|70|

848 57 42
                                    

Otworzyłam oczy, ale już po chwili je zmrużyłam, bo lampy znowu robiły swoje. Poczułam ogromny ból w okolicach żołądka. Próbowałam się ruszyć, ale było to strasznie trudne. Każdy milimetrowy ruch był jakby ktoś w danym miejscu przejechał mi żyletką.

-Chanel! Kochanie! Mów jak się czujesz?- powiedział Finn, żart mój tata. Chciałabym, żeby to był on.

-Źle...- powiedziałam ochrypniętym głosem.

-Przeszczep przeszedł pomyślnie! Za tydzień powinnaś wrócić do siebie! Słyszysz?! Już po wszystkim!- krzyczała Grace wielce uradowana.

-Czy mogę poznać dawcę?

-Niestety jest anonimowy, ale spytam się lekarzy. Wiem na pewno, że organ został pobrany od osoby żywej.- powiedziała moja mama.-Chcesz przeciw bólowe?-

-Ta-odchrząknęłam-Tak

Mama podała mi szklankę wody i jakieś tabletki. Z trudem je połknęłam i po jakiejś godzinie znacznie się poprawiło. Co prawda nie będę jeszcze biegać i skakać, ale samodzielnie usiądę.

-Kochanie, my z tatą nie dostaliśmy urlopu, więc będziesz musiała czasami sama siedzieć.

-Nie no jasne. Nie oczekuje od was tego, że 24/7 będziecie ze mną.

-Ja z tobą zostanę.- zaproponowała Grace.-Poszukasz ze mną mojej mamy.

-Dobra... Ale masz cokolwiek?- rodzice wyszli z sali.

-Tak. Nazywa się Amy White, skrót od Ambethy.

-Okej, ustaliłaś już coś o niej?

-Tak, ma siostrę bliźniaczkę, która znajduje się w psychiatryku w Michigan.

-Okej, No to musisz tam pojechać. Ale nie sama! A twój tata?

-Nie ma go w moich aktach.

-A Ok.- do sali wszedł lekarz.-Czy mogłabym poznać dawcę?

-Właśnie w tej sprawie tu jestem. On sam dochodzi jeszcze do siebie, więc co powiesz na czwartek 16:00?

-A co dzisiaj mamy?

-Wtorek.- zaśmiał się.

-Nie, no jasne. Szkoda, że nie wcześniej, ale jakoś wytrzymam.

-Próbowałaś sama chodzić?

-Nie, a moge?

-Jasne! To będzie jak rehabilitacja dla ciebie. Musisz próbować. Dobra skoro wszystko dobrze, to was zostawiam.-

-Do widzenia.- krzyknęła w ostatniej chwili Grace.- To co? Próbujemy?- pokiwałam głową i powoli z jej wsparciem wstałam z łóżka. Było to łatwiejsze niż przed operacją, choć bardziej bolesne. Po kilku godzinach treningu umiałam już normalnie chodzić. Wieczorem po Grace przyjechał Ron, a ja nie mając nic do roboty pogrążyłam się w głębokim śnie. Następnego dnia nic ciekawego się nie działo, przez pierwszą połowę dnia szukałam z Grace jej mamy, później przyszli do mnie rodzice i skończyło się tylko na paro godzinnych rozmowach. Zestresowana jutrzejszym dniem próbowałam zasnąć, żeby to wszystko szybciej zleciało. Bezskutecznie. Poprosiłam, więc pielęgniarkę o jakieś leki nasenne. Dostałam je i po piętnastu minutach odleciałam. Rano odrazu po przebudzeniu wzięłam telefon, żeby sprawdzić godzinę. 13:21? Faaaak. To przez te tabletki. Na wyswietlaczu zobaczyłam powiadomienie.

Finn Wolfhard opublikował(a) nowego posta

Początkowo nie chciałam tego otwierać, ale moja ciekawość przezwyciężyła.

Kolejny męczący dzień na sesji, w Chicago dzisiaj. A wy co porabiacie?

I do tego takie zdjęcie

Wkurzona wyłączyłam komórkę i wróciłam do spraw codziennych

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wkurzona wyłączyłam komórkę i wróciłam do spraw codziennych.
Chciałam się trochę pomalować i uczesać, żeby nie wyglądać jak zombie na tym spotkaniu. Pomalowałam delikatnie brwi, później nałożyłam krem BB, bo moja skóra jeszcze nie potrzebuje podkładu, następnie kolejno: rozświetlacz, rzęsy i balsam na usta. Kiedy mój makeup był skończony zabrałam się za włosy. Postawiłam dziś na messy bunny'a. O godzinie 14:20 byłam gotowa. Usiadłam na łóżku i gapiąc się w ścianę czekałam na godzinę 16:00. Po chwili bezczynnego siedzenia do mojego pokoju wbiła pielęgniarka z obiadem. Zapewne niedobry jak zawsze. -Co to?- spytałam z obrzydzeniem widząc jakąś szarą zupę.

-Kalafiorowa, nie narzekaj.- wyszła. Postawiłam dzisiaj nic nie zjeść, byłam strasznie głodna, ale te jedzenie serio jest obleśne. Z niecierpliwością czekałam na spotkanie. Było jak promyk słońca w moim szarym życiu. Czyli ważne. 15:38. Nikogo nadal nie ma. Nie byłam już w stanie usiedzieć w miejscu. Gorączkowo chodziłam po pokoju. Usłyszałam pukanie i migiem poleciałam, żeby otworzyć drzwi.

-No hej.- zaczął lekarz.- Twój dawca będzie tutaj jakoś za chwile, więc czekaj.- puścił oczko i wyszedł. Odrazu po zamknięciu drzwi usłyszałam pukanie, myślałam, że to znowu lekarz, ale to był dawca.

/////////////////////////////////
600 słów

Cooooo?!! Trzy dni temu robiłam maraton z okazji 4k, a wczoraj wybiło 5!!!!! Jesteście niemożliwi!!!

Cooooo?!! Trzy dni temu robiłam maraton z okazji 4k, a wczoraj wybiło 5!!!!! Jesteście niemożliwi!!!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ale, ale żeby nie było tak łatwo kolejny maraton pojawi się dopiero gdy wbijecie 6k. Takie wyzwanko.

A tak btw te zdjęcie Finna jest mega

List || F.W [Ukończone]✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz