|80|

737 57 6
                                    

Nie wiem czy to z Finnem kiedykolwiek takie będzie, ale w to wierze. Wierze i to z całego serca. Po skończeniu całej serii „zmierzchu" zamknęłam laptopa i zaczęłam rozmyślać. Co moge zrobić? Żeby tylko napisał „U mnie wszystko Ok". Tyle. Nic więcej do szczęścia mi nie potrzeba. On uratował mi życie, a ja nawet nie mam jak się mu za to odwdzięczyć. Pewnie żałuje swojej decyzji. Chciał być dobry, a teraz sam cierpi. Nie moge jakoś dopuścić myśli, że on może umrzeć i to przeze mnie. Jakoś rok temu gdyby ktoś mi powiedział, że spotkam Finna Wolfharda i z nim chociażby pogadam, wyśmiałabym go. A teraz? Teraz on oddał dla mnie swoją nerkę. Kocham go nad życie, ale boje się, że on mnie nie.

-WSTAWAJ!- jakiś facet w mundurze, pewnie z FBI otworzył gwałtownie drzwi i zaczął do mnie krzyczeć.-WYCHODZIMY!

-Al.... Gdzie?- pociągnął mnie za rękę. Wsiadłam do samochodu, do którego mnie zaprowadził nieznany mężczyzna.

-Dowiesz się w swoim czasie.- chciał zamknąć drzwi, ale mu przeszkodziłam.

-Mów, albo zacznę krzyczeć.- gościu zdjął okulary przeciw słoneczne i poważnie się na mnie spojrzał.

-Nie radziłbym.- zamknął drzwi. Siadł za kierownicą, zapiął pasy i odwrócił się w moją stronę.-Weź.

-Co to?- spytałam. Co jeśli to jakieś narkotyki? Albo coś gorszego?

-Coś tam na cukrzyce czy inne gowno twój lekarz zalecił. Weź.- niepewnie zrobiłam to co każe i również zapięłam pasy. Oparłam głowę o fotel samochodowy i zrobiłam się senna. Z całych sił próbowałam nie zamykać oczu, ale po mniej niż trzy minuty, usnęłam.

-Gdzie my jesteśmy?!- wykrzyczałam rozglądając się po pokoju, o ile można było to tak nazwać. Znajdowałam się w jakimś lochu? Piwnicy? Nie wiem, ale było ciemno, nie było żadnych okien, podłoga była mokra i zniszczona, a ściany nie były pokryte żadną farbą czy tapetą, były po prostu betonowe. Na suficie znajdowało się pełno zacieków, z których kapała woda. Dostrzegłam też na ścianach, suficie, z resztą prawie wszędzie grzyba. Było to ohydne miejsce. Spojrzałam się za siebie i ujrzałam drzwi. Szybko wstałam i podbiegłam, ale coś ciągnęło mnie z powrotem do tamtego miejsca. Łańcuch. Uświadomiłam sobie, że to nie FBI, ktoś musiał mi podać leki nasenne. A ja głupia tak szybko w to uwierzyłam. Bez wachania wzięłam tabletkę, chociaż w ogóle nie przypominała tej co biorę na codzień. Wzrokiem szukałam miejsca, do którego był przyczepiony i gdy je znalazłam zorientowałam się, że nie jestem sama w tym pokoju. Na ziemi leżała jakaś dziewczyna. Podbiegłam do niej. Była cała brudna i wycieńczona. Nie mogłam rozpoznać kto to. Przetarłam jej oczy, które momentalnie się otworzyły.

-Chanel?- spytała postać.

-Grace! Matko, co tutaj się dzieje?! Gdzie my jesteśmy? FBI nas tu przysłało?- upewniłam się tylko jeszcze.

-Obawiam się, że nie.- wyszeptała dziewczyna.

-Kiedy ostatnio jadłaś?- spytałam kiedy usłyszałam jak cicho i z jakim wysiłkiem mówi. Starała się powiedzieć cokolwiek, ale widać, że się męczyła.

-Dwa dni temu... chyba.- jej głos był strasznie ochrypnięty. Cały czas siedziała oparta o ścianę. Nie była w stanie się ruszyć. To był straszny widok.-Nie ma tu okien i nie zbyt mam orientacje ile już tu siedzę.- uśmiechnęła się przez łzy.

-Kto nas tu więzi?- spytałam cicho, zagarniając jej jaśniutkie włosy za ucho. Spoważniała. Obawiałam się już najgorszego. Listy. Jednak nie było trzeba lecieć, aż do Michigan czy też wychodzić, żeby pobiegać. Poleciała jej kolejna łza. Tak mi jej było szkoda. Przetarła oczy i wyszeptała dwa słowa. Niestety ich nie usłyszałam, wiec podeszłam bliżej i spytałam czy mogła by powtórzyć. Była taka słaba.

-Moja mama.

///////////////////////////////////
600 słów!!!
Hohoho No to nieźle. Mam nadzieje ze was zaskoczyłam i do zoba jutro.

A tak btw 7,03k!!! Wy to jesteście jacyś ja nie wiem... porąbani? Nie no, mega wam dziękuje i na prawdę pamietam jak się jaralam na 1k, a tu 7. Dziena!

List || F.W [Ukończone]✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz