List trzeci cz. 1

7.6K 722 130
                                    

12 września

Według Harry'ego każda sobota była okazją do świętowania. W zamku miał możliwość wylegiwania się w łóżku do woli, ale zwykle tego nie robił. Życie u Dursleyów wyrobiło w nim nawyk wstawania o świcie i trudno było mu przyzwyczaić się do leniwych weekendów w Hogwarcie.
Rok szkolny rozpoczął się zaledwie dwa tygodnie temu i Harry ciągle żył rytmem Privet Drive, dlatego obudził się, gdy tylko światło słoneczne rozpoczęło swoją wędrówkę po podłodze dormitorium. Ciepłe promienie nawet nie zdążyły dotrzeć do zaciągniętych zasłon wokół łóżka Rona, kiedy Harry był już na nogach i przywoływał ręcznik ze stojącego nieopodal kufra. Jedną z korzyści wczesnego wstawania w weekendy były puste prysznice. Chłopak z niecierpliwością wyczekiwał sobotniego rytuału: dotrzeć do łazienki przed innymi, spędzić kilka miłych chwil w towarzystwie własnej ręki, zejść do pokoju wspólnego i czekać, aż Ron i Hermiona pojawią się, aby razem mogli udać się na śniadanie.
Harry dotarł do pryszniców, za pomocą różdżki odkręcił kurki i zdjął okulary. Położył je na ręczniku, poza zasięgiem pryskających kropel. Wszedł pod wodę, pochylił głowę i skulił ramiona, a ciepłe strumienie spływały wzdłuż jego szyi i pleców. Czuł, jak narastający przez cały tydzień stres ustępuje. Zastanawiał się, w jaki sposób inni ludzie, poza Hermioną, radzą sobie z przygotowaniami do owutemów bez popadania w szaleństwo. Tacy, na przykład, Fred i George wydawali się nie mieć z tym problemów, jednak oni nie mogli służyć za wiarygodny przykład, bo właściwie nigdy nie ukończyli szkoły.
Poranna masturbacja nie miała innego celu niż rozładowanie napięcia, ale była koniecznością i Harry wolał to robić w ciepłej łazience niż we własnym łóżku, skryty za kotarami. Mimo że przyzwyczaił się do dzielenia sypialni z czterema innymi chłopakami, a zasłony wokół łóżka były wystarczająco szczelne, nie wyobrażał sobie, jeśli mógł tego uniknąć, spania na sztywnym prześcieradle. Skrzaty zmieniały pościel dopiero w środy.
Do czasu, aż wrócił do pokoju wspólnego, słońce wyłoniło się już całkowicie zza horyzontu, a kilkoro nadgorliwych drugoklasistów zajęło jego ulubione miejsce przy kominku. Harry usiadł na miękkiej kanapie i czekał na przyjaciół, aby razem z nimi zejść na śniadanie.
Gdy tylko znalazł się w Wielkiej Sali, zanim zdążył nalać sobie soku z dyni, brązowa płomykówka zapikowała w dół i upuściła przed nim ciasno zwinięty rulon.

Dzień dobry, Potter. Miałeś przyjemne wakacje? Jeżeli spędziłeś je z tymi potworami, których nazywasz krewnymi, to raczej wątpię. Naprawdę wyglądasz fatalnie. Zmęczony. I smutny.

Harry zmarszczył brwi i podniósł wzrok. Przypomnienie mu lata u Dursleyów trochę go zaskoczyło. Hogwart był jedynym miejscem, w którym mógł zachowywać się tak, jak gdyby tamci ludzie w ogóle nie istnieli.

Widziałem ich raz, kiedy podwozili cię na pociąg. Twój tłusty kuzyn ze świńskimi oczkami. Mam wrażenie, że jest tak wielki, iż mógłby wymieniać się ubraniami z Hagridem. Ciotka, pomarszczone dzieło sztuki, z ustami wykrzywionymi we wstręcie na widok twojej osoby. I wujek, jeszcze większy. Czy on kiedykolwiek posiadał szyję? Wiesz, miałem wrażenie, że chce cię uderzyć. Samo to, że tam byłeś, sprawiało, iż chciał zdzielić cię po głowie. Mam rację?

Kiedy Harry doczytał do końca listu, przestał chichotać nad komentarzem o szyi wuja Vernona. Bardzo wymowne było to, że nawet obcy człowiek, który nie znał Dursleyów, tak łatwo mógł odczytać ich odczucia w stosunku do niego, tylko obserwując, jak stoją i czekają na dworcu King's Cross. Złożył list i wsunął go do torby.
Spojrzał w lewo i uchwycił zaciekawiony wzrok Rona. Kiedy przyjaciele spytali go o korespondencję, nic im nie powiedział. Zdawał sobie sprawę, że dla Hermiony niewiedza jest zabójcza, jednak kwestię autora listów pozostawił bez komentarza.

Czytając Między Wierszami {DRARRY}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz