Następnego dnia wieczorem pożegnaliśmy się z Syriuszem, i wróciliśmy do Hogwartu. Pobyt u Syriusza był moim najdziwniejszym weekendem w życiu, ale i tak było lepsze to niż szkoła.
Cały listopad był dość nudny, wszyscy czekaliśmy tylko do końca miesiąca na kolejny mecz quidditcha. Tym razem graliśmy my przeciw Gryfonom. Bardzo chciałam abyśmy wygrali, by zrobić na złość temu całemu Oliverowi, to znaczy, takie podejście miałam na początku miesiąca.
Dzień przed meczem byłam strasznie zestresowana. Nic nie zjadłam ze stresu.
Po lekcjach udałam się do biblioteki, czasem lubiłam czytać książki na odstresowanie. Znalazłam coś ciekawego i usiadłam czytając.
Po jakimś czasie do mojego stolika dosiadła
się moja dobra przyjaciółka, również Gryfonka. Susan White - znaliśmy się przed przybyciem do Hogwartu, bo jej rodzice również byli mugolami i nasi ojcowie się przyjaźnili.- Cześć, Nicole. Co u ciebie?
- Wszystko dobrze, a co tam u ciebie?
- Czekam na kolejną imprezę. Najlepiej jakby ślizgoni coś organizowali, u was zawsze najlepiej się chleje. - powiedziała.
Zaśmiałam się. To prawda. U nas imprezy były zawsze najlepsze, a Susan potrafiła je rozkręcić.
- Mam nadzieje, ze nie niedługo.
- A jak tam, stres przed jutrzejszym meczem? - spytała.
- Oh, nie wiesz jak bardzo... - przyznałam.
- Będzie dobrze, jesteś przecież zajebista. Nawet nie wiesz jak bardzo nasz kapitan chodzi zestresowany.
- Jak bardzo?
- Tak bardzo, ze od początku miesiąca zjada tylko śniadania. Nie jest w stanie zjeść obiadu, ani kolacji. Dziś nie zjadł nic, jutro tez nie zje nic. Z nikim nie rozmawia, a dziś nie pojawił
się na lekcjach. Trenują codziennie od początku miesiąca i tylko tam się odzywa. A w pokoju wspólnym chodzi w kółko. No i słyszałam od bliźniaków, ze nie śpi.Szczęka mi opadła.
- A myślałam, ze to ja się stresuje... przykro mi, to znaczy... dziwi mnie, ze ktoś aż tak przejmuje się jakimś meczem...
- No wiesz, Nicole. Oliver Wood od zawsze traktował szkolne mecze quidditcha jakby to były zawody międzyświatowe. Dla niego quidditch jest najważniejszy, każdy ci to powie. - powiedziała Susan.
To samo mówiła mi Hermiona, i potwierdził
Harry.- A gdyby.... gdyby przegrał? Teraz?
- Wood po przegranych meczach przez tydzień zamyka się w sobie. Przez kilka godzin siedzi pod prysznicem i nie je do końca tygodnia. Przez dwa tygodnie nie rozmawia z nikim, oprócz treningów, które chce robić dwa razy częściej. Aż do następnego meczu nie jest sobą. Dla niego naprawdę to całe życie. Wszyscy gryfoni uważamy, ze powinien sobie kogoś znaleźć i zająć się czyms innym niż quidditch.
Zrobiło mi się go trochę żal. Oczywiście Flint tez był przejęty meczem, ale nigdy nie aż tak. Ja również chciałam wygrać, ale dla mnie to tylko zabawa. Na początku chciałam mu dopiec wygrywając po naszej sprzeczce, ale teraz... już sama nie wiedziałam.
Po rozmowie z Susan, byłam już pewna co chciałam. Nie chciałam oczekiwać niczego. Miała to być zabawa. Przecież tak bardzo nie mogłam się doczekać meczu z Gryffindorem ze względu na Wooda. A miał być to nasz ostatni wspólny mecz, bo w przyszłym roku Olivera już w Hogwarcie nie będzie. Zrobiło mi się smutno na tę myśl.
