List pięćdziesiąty dziewiąty

4.1K 443 179
                                    


27 luty

To pierwsza miła rzecz, jaką o nim powiedziałeś. Zaczynałem się zastanawiać, czy nie żywisz jakiejś niezdrowej obsesji na punkcie Malfoya. Wygląda dobrze na miotle. Chciałby to usłyszeć.

Bardzo śmieszne. Nie mam na jego punkcie obsesji! Co, do cholery, sprawia, że tak myślisz? To ty ciągle o nim wspominasz. Być może sam masz problem, zastanawiałeś się nad tym? Naprawdę musi być fantastyczny w łóżku, powinieneś do niego iść i pieprzyć go jeszcze raz. Wygląda na to, że to wszystko, do czego się nadaje.
Minął kolejny dzień. Wkrótce semestr się skończy i stracisz szansę, aby się ze mną spotkać.
Nie wiem, czego się tak bardzo boisz.
Co mogę zrobić, abyś mi uwierzył? Że. Mnie. Kurwa. Nie. Obchodzi?
Że nic mnie nie obchodzi kim jesteś i do którego domu należysz. Jeżeli się spotkamy i okaże się, że jesteś Voldemortem, przysięgam, że przytulę cię tak, jak jeszcze nikt w twoim życiu. No dobrze, może trochę przesadziłem. Powiem to inaczej: jeżeli jesteś kimkolwiek poza Voldemortem, chcę cię przytulić. Tak lepiej? Staję się zdesperowany.

Harry złożył list i wsunął go do kieszeni, zanim jego uwaga wróciła do wykładu Binnsa na temat licznych sposobów rozwiązywania konfliktów pomiędzy trollami. Żaden z nich nie skończył się dobrze dla czarodzieja, który był w niego zaangażowany. Pozwolił swoim myślom ulecieć ku listowi, który pozostawił tej nocy. Tajemniczy chłopak nawet nie zwrócił uwagi na dwie poprzednie prośby o spotkanie i teraz Harry wcale nie oczekiwał czegoś innego.
Harry nie był nieśmiały, ale sytuacja doprowadzała go już do rozpaczy. Męczyło go pieprzenie własnej ręki, mając w głowie obraz ciała bez twarzy, którą mógłby do niego dopasować. Sytuacja była na tyle zła, iż zaczął się obawiać, że stanie się twardy, gdy następnym razem spotka Prawie Bezgłowego Nicka.
Po obiedzie powiedział Ronowi i Hermionie, że spotkają się później w bibliotece, po czym wypadł z sali i pobiegł do dormitorium po pelerynę. Pokonał korytarz wiodący do klasy zaklęć, jak to zawsze robił, zostawił list w przyłbicy hełmu i poszedł dalej. Był już w połowie schodów przy łazience, zanim założył pelerynę i wrócił w stronę zbroi. Usiadł kilka metrów od niej, skrzyżował nogi i czekał.
Nie musiał robić tego długo. Mniej niż piętnaście minut później do jego uszu dotarł odległy odgłos kroków. Czuł, jak jego tętno przyspiesza. Wyczekiwanie prawie go zabiło. W końcu miał poznać tożsamość tajemniczego autora listów. Zamknął oczy z postanowieniem, że nie otworzy ich, dopóki ten chłopak przed nim nie stanie.
Parada uczniów siódmego roku przetoczyła się przez jego głowę, kiedy analizował kandydatów. Lista nie była długa, jego przyjaciel wyeliminował połowę podejrzanych przez informacje, jakie mu się czasami wymykały. Wiedział, do czego się ograniczała i eliminował ich w myślach. Terry Boot. Harry nie sądził, że to może być on, opierając się na tym, co tajemniczy chłopak napisał o jego wyczynach w sypialni.
Zachariasz Smith. Żołądek Pottera skręcił się na myśl, że ten palant może być pisarzem listów. „Nie, chwila, to nie może być Smith. On jest Puchonem, dzięki Merlinowi!"
Usłyszał, że kroki się zbliżają, choć nadchodząca osoba zakradała się do zbroi. Harry zacisnął powieki tak mocno, jak tylko potrafił. Serce biło mu niczym młot, tak głośno, iż wydawało się niemożliwe, że dźwięk ten nie rozbrzmiewa echem pomiędzy kamiennymi ścianami.
„W porządku" - pomyślał, starając się uspokoić umysł i łomotanie serca. - „Tak, to jest Ślizgon."
Zachowanie Zabiniego w Wieży Astronomicznej udowodniło, że on bez wątpienia nie miałby żadnego problemu ze spotkaniem się już dużo wcześniej. Harry zagryzł wargę, gdy jego myśli skupiły się na Teodorze Nottcie. Ten chłopak był niewiadomą i przez chwilę Harry myślał, że to całkiem prawdopodobne, iż właśnie on jest jego korespondentem. Zgadzałoby się to z tym, co pisał o obowiązkach względem rodziny. I dodatkowo, kto lepiej niż prawdziwy Ślizgon wychwalałby korzyści płynące ze związku gryfońsko-ślizgońskiego?
Ciągle myśląc o Nottcie, Harry nie zauważył, że dźwięk kroków ustał. Spanikowany otworzył oczy i rozejrzał się wokoło, boją się, że ta osoba już odeszła. Jego wzrok zatrzymał się na czyichś stopach i powoli powędrował do góry. Widział zgięte w łokciach ręce, co świadczyło, że chłopak coś w nich trzyma.
Oczywiście, czytał list.
Spojrzenie Harry'ego uniosło się do twarzy, ale tak naprawdę nie musiał widzieć - już wiedział, kim był ten chłopak. Wiedział bez żadnych wątpliwości.
Harry nie mógł oderwać oczu. Jego otwarte z przerażenia usta wydawały się być skute lodem. Nie był w stanie poruszyć się, tak jakby ktoś rzuciła na niego od tyłu zaklęcie.
Przed nim, z listem w dłoniach i szerokim uśmiechem na twarzy stał Draco Malfoy.
Widział, jak wzrok Ślizgona wraca na górę listu, jakby chciał przeczytać go jeszcze raz. Ciągle się uśmiechając, złożył pergamin i schował go do kieszeni szaty. Potrząsnął głową i zachichotał, zanim ruszył wzdłuż korytarza i zniknął z oczu. Harry w odrętwieniu wciągnął do nosa ten sam aromat, którym pachniał jego... Malfoy... kiedy przytulił go w nocy po balu z okazji Walentynek.

