Wojna rozpoczęła się krótko przed moją ucieczką. Hogsmeade zostało zaatakowane przez śmierciożerców. Wielu ludzi oberwało wprawdzie paskudnymi zaklęciami, ale nikt jeszcze nie zginął. Co, jak myślałem, było dość pomyślnym obrotem spraw. Harry miał na ten temat inne zdanie.
- No cóż, bliskość Hogwartu czyni z Hogsmeade naturalny cel ataku, Harry. Czego innego się spodziewałeś?
Doprowadziło to do potwornej kłótni, którą skończył słowami:
- Masz wybór, Draco. Ja albo on. Nie możesz iść obiema drogami.
Oczywiście, że miał rację. Przy czym mówiąc „on", wcale nie myślał o Voldemorcie. Nie, chodziło mu o mojego ojca.
Nie wybrałem żadnego z nich.
Snape, wciskając mi do ręki kopertę z paszportem oraz grubym plikiem angielskich funtów, powiedział na pożegnanie:
- Podjąłeś właściwą decyzję, Draco. Nie wybieraj życia, jakie miałem ja. Zniewolonej egzystencji, w której każdy twój czyn, niezależnie jaki będzie, oznacza zdradę tych, których kochasz. Masz tutaj świstoklik do Singapuru. Jeśli zachowasz rozsądek, pieniądze wystarczą ci na dwa lata życia. - Zawahałem się. - Nie bądź głupcem, Draco - dodał ostrzegawczo.
Wyciągnąłem dłoń po świstoklik. W tamtej chwili przestałem być Draconem Malfoyem i zostałem Dee de Poitierem*****. Nazwisko jak najbardziej trafne, zwłaszcza w obliczu faktu, że skończyłem sprzedając własny tyłek - także sporej ilości członków rodów królewskich - przez kolejne trzynaście lat.
CZYTASZ
Czytając Między Wierszami {DRARRY}
Fanfiction,,,Harry strzepnął okruszki, które Hedwiga na niego upuściła, i z roztargnieniem rozwinął pergamin, ciągle wpatrzony w pełen wdzięku lot ptaka. Spuścił oczy i przeczytał pojedyncze zdanie, napisane bardzo starannym charakterem pisma: Myślisz, że McG...