Mecz się zaczął. Cały stres już ze mnie zleciał i byłam pełna energii.
Początek meczu był dla nas cudowny. Miles obronił każdy atak Gryfonów, a mieli ich mnóstwo w pierwszych 20 minutach.
Następnie los odwrócił się w nasza stronę i Hayley przełapała kafla. Angelina z Gryffindoru prawie wleciała na nią miotłą, ale Hayley przerzuciła kafla do mnie, a ja natychmiastowo trafiłam w obręcz.
- Pierwsze 10 punktów dla Slytherinu. - oznajmił Jordan bez entuzjazmu. Był gryfonem co się dziwić.
Wood nie był zadowolony, ze udało mi się wbić mu strzał, jednak to był dopiero początek.
Flint miał kafla i chciał go sam wbić Oliverowi, jednak kapitan Gryfonów obronił odbijając tyłem miotły. Odbił go tak mocno, że Hayley udało się go złapać.
Hayley podała kafla do mnie i ja dziwnym trafem ponownie trafiłam.
Wood był coraz bardziej poirytowany. Minęło dopiero 25 minut, a JA trafiłam kapitanowi już dwa strzały.
Następnego kafla złapała Angelina i niesamowicie szybko ze złością trafiła nam gola.
Niestety Miles odbił do Hayley, która podała do Flinta i choć on nie trafił, to Wood znowu zrobił błąd odbijając tyłem miotły, ja złapałam kafla i trafiłam w środek.
- 3 do 1! Nicole, super nam idzie! - krzyknęła do mnie Hayley.
Uśmiechnęłam się do niej.
Następny kwadrans minął dość... spokojnie? Trafiłam jeszcze dwa gole Oliverowi i widziałam jak bardzo zły był, trochę było mi go żal, bo przypomniało mi się, jak Susan o nim opowiadała.
Następnego kafla przechwyciła Hayley i Oliver obronił jej atak rękoma. Ja na swojej miotle niestety byłam dość blisko niego, i gdy Hayley wracała pod naszą poręcz, Oliver zrobił zamach kaflem i zamiast podać go do swoich pałkarzy, rzucił nim do mnie. Nie, nie do mnie. WE MNIE.
Ogromny, ciężki kafel leciał w moją stronę i zanim się zorientowałam co sie dzieje, trafił mnie z całej siły Olivera prosto w twarz.
Uderzenie było tak silne, ze razem z kaflem czułam jak spadam z miotły. Oczy miałam zamknięte, nie mogłam ich otworzyć z bólu. Czułam jakby pół twarzy mi wypaliło. Z jednej strony, czułam jakbym spadała w nieskończoność. Przypomniały mi się wszystkie moje lepsze chwile życiowe. Moi rodzice, których kocham. W tamtej chwili nie interesowało mnie czy mój tata był moim tatą, kochałam go i on kochał mnie. Moja siostra. Miałam jej jeszcze tyle do powiedzenia. Moi przyjaciele. W tamtym momencie zatęskniłam za wiecznym narzekaniem Rona. Głupotą Harrego. Zatęskniłam za wiecznymi nakazami Hermiony. W tamtym momencie zatęskniłam nawet za profesorem Snape'm. Nawet szlaban u niego wydawał się być lepszą perspektywą niż to spadanie... i ten ból.
Natomiast z drugiej strony szybko poczułam jak moje płuca odbijają się od ziemi, od trawy. Wcale nie spadałam 50 lat. Był to ułamek sekundy. Nie wiem jak wysoko od ziemi byłam. Jednak nie pamietam nic od momentu uderzenia mojej głowy od ziemi. Nic nie słyszałam i niczego nie czułam.
CZYTASZ
Dzisiejsza Uczennica Hogwartu: Sekret Ojca
FanfictionJedna z pięciorocznych uczennic, szlama, jest trochę za bardzo do przodu. Jako iż jej rodzice są mugolami wie co to telefon, i nie boi się go każdego roku przemycać do Hogwartu. Nauczyciele często sobie z nią nie radzą, jednak zawsze to profesor Sna...