Potter nie wrócił na korytarz ze zbroją ani następnego dnia, ani w czasie kolejnych. Czuł się chory. To było tak, jak gdyby zdradził go najlepszy przyjaciel. Wypełniała go trawiąca wnętrze złość i nie byłby zaskoczony, gdyby z tego powodu eksplodował. „Jak, do cholery, to mógł być pieprzony Draco Malfoy? Jak?"
Nie przypuszczał, że świat, w którym przyszło mu żyć, okaże się tak kurewsko nieuczciwy. Czy nie wystarczyło, że jego rodzice zostali zamordowani? Że przez ostatnie sześć lat co roku walczył z Voldemortem o własne życie? Chyba nie, bo na kilka miesięcy przed tym, zanim będzie musiał stać się mordercą albo sam zginie, los postanowił jeszcze odebrać mu jedyne cholerne źródło radości. "To właśnie pieprzony Malfoy pisał do mnie przez cały ten czas. Od miesięcy. A ja, do diabła, powiedziałem mu, że jestem gejem. O czym myślałem, wypłakując mu się w ramiona i praktycznie prosząc, żeby mnie przeleciał? Założę się, że miał ze mnie niezły ubaw. Och, ale heca, biedny Wybraniec jest pedałem! Żałosny Potter onanizuje się, myśląc o mnie każdej nocy. Głupi dupek nie może nawet znaleźć faceta, który by mu obciągnął. Ale jazda! Kurwa!"

Czytając Między Wierszami {DRARRY}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz