List trzydziesty

4.6K 483 20
                                    

15 grudnia

Dziękuję ci, Harry.
Co chcę robić po szkole? Mam na ten temat tyle do powiedzenia, co i ty. Wszystko, czego pragnę, to przeżyć tę wojnę, choć nie jestem pewien, czy ci, którzy ocaleją, będą szczęściarzami. Jesteś czasami wściekły, że nigdy nie miałeś szansy być zwykłym chłopcem? Jeżeli byłbym na twoim miejscu, pewni już dawno trafiłbym do Świętego Munga. Najpierw pozostawiony pod opieką swoich paskudnych krewnych, kiedy twoi rodzice zostali zamordowani. Potem obciążony odpowiedzialnością za ratowanie świata, bez niczyjej pomocy, będąc tylko dzieckiem. DZIECKIEM!
Podczas gdy ty jesteś idealnym przykładem wzorcowej ofiary, my wszyscy poświęciliśmy zbliżającej się wojnie nasze dusze. W Hogwarcie nie ma ani jednego ucznia, który nie używałby wyrażeń „przed wojną", „podczas wojny" czy „po wojnie". Wojna jest naszym kryterium, naszą miarą. Dla wszystkiego.
W czasie lata ty i ja zmieniliśmy się w mężczyzn. Nasze ciała to zdradzają. Ale nie czuję się dorosły, podobnie jak nigdy nie czułem się dzieckiem. Nigdy. Myślę, że z tobą jest podobnie.
Dopiero teraz to sobie uświadomiłem.
Spacerując w czasie wakacji po mugolskiej części Londynu, natknąłem się na wyjątkowo irytujące bachory. Ta rodzina liczyła ze dwadzieścia osób. No dobra, przesadzam, było ich pięcioro. Matka z ojcem wyglądali nadzwyczaj idiotycznie, robiąc głupie miny, wystawiając języki i wygadując głupoty, każdą z nich zaczynając słowami „puk! puk!". Nie żartuję. To było dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Co dziwne, dzieci wydawały się tym autentycznie rozbawione, po każdym dowcipie chichocząc, zdawałoby się, przez godziny. Moją pierwszą myślą było, że gdyby moi rodzice kiedykolwiek okazali tak całkowity brak powagi, bez zastanowienia wysłałbym sowę do Świętego Munga z prośbą, aby zamknęli ich w pokoju bez klamek. Po chwili jednak przyszło mi do głowy, że bardzo tych bachorów nienawidzę właśnie za to, że są takie beztroskie. Czy kiedykolwiek czułeś się beztroski? Z zazdrości prawie ich przekląłem.
Stałem na zewnątrz Dziurawego Kotła i obserwowałem, jak ta rodzina odchodzi, a dźwięk ich śmiechu cichnie z każdym krokiem i zastanawiałem się, czy byłem jedynym nastolatkiem, który obudził się rano, mając lat siedemnaście, ale który czuł się, jak gdyby miał siedemdziesiąt. I wtedy uświadomiłem sobie, że właśnie ty mógłbyś mnie zrozumieć.
Dzieciństwo nasze i naszych rówieśników trzeba postrzegać jako prezent, jaki dali nam Dumbledore i Voldemort. Wybili jedno pokolenie, dlatego musieli poczekać, aż podrośnie następne. Jakże zniecierpliwieni musieli się czuć! Nawet nie uznali za stosowne pozwolić nam być dziećmi. Lojalność była od nas wymagana niemal od pierwszego oddechu. Pożywiali się naszą młodością, aby utrzymać wojnę przy życiu. I teraz jesteśmy mężczyznami. Na tyle dojrzałymi, żeby zabijać. Czy skrywasz, Harry, jakiś skrawek duszy tylko dla siebie? Coś, co ci po tym wszystkim pozostanie? Czym będziesz mógł się podzielić? Z kimkolwiek?

Nie wiem, co to znaczy. Przez ostatnie dwa lata myślałem tylko o zabiciu Voldemorta. Do tego roku i do momentu, kiedy zaczęliśmy wymieniać listy, nie miałem niczego, co mógłbym zaofiarować innym ani też niczego, co stanęłoby mi na drodze do osiągnięcia jedynego celu: zabicia Voldemorta. Co we mnie pozostanie, kiedy to wszystko się skończy? Ktoś tak mądry jak ty kiedyś powiedział, że muszę zostać zraniony tak bardzo, iż poczuję, że mogę się z tego powodu wykrwawić na śmierć.
To nieprawda. Są dni, kiedy myślę, że nie jestem zdolny do czucia czegokolwiek, ale czasami zdarza się, iż czuję, że nic mnie nie powstrzyma. Że jestem niezwyciężony. Mam swoją rolę do zagrania i nieważne, czy był to mój wybór, czy nie, zrobię to. Koniec i kropka.
Mimo to są dni, kiedy bardzo dobrze rozumiem, co masz na myśli, mówiąc o kamieniach. Budzę się i patrząc w lustro, widzę kogoś, kto przypomina osobę, którą kiedyś znałem. Oczy odwzajemniające moje spojrzenie są puste i bez życia. Cieszę się, że ciągle jeszcze są zielone, a nie szkarłatne.
Nieważne, zapomnij o tym.
W jednej sprawie jednak się mylisz. Dumbledore. On nikogo nie zamordował. Zawsze robił wszystko, aby mnie chronić. Mógłby nawet umrzeć za mnie i nie ma powodu, aby go za cokolwiek obwiniać. Nie prosił o swoją rolę ani trochę więcej, niż ja prosiłem o własną. Jemu też daj spokój.
Co robisz w czasie Bożego Narodzenia? Ktoś mnie poprosił, żebym pojechał z nim do domu, ale pomyślałem, że może, gdybyś chciał... Nieważne. Zostajesz w Hogwarcie czy wracasz do rodziców?

Czytając Między Wierszami {DRARRY}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz