Leżałam w moim ogrodzie. Był niby wieczór ale nie ogarniała mnie ciemność, w której mogłabym czuć się zle lub czegoś się bać - było mi cudownie. Obok mnie leżał Fred.
- Jak myślisz, kto najszybciej do nas trafi? - spytał Fred.
- Sama nie wiem. I nie wiem czy mam wyczekiwać aż tu przyjdą czy to coś złego?
- Chyba nie. Bo to miejsce jest lepsze. Tu jest lepiej niż tam. Tam jest wieczny stres i smutek, a tutaj jest dobrze. - powiedział.
- Masz rację.
Przyszedł do nas Severus.
- W końcu otrzymałem swój raj. - powiedział.
Wstałam i przytuliłam go.
- Bardzo sie cieszę. - powiedziałam uśmiechając sie do niego.
- Otrzymałem pełne wybaczenie za wszystko co czyniłem na ziemi. - powiedział, sam chyba nie dowierzał.
- Zasłużyłeś. - powiedziałam.
- Trochę to zajęło, ale mimo wszystko zasłużył pan na to. - powiedział Fred.
Snape uśmiechnął sie do nas. Zmienił się tutaj, stał sie lepszy. Co więcej, dobrze dogaduje sie z moim ojcem. W końcu znaleźli wspólny język. Choć Severus cały czas powtarza, ze jedyna rzecz jaka łączy go z Syriuszem to ja.
- Byłeś już u Lily? - spytałam.
Gdybyśmy byli na ziemi to byłabym o nią zazdrosna, ale tutaj ciężko było odczuwać zle emocje. Gdybyśmy sie zbuntowali i pozwolili złym emocjom przeważyć nad dobrymi, prawdopodobnie spadlibyśmy w dół.
- Nie, najpierw przyszedłem do ciebie. - powiedział.
- Oh, kochany. - zarumieniłam się.
Przybyli do nas Remus, Syriusz i Tonks.
- Co u ciebie, kochaniutka? - spytał mnie Lupin.
- Wszystko dobrze. Sev otrzymał pełne wybaczenie od niebios. - powiedziałam uradowana.
- Gratulacje, Severusie, w końcu, zasługujesz na to. - powiedział Remus, jak zawsze najmilszy z nich wszystkich.
Nie trzeba było długo czekać na Lily i Jamesa. Czułam jakby cała rodzina była w komplecie. Nawet przybył do nas Alastor Moody, który zmarł niedługo wcześniej ode mnie. Byliśmy rodziną. Wszyscy razem. Życie po śmierci wcale nie jest takie straszne. I choć mogłoby sie tak wydawać, nie jest tez nudne. Możemy robić tutaj wszystko, o ile robimy rzeczy dobre i zgodne z prawami niebios. Trzeba sie również pilnować by nie spaść w dół - co zdarzało się z tego co wiem.
Zaprzyjaźniłam się również z jedynym z Aniołów. Anioł Nathaniel był młody, w młodym wieku zmarł i chciał nakłaniać ludzi do dobrego wiec został mianowany Aniołem Straży Głównej, cokolwiek to oznacza. Jeszcze nie orientowałam się w tych przedziałach Aniołów. Nathaniel kiedyś mi je tłumaczył ale to zbyt skomplikowane.
- Czy jesteśmy w stanie przewidzieć czyjaś śmierć? - spytałam go pewnego dnia.
Nathaniel uśmiechnął się pod nosem. Zawsze zadziwiały go moje dziwne pytania.
- Nie. Co prawda, my po śmierci a my Aniołowie to już w ogóle możemy trochę więcej ale wciąż nie mamy aż takiej mocy. Taką moc ma tylko Bóg. - powiedział Nate.
Zaczęłam sprawnie poruszać nóżkami. W końcu siedzieliśmy na jednej z wygodniejszych chmur czekając na zmarłych, których Nathaniel przeprowadzał przez Bramy Niebios.
CZYTASZ
Dzisiejsza Uczennica Hogwartu: Sekret Ojca
FanfictionJedna z pięciorocznych uczennic, szlama, jest trochę za bardzo do przodu. Jako iż jej rodzice są mugolami wie co to telefon, i nie boi się go każdego roku przemycać do Hogwartu. Nauczyciele często sobie z nią nie radzą, jednak zawsze to profesor Sna...