|85|

827 58 6
                                    

Kochałem w niej wszystko. Poczynając od pełnych dobroci oczu, po sposób jaki pozbawiała mnie tchu. Miała wrodzoną taktowność. Coś takiego, że gdy tylko ją widzisz to się uśmiechasz. Przeczesywała mi ręką włosy. Była taka skupiona, ale jednocześnie nieobecna. Jej oczy się zeszkliły, ale nie wiedziałem dlaczego. Gdy tylko była smutna to ja tez.

Chanel pov.

Finn wpatrywał się w moje oczy. Za tym właśnie tęskniłam. Za jego kruczoczarnymi lokami, spojrzeniem pełnym charyzmy i wesołym uśmiechem. Za tym jak opowiadał mi jakieś  nieśmieszne żarciki, jak zalewa go zazdrość, gdy mowie o jakimś innym chłopaku. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Była piękna jak róża, która niestety kiedyś zwiędnie. Tego się bałam. Łzy napłynęły mi do oczu. Nie chciałam ukazywać, smutku, czy żalu, musiałam mieć stalowe nerwy. Finn tez posmutniał. Był zdezorientowany. Taka cudowna chwila, a ja rycze? Uśmiechnęłam się przez łzy. On się podniósł i mnie przytulił. Poczułam gorącą fale ciepła, przechodzącą przez moje ciało. Chłopak pół roku temu kompletnie mi nie znany jest teraz najbardziej wartościową osobą w moim życiu.

-Finn?- spytałam wyrywają się z uścisku.

-Tak?

-Czemu mi nie odpisywałeś? Myślałam, ze jesteś zły na mnie. Chce cię tez za to przeprosic.

-Słucham? Za co niby miałbym być zły? Chanel...-jego ręce spoczęły na mojej twarzy.-Nie umiem być na ciebie zły.

-No to czemu nie napisałeś chociaż „wszystko ok"?- zdjęłam jego dłonie z moich policzków. Milczał.-Czemu?- jego wzrok powędrował na podłogę. -Wysyłałam nawet listy! Dzwoniłam! Pisałam! Ja na prawdę się martwiłam!- chłopak odwrócił się do mnie plecami i spuścił głowę w dół.-Uciekłam nawet ze szpitala! Jechałam 13 godzin do Michigan, żeby cię zobaczyc!

-Słucham?! Mogłaś umrzeć! Oszalałaś kompletnie!

-Musiałam sprawdzić czy wszystko ok! A ty wielki król smacznie sobie spałeś!

-Nie spałem...

-Czyli wiedziałeś, że tam byłam?! No świetnie. Jesteś kretynem.- chciałam wybiec stąd i krzyczeć w niebo głosy. Róża właśnie zwiędła. Musiałam mieć jakiś plan. Dzień w dzień, a raczej godzina w godzinę, bo czas leciał strasznie długo, siedziałam pod drzwiami. Czekałam aż ktoś wejdzie i przyniesie nam jakiś chleb. Chciałam zaatakować te osobę i uciec. Z Finnem czy bez, wisi mi to. Próbował mi to wyjaśnić, ale ignorowałam go. Nie miałam na to ochoty. Musiałam ochłonąć i wszystko przemyśleć. Prawie poświęciłam swoje życie dla niego, gdy on wszystko wiedział i nawet nie raczył zaszczycić mnie choć jedną durną wiadomością. Dlaczego gdy już jest super muszą wyjść na światło dzienne jakieś brudy z przeszłości i wszystko popsuć? Dlaczego?
-Dasz mi wreszcie dojść do slowa

-Nie.- przewrócił oczami i usiadł koło mnie. Chciałam wstać, ale mnie zatrzymał przed wykonaniem tej czynności.

-Proszę posłuchaj mnie.

-Masz dziesięć sekund.

-Co?

-8.... 7...

-Przestań!

-5.... 4.....

-Byłem w śpiączce.- a ja w tej chwili w szoku. Wszystko nagle zmieniło swoje znaczenie. Nie potrzebnie obwiniała go za rzeczy, których nie zrobił. Nie wiedziałam co mam zrobić. Poddałam się po prostu emocją.

Rzuciłam się mu na szyje.-Przepraszam! To moja wina! Gdybym nie potrzebowała tego durnego przeszczepu to bys teraz spokojnie żył.

-W depresji. Albo bym umarł. Drugi raz nie zniosę myśli, ze nie żyjesz. Serce by mi pękło. Rozwaliło by się na milion drobnych kawałeczków, których nikt by nie dał rady ułożyć, tylko ty.

-Finn... Ty potrzebujesz opieki medycznej...

-Ty tez. Z resztą o mnie się nie martw.

-Przepraszam cię. Ja... na prawdę nie wiedziałam, że jest aż tak źle. Ja...

-Przestań. Nie ważne co było, ważne co jest tu i teraz.

-Nie Finn. Ja zawsze obrażam się na ciebie za byle gowno, nawet nie wysłuchując cię. Nie wiem czemu tak mam, ale po prostu jak zrobisz coś niemiłego dla mnie, nie wiem obojętnie co, to tak cholernie boli. - szeptałam mu na ucho, wtulając się w jego kościste ramiona.

-Wiem.

Nagle usłyszeliśmy przekręcenie kluczyka w zamku. Oderwałam się szybko od Finna. Wzięłam łańcuch, który był moją jedyną bronią. Do sali wbiegł wysoki na czarno ubrany facet. Zaczęłam go nawalać łańcuchem, kiedy zobaczyłam na jego bluzie napis FBI. Faaaaaak! Mężczyzna powalił mnie jednym ruchem.

-Co to miało być?- złapał mnie za rękę, tak mocno, że zostaną mi jakieś siniaki.

-Myślałam, że to ktoś stąd. Złapaliście ich?

-Tak.

-A czy, Grace?!

-Przepraszam!!! Przepraszam! Na prawdę!

-Ty suko! Chciałaś mnie zabić!

-Nie! Przysięgam!- pięknie ją wyminęłam jak Nastka Max. Ta jednak mnie dogoniła i złapała za rękę.-Daj mi wyjaśnić. Specjalnie strzeliłam w łańcuch, żebyś mogła się uwolnić. Ja na prawdę tego nie chciałam. Zmusiła mnie. Wybacz. Ale uciekłam i nakapowałam na nich do FBI.

-A gdyby w tym czasie mnie zabila? Nie przyszłaś po mnie! Gdzie Jack?!

-Wiec przyszłam po ciebie, ale nie mogłam cię obudzić i w końcu nie było czasu...

-I tak po prostu uciekłam z Jackiem i mnie zostawiłaś?!- dziewczyna mocno mnie przytuliła.

-Ale żyjesz, gdybym nie uciekła nadal bys tu tkwiła.... Chanel nie złość się już.

-Wiem, przepraszam. Złość w niczym nie pomoże.

////////////////////////////////
Tumdududuuum 840 słów

Żebyście nie narzekali, że nie macie co czytać w weekend. W ogóle kto z was tez jest Potterhead? Ręka do gory🙋🏼‍♀️! Wiec za dwie min siadajcie przed telewizor i na insygnia śmierci II. Ja już lecę! Do jutra!

List || F.W [Ukończone]✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz