|82|

791 57 16
                                    

-Musimy oszczędzać. Nie wiadomo kiedy dadzą następną porcje. O ile dadzą. - pokiwała tylko głowa i szczęśliwa wcinała kromka po kromce. Spojrzałam na pieczywo i uświadomiłam sobie, że po tygodniu i tak i tak umrę. Od białego chleba moge dostać cukrzycy i bez odpowiedniej dawki insuliny kończy się to po jakimś czasie zgonem, a jeśli nie będę nic jeść to i tak zginę, wiec pozostało mi się modlić, żeby ktoś nas uwolnił, zanim skończy się to moją „ponowną" śmiercią, albo Grace. No właśnie. Ona jest ledwo żywa i jeśli szybko nie trafi do jakiegoś szpitala może to się skończyć równie słabo.

-Chcesz?- spytała blondynka ewidentnie lepszym głosem. Niby tylko kilka kromek chleba, a potrafią uratować życie.

-Nie, nie. Nie jestem głodna. Jedz.- podstawiłam dziewczynie kolejną porcje pod nos.

-Mi narazie starczy.- uśmiechnęła się. -Wiemy jak ja tu trafiłam, ale ty? Co się stało, że tu jesteś?- zmierzyła mnie wzrokiem. Wzięłam łyka wody i zaczęłam wszystko opowiadać. Zaczynając od wrzeszczącego faceta, po tabletki i senność.

-No i wtedy zobaczyłam ciebie.- zakończyłam historie.

-Yhhmm... Chanel?- obraz przed moimi oczyma zaczął się rozmazywać. Zakręciło mi się w głowie i upadłam na ziemie. Upadek nie był zbyt bolesny, bo wczesniej siedziałam. Przymknęłam oczy i odpłynęłam.

-Chanel! Wstawaj!- poczułam mocne szturchanie. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po piwnicy. Wymruczałam coś pod nosem i podniosłam się z ziemi. Poczułam mocny uścisk i spojrzałam się na osobę, która to czyniła.

-Dzięki Bogu. Myślałem, że umarłaś.- zamrugałam kilka razy oczami, żeby wyostrzyć obraz.

-Jack? Co ty tu robisz?- spytałam opierając się o ścianę.

-Właśnie o to samo chciałem spytać.-

-Wiec ktoś nas uprowadził. To osoba od kartek. Zaraz... Gdzie Grace?!- gorączkowo zaczęłam się rozglądać.

-Co? Jak się obudziłem to już jej nie było. Ale co tu się dzieje?! Chanel! Mów!-

-Więc odkryła kim jest ta osoba od tych listów.- zatrzymałam się.

-Mów do cholery!

-To jej mama.

-CO?! TY SOBIE ŻARTUJESZ?! Ile tu siedzisz?!!

-Nie wiem...- złapałam się za skronie.

-Chanel?!

-Nie wiem, nie wiem. Nie mam pojęcia ile spałam. Jestem tu może cały dzień? Może już zaczął się drugi?

-Cholera... Ile oni nas tu będą trzymać?

-Nie wiem. Grace siedziała tu z trzy dni, jakoś tak.- podrapał się po głowie.

-Faaak. Tak bez jedzenia? Picia? Toalety?- pokiwałam głową. I spojrzałam jak chodzi po całej piwnicy.

-Czekaj! Ty nie masz łańcucha? Co tu się dzieje? Jack! Otwórz drzwi!- chłopak podbiegł do nich i mocno szarpną, ale to nic nie podziałało. Rzuciłam się smutna na kolana. A co jeśli Grace umarła i oni zabrali jej ciało? Cholera. Ja się tu zaraz zabije. Nagle poczułam ostre szarpanie na kostce. Gwałtownie się odwróciłam i zobaczyłam jak Jack próbuje zerwać łańcuch.

-Już próbowałam.

-Dawaj we dwójkę.- pomogłam mu, ale wiedziałam, że to nic nie zdziała. Nagle drzwi się otworzyły. Jack do nich podbiegł, a do sali weszła Grace.

-Przykro mi.- rzuciła nam chleb i wodę i wyszła. Jack próbował otworzyć szybko drzwi, ale wyszło, że otwierają się tylko z tamtej strony.

/////////////////////////
500 słów

No no, same szoki się dzieją jakoś ostatnio. Do jutra

List || F.W [Ukończone]✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz