List sześćdziesiąty piąty

4.4K 466 92
                                    


9 kwietnia

Przestań wysyłać do mnie sowy, ty irytujący cymbale! Chcesz przeprosić osobiście? Dobrze. Dam ci trzy minuty.
Wieża Astronomiczna, 23:00.

Humor Harry'ego zdecydowanie poprawił się po przeczytaniu tych słów. Nie miał pojęcia, ile zdąży powiedzieć, mając tylko trzy minuty, ale stwierdził, że będzie się tym martwił później. Szybko uporał się z kolacją, przez pracę domową przebrnął w rekordowym tempie (później nakłoni Hermionę, aby mu ją sprawdziła) i popędził do dormitorium po Mapę Huncwotów i pelerynę niewidkę.
W drodze do Wieży Astronomicznej nie spotkał nikogo. Z zażenowaniem przypomniał sobie, co się stało, kiedy spotkał się tam z innym Ślizgonem. Musiał zwariować, skoro kiedykolwiek pomyślał, że tajemniczym przyjacielem może być Zabini. Chichocząc sam do siebie, wspinał się do góry, pokonując po dwa schody naraz. Zanim otworzył drzwi i wszedł na Wieżę, zdjął pelerynę i wepchnął ją do kieszeni szaty.
Malfoy, oczywiście, już tu był. Stał odwrócony plecami do wejścia. Harry zobaczył go, gdy tylko zamknął za sobą drzwi. Wziął głęboki oddech i podszedł powolnym krokiem.
- No? - odezwał się Malfoy bezbarwnym głosem. - Jestem. Co mi chciałeś powiedzieć, Potter?
- Eee... - zaczął Harry. W głowie miał pustkę. Teraz, kiedy stali już twarzą w twarz, pomysł ze spotkaniem wcale nie wydawał mu się taki dobry. Malfoy wywrócił oczami i odsunął się. Harry zauważył, że trzęsą mu się ręce. Pocieszony przez fakt, iż Ślizgon wydawał się nie mniej zmieszany niż on, poczuł powracającą pewność siebie i zrobił krok do przodu.
- Malfoy. Draco. Przepraszam. Jest mi strasznie przykro, że to się w ten sposób skończyło - powiedział. Przy ostatnim słowie głos mu się załamał i Harry zamknął oczy. Ręce zwisały mu bezwładnie po obu stronach ciała.
Czuł, jak gdyby jego serce rozpadało się ciągle od nowa i nawet nie otworzył oczu wtedy, kiedy usłyszał głos Malfoya tuż przy swoim uchu. Ślizgon podszedł blisko i oparł się o niego.
- Ty głupi, pieprzony Gryfonie, przestań wreszcie przepraszać - szepnął i objął ramionami trzęsące się ciało Pottera.
Harry nie poruszył się. Nie potrafił. Po prostu stał, z trudem łapiąc powietrze. Włosy Malfoya muskały jego twarz, mógł wdychać ten cudowny, piżmowy zapach, o którym wiedział, że zapamięta go na zawsze. Trwali tak bez ruchu przez długą chwilę.
W końcu Potter przestał drżeć, przysunął się i uniósł ręce, aby objąć talię Ślizgona.
Moment później Malfoy przyciągnął go do siebie i przycisnął swoje usta do jego warg. Harry pisnął, zacisnął mocniej ramiona i przylgnął do Draco. Chwilę później znaleźli się na podłodze. Potter niemal wszędzie czuł na sobie jego ręce i usta. Przez chwilę Malfoy po omacku próbował dostać się pod jego szatę, ale w końcu zrezygnował z tego, rozpruł materiał i zaczął odpinać guziki dżinsów Harry'ego.
Potter wił się i jęczał pod Malfoyem. Położył mu dłonie na głowie i starał się skierować go w dół swojej klatki piersiowej. Jego penis był tak twardy, iż miał wrażenie, że za chwilę eksploduje. Przez chwilę zastanawiał się, jak by to było, gdyby usta Malfoya znalazły się właśnie tam, ale wtedy usta Malfoya były dokładnie tam, gdzie chciał i to wrażenie okazało się cudowne. Jakiś czas Ślizgon pieścił go przez materiał, rękoma nerwowo mocując się z rozporkiem. Harry wydał z siebie ponaglający dźwięk, zanim odepchnął te ręce i sam rozpiął spodnie. Kiedy penis Pottera niemal wyskoczył na wolność Malfoy jęknął i wziął jego czubek do ust. Z powodu doznań Harry z trudem łapał powietrze. Czuł szeroki uśmiech Ślizgona wokół swojej erekcji. Kurwa. To był jego pierwszy stosunek oralny i Malfoy dobrze o tym wiedział. Musiał zdawać sobie sprawę, że długo nie wytrzyma. Dlatego uderzył pośladkami o zimną, kamienną posadzkę, a następnie wygiął biodra mocno w górę. Docisnął je niecierpliwie do twarzy Malfoya.
Otworzył oczy, aby przyjrzeć się rozgwieżdżonemu niebu.
Chciał znowu poczuć na sobie te usta. Wszystko jedno gdzie.
Chłopak użył obu rąk, aby przycisnąć biodra Harry'ego do podłogi i ponownie opuścił głowę. Harry czuł, jak jego penis wsuwa się do ciepłego, mokrego wnętrza. Miał wrażenie, że może czuć każdy centymetr tego języka na spodniej stronie penisa i zastanawiał się, jakie wrażenia smakowe to ze sobą niesie. Ślizgon trzymał jego biodra dociśnięte do podłogi i Harry widział jedynie czubek jego głowy, kiedy poruszała się w górę i w dół. Uniósł rękę, aby pieścić jego kark. Jedwabiste kosmyki przesuwały się między jego palcami i usłyszał, jak Malfoy jęczy. Puścił jego biodra i Harry czuł, jak oczy uciekają mu w głąb czaszki. Jeszcze moment i doszedł gwałtownie.
Leżał, z trudem łapiąc powietrze, z policzkiem Malfoya opartym o jego mięknącą erekcję przez czas, którymi wydawał się godzinami.
- Och, mój Boże - powiedział wreszcie, kiedy Ślizgon podciągnął się do góry i ich oczy znalazły się na jednym poziomie.
Malfoy ponownie ułożył się na nim i Harry mógł czuć wbijającą mu się w biodro twardą erekcję.
- Mówiłem, że ci się spodoba - uśmiechnął się pożądliwie.
- Mmm... - Harry nie wiedział, co powiedzieć. Tak naprawdę niczego nie chciał mówić. Przez chwilę wpatrywali się w siebie. W szarych oczach widział rozbawienie, ale też pragnienie. O tak. Zdecydowanie pragnienie.
Położył dłoń na karku Malfoya i przyciągnął go do siebie. Otworzył usta w momencie, gdy wargi drugiego chłopaka dotknęły jego własnych. Tym razem pocałunkowi brakowało pasji, jaką dzielili przy poprzednim. Był powolny i namiętny. Leniwa plątanina ich języków.. Kochający.
Harry odsunął się. Nie zdejmując dłoni z szyi Malfoya, zetknął ich czoła razem, a drugą ręką objął Ślizgona w talii. Bez pośpiechu obrócił biodra tak, że jego ciało samo oparło się o Ślizgona. Mógł widzieć, jak jego wargi wykrzywiają się w uroczym, seksownym uśmiechu, kiedy dociskał własne biodra w dół, imitując ruch Harry'ego.

Kiedy wiele godzin później Potter wrócił do wieży Gryffindoru, stał przed portretem Grubej Damy przez dobre dziesięć minut, zanim się obudziła i zażądała hasła. Rzucił jej szeroki, durny uśmiech, na co kobieta z rozdrażnionym westchnieniem otworzyła drzwi. Harry zastanowił się, czy kiedykolwiek czuła się zmęczona zajmowaniem się zakochanymi nastolatkami i głupotami, jakie wyprawiali.

Czytając Między Wierszami {DRARRY}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz