Obudziłam się. Znowu ten salon. Czy zaraz znowu zobaczę Syriusza? Czy zaraz znowu będę mogła go przytulić? A może tym razem rzeczywiście umarłam i już zawsze będę mogla z nim być? Wszystkie wątpliwości się rozwiały gdy do pokoju wszedł jakiś chłopak... no właśnie chłopak, nie mężczyzna. Dość młody, przystojny, miał krótkie jasne włosy.
- Kim jesteś? - spytałam nieco przerażona, jednak nie chciałam dać po sobie tego poznać.
- Mam na imię Jacob. - powiedział.
- Nie znam żadnego Jacoba. - powiedziałam.
- Jacob Elton Hernandez, już kojarzysz? - podpowiedział.
Wiec on jest bratem Hayley. Gdyby się uprzeć to są dość podobni.
- Miło cię poznać. - powiedziałam. - Ja jestem...
- Nicole, wiem. Nie bez powodu chciałem cię zobaczyć. - powiedział.
- Umarłam? - spytałam.
- Nie.
- To dlaczego tu jestem?
Rozejrzałam się raz jeszcze po salonie. Może był nieco inny niż ten, w którym byłam ostatnio?
- Jesteś tu bo ja tak chciałem. - powiedział. - Muszę z tobą porozmawiać. Chodzi o moją siostrę.
- Coś nie tak z Hayley? - spytałam.
Jacob westchnął.
- Nie chcę żeby Hayley się mściła na Bellatrix. Nie chcę żeby moja siostra została morderczynią. Gdyby nie rodzice to Hayley miałaby po kolei w głowie. Oni ją do tego zmuszają, ja wszystko widzę. Ja rozumiem, że za mną tęsknią ale niech nie zmuszają mojej młodej siostry do takich rzeczy. Proszę, Nicole, pomóż jej...
Do oczu Jacoba napłynęły łzy. Położyłam mu rękę na kolanie.
- Nie płacz. Pomogę jej, Hayley już nikogo nie zamorduje, obiecuje. - powiedziałam.
- Rozmawiałem z Hayley. Ona myślała, ze to tylko jej głupi sen i nie mówię tego naprawdę. Zlała mnie, nic do niej nie dociera. - powiedział.
- W porządku, ja nie pozwolę jej nikogo zabić. - powiedziałam.
Najwyżej sama to zrobię. Przecież ja tez mam powód do zamordowania suki Bellatrix Lestrange, zabiła mojego ojca.
- Dziękuje, Nicole. Hayley chociaż raz dobrze wybrała przyjaciółkę. - powiedział Jacob. Po czym szybko zaczął się rozpływać przed moimi oczami. Zamknęłam oczy i po chwili obudziłam się w szpitalu.
Stała nade mną pani Pomfrey i zmieniała mi opatrunek. Obróciłam głowę, na krześle przy moim łóżku siedział, ku mojemu zaskoczeniu, Remus Lupin.
- Co pan tu robi...? - ucieszyłam się na jego widok.
Remus wcale nie cieszył się, że się obudziłam. Chwycił mnie za rękę i spuścił wzrok.
- Wszystko w porządku, panie profesorze? - spytałam.
- Kochanie, nie jestem już twoim profesorem. Nie musisz do mnie tak mówić. A poza tym, to ty leżysz w szpitalu u Poppy, a nie ja, moja droga. - powiedział Remus.
- Ale nie wyglada pan najlepiej. - zauważyłam. - To ze względu na wczorajszą pełnie?
- Poppy, moja droga, zostawisz nas? - spytał Remus.
- No niech będzie... - powiedziała pani Pomfrey i łaskawie nas zostawiła jak to ona.
Remus puścił moją rękę i poprawił się na krześle.
CZYTASZ
Dzisiejsza Uczennica Hogwartu: Sekret Ojca
FanfictionJedna z pięciorocznych uczennic, szlama, jest trochę za bardzo do przodu. Jako iż jej rodzice są mugolami wie co to telefon, i nie boi się go każdego roku przemycać do Hogwartu. Nauczyciele często sobie z nią nie radzą, jednak zawsze to profesor Sna...