Minęło już kilka tygodni odkąd pojawił się Jeki. Rósł jak na drożdżach, choć nie był duży. Nadal miał krótkie łapki i puszysty ogonek, którym machał na wszystkie strony. Jeki był naszym ulubieńcem, Alex go rozpieszczał i to ja wciąż wychodziłam na tą złą, bo zabraniałam wielu rzeczy. Nastał sierpień i czas urlopu. Alex dzwonił do rodziny Calibari do Wenecji i rozmawiał z Francesko w sprawie przyjazdu. Dowiedział się, że mamy nie wynajmować hotelu, ponieważ mają dla nas pokój. Alex nie chciał robić kłopotu ale obaj z Antonio się upierali. Okazało się, że cały dom jest ich i miejsca jest dosyć. Skoro tak zgodziliśmy się przyjechać. Alex zaznaczył, że mamy czworonoga i zapytał, czy można go do nich zabrać. Zarówno Francesko jak i Antonio po rozmowie z rodzicami nie mieli nic przeciwko. Kiedy wszystko było uzgodnione Alex się rozłączył.
- Alex ale jak zabierzemy Jekiego? - spytałam
- trzeba mu kupić specjalny transporter - odparł - niestety poleci osobno w bagażowni
- szkoda, że nie może być z nami - odparłam martwiąc się jak to piesek zniesie
- musimy go przyuczyć - odparł Alex - jeszcze dziś Jan musi kupić transporter
- miałam wysłać ikonę Marii ale zupełnie zapomniałam - odparłam - może pojedziemy do Częstochowy?
- po co? - spytał
- chcę jej kupić obraz i od razu poświęcić - odparłam
- dobrze, to może jutro? - spytał
- super, a weźmiemy Jekiego? - spytałam
- no pewnie - odparł
Była pora obiadowa i Krysia krzątała się w kuchni. Jan rozkładał naczynia na stole. Ja z Alexem siedziałam na sofie w salonie a Jeki leżał u stup Alexa. Wstałam i zawołałam
- Jekuś choć na spacerek
Piesek się podniósł ucieszony i szybko ruszył za mną. Ubrałam buty i ubrałam Jekiemu szelki a potem przypięłam smycz. Wychodziłam z nim zawsze z domu i jakoś nie miałam ochrony. Nie wiem czy Alex wychodząc wieczorem miał ochronę i jakoś go o to nie pytałam. Szłam wolno wzdłuż Odry, doszłam do ławki a kiedy zobaczyłam, że potrzeba została zrobiona, posprzątałam, wyrzuciłam worek z zawartością do śmietnika i wróciliśmy do domu. Jan przygotował ściereczki, więc wytarłam psu łapy i dopiero wtedy mógł wejść. Ja zmieniłam buty na kapcie i weszłam do środka. Rozpięłam pieska i poleciał do kuchni. Akurat Jan podawał obiad. Poszłam umyć ręce i usiadłam za stołem na przeciwko Alexa.
- Basiu a dlaczego do Częstochowy? - spytał Alex
- pomyślałam, że tam coś kupię i od razu poświęcę - odparłam
- może lepiej do Krakowa, tam też są takie rzeczy - odparł
- masz rację, możemy pojechać do Krakowa - odparłam
Zjedliśmy obiad i Alex wrócił do biura. Ja usiadłam w salonie na fotelu i oglądałam Netfixa. Jeki leżał obok moich nóg. Jan pojechał kupić transporter. Kiedy Jan wrócił postanowiłam, że muszę przyuczyć Jekiego do przelotu. Kiedy Jan wrócił umyliśmy transporter a potem postawiliśmy w holu. Otworzyłam drzwiczki, żeby Jeki mógł spokojnie wejść. Na początku piesek przypatrywał się co robię.
- Jeki to twoje - powiedziałam do psa
Podszedł obwąchał i usiadł obok patrząc się na mnie. Ja postanowiłam nie zwracać na niego uwagi. Usiadłam przy stole i zaglądałam do telefonu ciągle zerkając co Jeki robi. Piesek po chwili przydreptał do mnie i położył się obok. Kiedy tylko Alex pojawił się na horyzoncie w psa wstąpiło nowe życie. Podskakiwał i zaczepiał Alexa, upominając się o jego czułości. Alex poszedł umyć ręce a potem usiadł do stołu, bo była pora kolacji. Jan podawał talerze z jedzeniem. Pies leżał obok swojego pana mając pyszczek na jego stopach. Kiedy zjedliśmy Alex wstał a Jeki za nim. Plątał mu się pod nogami i Alex mało się nie wywrócił.
CZYTASZ
ALEX
Любовные романыOna nienawidząca przymusów, on nienawidzący sprzeciwów. Kobieta, która przewróciła życie Alexa do góry nogami jest inteligentna i wciąż sprawdza na ile jej pozwoli. On, który do tej pory miał w miarę poukładane życie nagle zapragnął kobiety, która o...