Rozdział 73 - Niespodzianka

49 2 0
                                    

Nie wiem, która to była godzina gdy usłyszałam stukanie do drzwi apartamentu. Alex jeszcze spał, więc wstałam ubrałam szlafrok i otworzyłam. Jakież było moje zaskoczenie gdy w drzwiach ujrzałam Francesko i Antonio.

- co Wy tu robicie? - spytałam

- szybko, nie ma czasu - odparł Antonio - ubieraj się

- zaraz, o co chodzi? - spytałam

Panowie tylko ponaglali i usłyszałam za sobą Alexa

- co się stało? - spytał ziewając

- musicie iść z nami - odparł Antonio

- ale co się stało? - spytał Alex

- to pilne, czas ucieka - odparł Francesko

Nie wiedzieliśmy o co chodzi, więc szybko poszliśmy do łazienki się myć i już wyszykowani bez śniadania zapukaliśmy do chłopaków obok. Akurat byli już ubrani więc wszyscy wyszliśmy z hotelu. Dopytywałam się co się stało ale żaden z nich nic nie tłumaczył. Spojrzałam na zegarek i dochodziła 8-sma rano. Kiedy dotarliśmy do ich domu w kuchni przywitała nas babcia, ojciec chłopaków i ich mama. Kiedy pytałam się co się stało odezwał się Antonio.

- zapraszamy Was na obiad - odparł uśmiechając się

- Antonio, ale my jeszcze śniadania nie jedliśmy - odparłam zdezorientowana

- ale Ty masz gotować - zaśmiał się Francesko - a śniadanie zaraz zjemy

- a to dopiero - zaśmiałam się - i cóż takiego mam ugotować?

- babcia kazała mi szukać wczoraj polskich dań tradycyjnych i znalazłem to - odparł Antonio i pokazał mi na wyświetlaczu swojego telefonu - składniki wszystkie mamy

Zaśmiałam się widząc danie, wszyscy spoglądali na mnie a ja się śmiałam

- Alex oni chcą gołąbki - odparłam po polsku

Alex i nasi ochroniarze zaczęli się śmiać

- Basia robi rewelacyjne gołąbki - odparł po angielsku śmiejąc się Alex

- no dobrze, będę potrzebować kapustę - tłumaczyłam

- jest taka, wystarczy? - zaśmiał się Francesko podrzucając kapustę do góry

- to zależy na ile osób ma być obiad, jeśli tyle co wczoraj to nie starczy - tłumaczyłam

- jest i druga - zaśmiał się Antonio

- dobrze, mięso mielone, co najmniej trzy kilo, kilogram ryżu trzeba ugotować - tłumaczyłam

- mięso jest, ryż już ugotowany - odparł Francesko a babcia pokiwała głową jakby wiedziała o czym mówimy

- dobrze, jeszcze cebula, czosnek i dwie puszki pomidorów albo passata - odparłam

- wszystko jest - odparł Antionio

Francesko podał mi fartuch a ja powiedziałam w czym mają mi pomóc. Wyciągnęli olbrzymie garnki, by w jednym sparzyć kapustę a dwa by układać gołąbki. Przydzieliłam zadania i wzięliśmy się do pracy. Dawid wycinał głąby z kapust, a Francesko obierał cebulę i kroił. Antonio wyciągnął mięso z lodówki i przełożyliśmy je do dużego garnka. Do mięsa dodaliśmy ugotowany ryż, zeszkloną cebulę i czosnek przeciśnięty przez praskę, sól, pieprz i przyprawy. Farsz był zrobiony, więc wzięłam się za sparzenie kapusty. W tym czasie mama Franceska i Antonia robiła wszystkim śniadanie. Kiedy kapusta była sparzona zaczęłam do innego naczynia wyciągać liście, potem gdy lekko ostygły ścinałam zgrubienie i zawijałam gołąbki i układałam w garnku, w którym na samym dnie włożyłam najstarsze liście kapusty. To pomagało, żeby się gołąbki nie przypaliły. Kiedy miałam już ułożone dwa gary z gołąbkami poprosiłam o bulion. Niestety nie mieli, więc wlałam wody z pomocą Dawida i wrzuciłam przyprawy. Antonio dostał od mamy jakieś kostki z przyprawami więc wrzucił do garów.  Musiało się dusić co najmniej trzy godziny, by kapusta zmiękła. Zostało mi zrobienie sosu, więc Antonio pokroił cebulę a ja wrzuciłam na patelnię, potem zeszkloną przerzuciłam do garczka. Dolałam passaty i przyprawiłam do smaku. Zagęściłam sos mąką ziemniaczaną i zmiksowałam na gładką masę. 

- ale pachnie - Antonio pociągnął nosem

Jego mama coś powiedziała po włosku a nam przetłumaczono, że mamy teraz iść zjeść śniadanie. Wyszliśmy znowu w to samo miejsce, które było zadaszone. Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść śniadanie. Był chleb, bułki, masło, wędliny, sery wszelkiej maści, oczywiście pomidory, które cudownie pachniały i ogórki. Na stole stał jeszcze dżem i miód. Chleb był wyśmienity i jak się dowiedziałam to seniorka rodu sama piekła, a nazywała się Maria Calibari i takie nazwisko nosili wnuki Marii, bo byli dziećmi jej syna.  Maria miała siwe srebrne włosy, spięte z tyłu w koczek, uśmiechała się stale, z tego wnioskowałam, że ma pogodne usposobienie. Była malutka i drobniutka.

- ja jestem stara - odparła seniorka - ale jeszcze piekę (przetłumaczył mi Antonio)

- babcia ma 86 lat - odparł Francesko

- naprawdę? - zdumiałam się - wcale pani nie wygląda na swoje lata

Francesko przetłumaczył a babcia się uśmiechnęła. Znowu rozmowom nie było końca.  Kiedy zjadłam śniadanie poszłam zajrzeć do gołąbków. Musiały jeszcze zmięknąć, więc przykryłam garnki i wróciłam do stołu. To byli cudowni ludzie, tacy ciepli i serdeczni, którzy dzielili się tym co mieli.

- o, której macie samolot? - spytał Francesko

- o 18-stej - odparł Alex

- oooo to cudownie - odparł Antonio - chcecie zobaczyć lagunę?

- tak, myśleliśmy o tym - odparłam

- mamy kuzyna, który ma taksówkę wodną, zawiezie Was - odparł Francesko

- to świetnie - odparł Alex

- ale to dopiero po obiedzie - zaśmiał się Antonio

Jego mama coś mówiła i gestykulowała a on jej odpowiadał i tłumaczył co powiedzieliśmy. Kiedy dochodziła 13-ta przyszło więcej osób, jacyś krewni i siostra z mężem i dziećmi Franceska i Antonia. Ja poszłam do kuchni i spojrzałam do garnków i podgrzałam sos. Gołąbki były gotowe, więc zawołałam przez drzwi Antonia. Kiedy przyszedł spytałam

- wszystko gotowe, podawać? 

- poczekaj, dam Ci półmiski - odparł i wyciągnął z szafki dwa półmiski

- jeszcze coś na sos, czy w garczku? - spytałam

- sos może być w garnku - odparł - tylko weź chochelkę, tam wisi - i wskazał mi duże łyżki wiszące na okapie

ALEXOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz