciół, gdy zobaczyłem idącego ulicą młodego czarodzieja. Mógł mieć około dwudziestu lat i był ubrany w najbardziej obcisłe, czarne, skórzane spodnie, jakie kiedykolwiek widziałem. Mógłbym powiedzieć, gdzie zaczynała się przerwa pomiędzy jego pośladkami. Na jaja Merlina, zapragnąłem go! Chciałem przebiec dłońmi po tym tyłku, szczypać jego sutki, obmyć językiem każdą część ciała. Pożądałem go tak, jak nigdy żadnej dziewczyny i wiedziałem, że gdyby chciał zrobić mi dobrze ręką, ustami lub pozwolił się pieprzyć, mój głód wreszcie byłby nasycony. Na chwilę. No dobrze, może na kilka godzin, ale wreszcie nie czułbym tej nieustannej żądzy przynajmniej przez jakiś czas.

Harry bezmyślnie wpatrywał się w zapisaną kartkę.
Przez chwilę jego wzrok był całkowicie skupiony na dwóch słowach, wyróżniających się surowym realizmem. Słowach, które równie dobrze mogłyby zabłysnąć niczym neon, jaki Harry widział kiedyś w oknie wystawowym sklepu elektronicznego, kiedy Dursleyowie odbierali go z dworca King's Cross.
„Jestem homoseksualistą."
Jego wzrok ześlizgnął się w dół i poczuł, jak rumieni się od klatki piersiowej po szyję, gdy przeczytał opis, w jaki sposób jego przyjaciel odkrył, iż jest gejem.
Że lubił patrzeć na mężczyzn.
Że chciał się z nimi pieprzyć.
Harry aż za dobrze rozumiał głód, o którym pisał jego korespondent, surową, bolącą potrzebę w brzuchu i poczucie, że mogłaby nigdy nie zostać zaspokojona.
Złożył pergamin i schował go głęboko do torby. Wiedział, że odpowie na list, ale teraz kłębiło się w nim zbyt dużo emocji, które wolał zachować dla siebie. Ryzykiem byłoby ujawnienie chociażby połowy z tego, czym chciał się podzielić...
Harry sięgnął pamięcią wstecz. Zastanowił się, kiedy zaczął myśleć o nadawcy listów jako o swoim facecie. Określenie to było jak swego rodzaju tytuł, który zbyt mocno kojarzył mu się z „moim chłopakiem" lub „moim kochankiem", ale zwyczaj nazywania go w ten sposób już się w nim zakorzenił.
Przez kilka następnych dni nie myślał prawie o niczym innym poza treścią ostatniego listu. Jeszcze nie odpisał, ale wiedział, że musi zrobić to wkrótce. Nie chciał, aby po tym wszystkim przyjaciel postrzegał go jako „homofobicznego dogmatyka" i powoli zaczynał przekonywać sam siebie, że naprawdę byłoby w porządku przyznać się do pewnych rzeczy. Przez długi czas powtarzał to sobie w myślach i doszedł do wniosku, że zwierzenie się jeszcze komuś wyjdzie mu na dobre.
Słowa, które ten chłopak napisał, tkwiły gdzieś wewnątrz Harry'ego. Widział je zawsze, kiedy tylko zamknął oczy. List został schowany głęboko wewnątrz jego kufra, podobnie jak pozostałe, ciasno zwinięty i wepchnięty do Mapy Huncwotów. To oczywiście nie miało znaczenia, Harry wpatrywał się w niego przez tyle godzin, że znał jego treść na pamięć.
Myśl, że był ktoś, kto czuł to samo co on, podtrzymywała go na duchu w ciągu ciężkich dni. Nauczyciele zadawali jeszcze więcej prac domowych, które zdawały się być coraz trudniejsze. Razem z Hermioną i Ronem spędzali na nauce w bibliotece tak dużo czasu, że przyjaciel żartem zaproponował, by przekonać panią Pince do udzielenia mu pozwolenia na przyniesienie łóżek polowych.
Eliksiry i transmutacja na równi współzawodniczyły, aby stać się dla Harry'ego najbardziej znienawidzonymi przedmiotami i chłopak myślał, że jeśli po Hogwarcie nie zobaczyłby kociołka nigdy więcej, byłby bardziej niż szczęśliwy. Jego rozdrażnienie nasilały nieustanne obelgi, jakie musiał znosić na eliksirach od Snape'a i Malfoya. Profesor nigdy nie przegapił okazji, aby odebrać Gryfonom punkty, a Malfoy nie potrafił odmówić sobie złośliwego uśmieszku za każdym razem, gdy Snape decydował, że nadszedł czas na udzielenie Harry'emu reprymendy.
Kiedy wreszcie zabrał się za odpisywanie na ostatni list, nie mógł pozbyć się poczucia winy, ale na samą myśl, że miałby poświęcić jeszcze choćby chwilę na pracę na temat zaklęć świetlnych, nachodziła go ochota walnięcia w coś jakąś klątwą. Czuł, jakby miał implodować z powodu nacisku, jaki wywierały na niego te wszystkie sprawy, którymi chciałby się podzielić, a nie mógł. Nie z Hermioną i na pewno nie z Ronem.
Harry nie wybiegał myślami w przyszłość na tyle daleko, aby brać pod uwagę, że kiedyś będzie musiał przyznać się przyjacielowi, że to właśnie chłopcy mu się podobają, a nie dziewczyny. Odkąd Ginny zaczęła spotykać się z Deanem Thomasem, Ronowi udawało się powstrzymać od jakichś sugestii, ale Harry wiedział, że to tylko kwestia czasu, zanim przyjaciel nie wznowi kampanii nakłaniającej ich do bycia razem.
Umysł Harry'ego zalewały na pół ukształtowane obrazy, kiedy bawił się rozważaniem, jak mówi Ronowi, że jest gejem - chociaż do końca nie był pewien, czy jest - tylko po to, aby zniechęcić rudzielca do prób zeswatania go z Ginny, jeżeli ten pomysł znowu przyjdzie mu do głowy. Na samą myśl o reakcji Weasleya czuł się niespokojny. Najlepszy przyjaciel czy nie, Harry różnił się od niego pod wieloma względami i żywił przekonanie, że ta informacja może być kroplą, która przeleje czarę wytrzymałości Rona. Ta myśl niepokoiła go, więc wolał się nad nią nie rozwodzić.

Przepraszam, że odpisanie zajęło mi tak dużo czasu, ale byłem zajęty nauką i quidditchem. Chciałem odpowiedzieć wcześniej, abyś nie myślał, że twoje najgorsze obawy się potwierdzają. Nie powinieneś się martwić.
Nie jestem ani homofobem, ani nietolerancyjnym fanatykiem. I musisz wiedzieć, że myślenie o mnie w ten sposób trochę mnie zabolało.
Nie licząc samej seksualności, ja to ostatnia osoba, która mogłaby być bigoteryjna w czymkolwiek. Jestem półkrwi, pamiętasz? W czarodziejskim świecie obywatel drugiej kategorii, prawda? Każdy czarodziej czystej krwi, z Malfoyem na czele, obsesyjnie starający się nie robić niczego wykraczającego poza utarte schematy, to potwierdzi.
Wracając do seksualności, wszystko, co mogę powiedzieć, to to, że po przeczytaniu ostatniego listu od ciebie przez dwie godziny nie mogłem dojść do siebie. Pewnie z tego powodu nie odpisałem od razu. Właściwie nie wiedziałem, co odpowiedzieć, i nadal tak jest. I to stanowi część problemu.
W swoich słowach zawarłeś wszystko, co myślę i czuję. Ktoś powinien zapytać Snape'a, czy Legilimencja jest możliwa poprzez pergamin. Rozumiem to, co mówiłeś o dziewczynach. To znaczy, o byciu z nimi. Zawsze kiedy całowałem się z Cho, czułem się dziwnie. Po prostu nie w porządku, rozumiesz? Nie pomagał fakt, że kiedy byliśmy razem, ona zwykle płakała i przebywanie z nią było... no dobrze, „straszne" to najlepsze słowo na opisanie moich uczuć. Czułem się upokorzony. Nigdy nie odniosłem wrażenia, że jest ze mną, ponieważ mnie lubi. Myślę, że robiła to, ponieważ nie mogła być z nim.
Ma to jakiś sens? Myślałem, że bardzo ją lubię. Była w całkiem dobrej kondycji i bawiliśmy się świetnie, kiedy razem lataliśmy nad boiskiem, ale cały czas czułem, że czegoś mi brakuje. Czy to powód, aby spotykać się z kimś? Tylko dlatego, że czyjś tyłek ładnie wygląda na miotle? To samo dotyczy wszystkich ludzi, nie tylko dziewczyn. Mógłbym wymienić jednego lub dwóch facetów, którzy prezentują się na tyle dobrze, że prawdę mówiąc, nie miałbym nic przeciwko pocałowaniu ich.

Kiedy Harry skończył pisać, dmuchnął na atrament, aby szybciej wysechł. Chciał zwinąć list i dostarczyć go do zbroi jak najwcześniej, przerażony wizją, że ktoś przeczytałby go, patrząc mu przez ramię. Mimo tego, co mógłby powiedzieć swojemu kumplowi, wiedział, że nie był gotowy na spotkanie z pomrukami i spojrzeniami, jakie napotykałby, gdyby cała szkoła dowiedziała się, że jest, lub wydaje mu się że jest, gejem.

Czytając Między Wierszami {DRARRY}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz