|51|

875 52 2
                                    

Dni mijały, a ja z lekkim niepokojem wykonywałam dane mi zadania. Głównie wypełnianie jakichś papierów czy przeglądanie starych akt. Sama miałam tyle wolnego czasu, że postanowiłam zacząć ćwiczyć. Pewnego ranka przefarbowałam sobie włosy szamponetką oczywiście. Z ciemnego blondu na kasztanowe, prawie czarne i wyszłam na powierzchnie. Chciałam wrócić przed wstaniem Grace. Założyłam okulary i zaczęłam biec. Było to straszne niebezpieczeństwo, ale podjęłam ryzyko. Tego mi brakowało. Adrenaliny. Poczułam wreszcie promyki słońca na twarzy, wiatr we włosach i trawę pod nogami. Dobiegłam do jakiegoś parku. W ogóle nie miałam pojęcia w jakim miasteczku byliśmy. Wiem tylko, że w Stanach Zjednoczonych, bo wszędzie były rejestracje samochodów tego kraju. W FBI uznali, że lepiej abym nie wiedziała, przynajmniej mają pewność, że nie wygadam. Zamknęłam oczy i poczułam wolność. Wreszcie czułam coś takiego... hmmm... trudno opisać. Jakby zdjęto mi kamień z serca. Nagle gwałtownie spadłam na ziemie, bo coś we mnie walnęło.

-Matko przepraszam cię najmocniej.- powiedział jakichś nieznajomy mi chłopak. Głupia biegłam z zamkniętymi oczami i go nie zauważyłam. Był wysoki, miał bardzo fajnie ułożone włosy, ciemny blond i takie głębokie błękitne oczy. Nie takie zwykłe, takie bardzo niebieskie, no trudno opisać. Ubrany był mega spoko: dziurawe jeansy, biały T-shirt do tego jeansowa kurtka z wystającym szarym kapturem, pewnie od bluzy.

-Nie, nie to moja wina.- złapałam się za głowę, bo poczułam delikatny ból skroni.

-Boli cię? Chodź. Może pomogę ci wstać?- momentalnie się ocknęłam. Przecież mi nie wolno z nikim gadać!

-Ymm, nie, nie. Wszystko ok.- szybko podniosłam się z ziemi.- Muszę lecieć.-

-Ale na pewno nic ci nie jest? Tak w ogóle jestem Chris.-

-Słuchaj nie moge zbytnio gadać.-

-Ahhh rozumiem, bezpieczeństwo przede wszystkim.-

-Nie, nie, nie o to chodzi. Przepraszam normalnie bym z tobą pogadała, ale nie moge.-

-Nawet się przedstawić?-

-Ymm, okej. Wygrałeś jestem... Tiffany!-

-Nie, no przestań. Widać, że kłamiesz. Po prostu powiedz, że nie chcesz.-

-Dobra jestem Chanel, ale jakby ktoś pytał to mnie nie widziałeś.-

-Yymmm, dobra. Odprowadzić cię?-

-Nie! To znaczy, nie, bo i tak nie idę do domu.- podrapałam się po głowie.

-Okej, a gdzie idziesz?-

-Do galerii. Tak, bo ogólnie tu nie mieszkam, a muszę znaleźć jakąś galerie, żeby kupić jakąś sukienkę, bo mam jutro ważną kolacje.-

-I idziesz w ubraniach do biegania?-

-Ymmm, tak a co?- zaśmiał się i pociągnął za rękę.

-Chodź, pokaże ci miasto.-

-Dobra...-

///////////////////////////////
400 słów

Soryyyyy po prostu nie było mnie w domu i myślałam, że wrócę wczesniej a tu niespodzianka.

List || F.W [Ukończone]✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz