|68|

808 55 12
                                    

Myślałam, że nie wyrobie już przez ten stres, ale nagle te weszły do domu. Stanęłam w środku salonu i czekałam na wieści.-I co?! Mówcie!!- były poważne. Znałam już odpowiedz. Grace przecząco kiwnęła głową i widząc moją reakcje jej oczy się zeszkliły. Usiadłam na sofie i zaczęłam ryczeć. Grace z płaczem pobiegła do swojego pokoju, a moja mama razem z Chrisem usiedli obok mnie w milczeniu. Kolejne dni mijały raczej wolno i cicho. Cały czas czułam się jak w jakimś słabym filmie, w którym główna bohaterka jest do dupy i wszyscy marzą o jej śmierci. Wzięłam laptopa i zaczęłam przeszukiwać moje stare media społecznościowe. Ludzie po weekendzie wstawili dużo zdjęć z imprez, wypadów i spotkań, a ja? A ja siedzę w jakiejś różowej klitce i czekam na śmierć. Już mnie dobija gadanie „wszystko będzie dobrze, damy radę!" No tak tylko, że jak coś się nie uda to ja umrę, a nie oni. Nic nie będzie dobrze do póki nie znajdę dawcy. Zamknęłam Macbooka i usłyszałam dźwięk pukania.

-Proszę.- powiedziałam, choć wolałabym: zamknięte, nie wchodzić!

-Hej.- do sypialni wszedł Finn. Automatycznie wstałam z łóżka, żeby go stąd wywalić, ale tylko zaczęłam upadać na ziemie. Każda czynność z każdym dniem jest coraz trudniejsza. On mnie złapał i przyciągnął do siebie. Spojrzałam w jego ciemne, głębokie oczy i nic nie powiedziałam. Trzymał mnie na rękach, a ja gapiłam się na niego jak księżniczka na widok księcia na białym koniu.
-Przepraszam.- wyrwałam się z uścisku i usiadłam na łóżku.

-Za co?- zrobiłam chwile pauzy, bo czekałam na jakąś dobrą wymówkę, ale w mojej głowie rozbrzmiewała tylko cisza, głucha cisza.-Za to, że na wiadomość o chorobie stchórzyłeś? Że od kilku dni nawet słowem się do mnie nie odezwałeś? Nie pomogłeś? Nie pocieszyłeś? Nie wspierałeś? Że miałeś mnie w dupie? Czy za coś innego, bo nie wiem.- zakrył dłońmi twarz i podszedł do mnie.

-Za to wszystko. To był dla mnie duży szok. Musiałem sobie poukładać wszystko w głowie. Tak na spokojnie. Nie chciałem niczego popsuć.

-No to ci się nie udało.- powiedziałam z zimną krwią.

-Nie wyobrażam nawet sobie co musisz teraz przezywać.

-Coś jeszcze?- złapał mnie za ręce, ale je szybko zabrałam.

-Wybacz.

-Wynoś się. Jeśli myślisz, że to wystarczy to się grubo mylisz.

-Zrywasz ze mną?- zamurowało mnie. Nie chciałam tego, ale to tak zabrzmiało. Nie moge teraz powiedzieć: nie, a tak nie chce powiedzieć. Postanowiłam to przemilczeć. Chłopak bez słowa z opuszczoną głową wyszedł z pokoju. Położyłam się na posłaniu i ryczałam. To stało się już chyba u mnie normą. Codziennie to robie po pare godzin. Postanowiłam uciąć sobie krótką drzemkę, aby choć na chwile oderwać się od tych wszystkich problemów. Obudziły mnie krzyki rodziców. Postanowiłam jeszcze poudawać i podsłuchać ich rozmowę.

-Holy! Musimy działać i jej nic nie mówić!

-Ale ona ma prawo wiedzieć! Całe jej życie to było kłamstwo koniec tego!

-I co?! Powiesz jej „Kochanie, jeśli jutro nie zrobimy przeszczepu za trzy dni umrzesz?!"- poczułam jakby ktoś oblał mnie lodowatą wodą. Ja umieram. To zaczyna do mnie docierać. Koniec.

-Oszalałeś?! Ben! To trzeba delikatnie! Nie powiem jej, że umiera, tylko, że dawca jest potrzebny i to od zaraz!

-A ona powie na pewno, „a okej, no to poszukam może kogoś w internecie, skoro dawca jest potrzebny na teraz, to na pewno nie umieram tylko, lekarze chcą, żebym szybciej wyzdrowiała!" Ona nie jest głupia, Holy.- Nie mogłam już dłużej. Otworzyłam oczy, a oni gwałtownie ucichli.

-Jak się spało?- spytała rodzicielka.

-Wszystko słyszałam.- powolutku, opierając się o biurko wstałam z łóżka i ruszyłam wolnym krokiem do toalety. Musiałam umyć sobie twarz. Wiedziałam już, że to nie sen. Pogodziłam się ze śmiercią. W końcu nie mogłam nic zrobić.

/////////////////////////////////
610 słów

Dzisiaj poniedziałek😭😭 ja mam już koniec ferii i idę się zabić.

List || F.W [Ukończone]✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz