|89|

718 49 11
                                    

Nagle Jack podbiegł do mnie i zaczął wrzeszczeć z radości. Nie wiedziałam czy tez mam się cieszyć.

-CHANEL! Jeszcze wszystko przed nami!! Tutaj jest inna strefa czasowa mamy godzinę 7:54!!!- przyłożyłam rękę do ust ze zdziwienia, po czym podbiegłam do Jacka i rzucałam się mu na szyje.

-Musimy go szybko znaleźć! Skąd on chciał skoczyć?!

-Nie mam zielonego pojęcia. Może z dachu apartamentu?

-Kuźwa to drugi koniec miasta. Jak my sie tam dostaniemy?

-Autobus? Raczej zdążymy w 4h nie?

-A co jak go tam nie będzie?

-Nie wiem. Miejmy nadzieje, że tam jest.- w ciszy zastanawiając się co zrobimy, gdy nie zastaniemy tam Finna szliśmy w stronę apartamentowca. Po drodze nie mogliśmy zahaczyć żadnego autobusu, wiec droga zleciała nam trochę dłużej. O godzinie 10:32 przekroczyliśmy próg „hotelu".

-Apartament Państwa Wolfhard.- zaczął Jack.

-Przykro mi, ale nie mam takiego nazwiska w bazie danych.

-Jak to?!- oboje zrobiliśmy zdziwione miny.

-A wiedzą może państwo czy apartament państwa Wolfhardów jest zamieszkiwany przez nich dłużej niż dwa tygodnie?

-Tak, już ponad trzy tygodnie.

-Ohhh... To wszystko jasne. Sieć naszych apartamentowców tak zwanych „na stałe" została przeniesiona tam obok lotniska. Duży biały budynek ze szklaną kopułą. Jak przechodziliście niedaleko lotniska to musieliście widzieć.- zapadła głucha cisza. Teraz każda sekunda się liczy, ale my nie wiedzieliśmy co zrobić. Dotarcie tutaj z lotniska zajęło nam jakieś niecałe 2h, a mamy godzinę.

-Cholera...- przeklnęłam pod nosem.-Jack... Mamy godzinę i dziesięć minut na dotarcie.

-Dziękuje panu bardzo.- nagle podbiegło do nas pare osób.

-Jack Dylan Grazer?! Co pan tu robi?!- wypytywała dziennikarka.

-Przykro mi, ale się spieszę.

-Tylko pare pytań. Czy to twoja dziewczyna?! Jesteście razem?! Od jak dawna?! Jak się nazywa?! Podobno pokłóciliście się o nią razem z niejakim Finnem Wolfhardem?! Czy to prawda?! Panie Grazer! Proszę o odpowiedzi.

-Nie mam czasu. Mówiłem.- próbowaliśmy bezskutecznie przebić się przez tłum.-Zaraz wezwę prawnika i to on będzie wam zadawał pytania.- wszyscy momentalnie rozstąpili się jak morze na widok Mojżesza.-Dziękuje. Jaki czas?- chłopak mnie szturchnął.-Chanel?!

-A! Yyyy.... Pięćdziesiąt dwie minuty do południa. Zdążymy. Nie ma innego wyjścia.

-Wiem.- wezwaliśmy taksówkę, która jak na złość pojawiła się dopiero po dwudziestu minutach. Zostało pół godziny.

-Musimy zdążyć. Musimy.- byłam tak zestresowana, ze gdy spojrzałam na swoje ręce stwierdziłam, że ewidentnie mam Parkinsona i to jakieś wysokie stadium, o ile jest. Za dziesięć dwunasta wbiegliśmy do hotelu i czekaliśmy na windę. Strasznie długo jechała, wiec zdecydowaliśmy się na schody. Zostało nam pięć pięter i pięć minut. Zdążymy. Biegłam ile sił w nogach i po drugim pietrze zdałam siebie sprawę jak cholernie słabą mam kondycję.Otworzyłam drzwi i wbiegłam na dach. Szybko rozejrzałam się po nim, ale Finna nigdzie nie było. Nie mogłam wyciągnąć z siebie żadnego słowa.

-Balkon! Sprawdźmy balkon w jego apartamencie.- musieliśmy zejść dwa piętra niżej. Tym razem było łatwiej. Pociągnęłam za klamkę i wbiegłam do salonu. Było tam wejście na balkon. Otwarte.

-FINN!!!!

————————————————
500 słów

Oj wiem jak wy uwielbiacie kiedy kończę w takich momentach. Mowie wam będzie się działo.

List || F.W [Ukończone]✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz