Wiadomość

76 4 0
                                    

Usłyszeliśmy czyjś jęk. Światła pogasły choć już wcześniej nie było ich za wiele.

- Wydajcie Harrego Pottera. - powiedział jakiś głos, chyba wszyscy się domyśliliśmy kto to, Lord Voldemort. - Wiele z was nie chce walczyć. Nie chcecie umierać. Wydajcie Harrego Pottera, a nie stanie wam się krzywda. Wydajcie Harrego Pottera a oszczędzę niewinnych. Wydajcie Harrego Pottera i przyłączcie się do mnie. Wydajcie Harrego Pottera, daje wam godzinę.

I nagle wszystko ustało. Nawet światła ponownie się zapaliły. Mój wzrok spotkał się ze wzrokiem Harrego. Był przerażony ale nie chciał tego pokazywać. Strasznie mu współczułam, nikt nie zasłużył na to, co on musiał przeżyć przez Czarnego Pana. Podczas tej długiej ciszy, która zdawała mi się trwać godzinami, usłyszeliśmy z mojej strony - tłumu ślizgonów krzyk Dafne.

- Złapmy go i wydajmy!

Harry na środku sali zastygł w bezruchu. Ginny Weasley bez mrugnięcia stanęła przed nim i odepchnęła go do tylu. Zaraz za nią ruszyła Hermiona, i reszta zakonu feniksa. Nawet sama profesor McGonagall.

Wtedy, gdyby tego było mało, przyszedł do Wielkiej Sali, wiecznie spóźniony i nieogarnięty Filch.

- Uczniowie nie śpią! Uczniowie nie są w łóżkach! Uczniowie są tam gdzie nie powinni! - krzyczał trzymając panią Norris w rękach.

McGonagall wyszła przed szereg.

- Panie Filch, uczniowie są właśnie tam gdzie powinni być. Jednakże proszę zabrać pannę Greengrass oraz pozostałych ślizgonów. - powiedziała.

- Gdzie? - zdziwił się Filch.

- No jak to gdzie...? Do lochów! - uśmiechnęła się.

Gryfoni, Krukoni i Puchoni zaczęli wiwatować. Wtedy ja wyszłam przed szereg Ślizgonów.

- Przepraszam, co to za dyskryminacja i wrzucanie wszystkich do jednego wora? Ja chce zostać i walczyć. Jestem pewna, ze nie tylko ja. Nie wszyscy ślizgoni są tacy jak pani myśli. I powiem więcej, to działa we wszystkie strony. Założę się, ze nie wszyscy nawet puchoni chcą zostać. - powiedziałam. Ogólnie to lubiłam profesor McGonagall ale zawsze irytowała mnie jej pewność siebie co do nienawiści do nas, ślizgonów. Teraz ją zatkało.

- Ojej, no dobrze, w porządku, panno Walker, wybacz. Ślizgoni, którzy chcą zostać i walczyć, mogą zostać. Reszta proszę się udać do lochów! Natomiast uczniowie poniżej 15 roku życia, proszę udać się do wierzy astronomicznej z profesor Sprout. Tam zostaniecie deportowani do domów! Nie zostaniecie na bitwie, jesteście za młodzi! - krzyczała McGonagall.

Ja szybko odnalazłam Olive w tłumie puchonów opuszczających Wielką Salę.

- Hej! - przytuliłam ją do siebie mocno. Nie wiem kiedy będę miała następnym razem okazje.

- Muszę iść. - powiedziała, choć nie wyrywała się z mojego uścisku jak zwykle, bo ona nigdy nie lubiła się ze mną tulić.

- Wiem. Wróć do domu, tak będzie lepiej. - powiedziałam.

- Mogę zostać, mam 15 lat. - powiedziała.

- Nie, Liv. Wróć do domu. Tam będziesz bezpieczna, nie chce żebyś tu była, proszę posłuchaj się mnie chociaż ten jeden raz.  - poprosiłam.

Zjawił się przy nas Draco.

- Wracasz do domu, Olive. - powiedział.

- Jesteście wkurzający! - powiedziała.

- Odprowadzę ją na wierzę astronomiczną, wróci do domu. - powiedział do mnie Draco.

- Na pewno? - spytałam.

- Tak, tez chce jej dobra. - powiedział.

Uśmiechnęłam się do niego i oddałam mu Olive, z którą on opuścił Wielką Salę. Do mnie wtedy podbiegła Hermiona i rzuciła mi się w ramiona.

- Strasznie za tobą tęskniłam! Cieszę się, ze jesteś cała i zdrowa! Jak było w Hogwarcie przez ostatni rok? - spytała cała zapłakana. Przed chwilą nie chciało mi się płakać, ale teraz tak.

- Było okropnie. Wszyscy jesteśmy tym zmęczeni. - powiedziałam.

- Wyglądacie strasznie. - przyznała Hermiona odrywając się ode mnie.

- Wygramy to, damy radę. - powiedziała niezbyt przekonana.

- Tak. - przytaknęła również niepewnie Hermiona.

Znalazł się przy nas nawet Ron, nie wiem kiedy.

- Dobrze, ze jesteś cała. - powiedział tuląc mnie.

- Cieszę się, ze wy żyjecie. Udało wam się niemożliwe! - powiedziałam.

Hermiona z trudem ocierała łzy i próbowała powstrzymać kolejne.

- Gdzie Harry? - spytał Ron.

- Przeszukuje wierzę Ravenclaw'u. - powiedziała Hermiona.

Ron skinął głową. Ja udałam się jeszcze do Remusa.

- Uważajcie na siebie. - powiedziałam do niego i do Tonks.

- Ty tez, skarbie. - powiedział Lupin.

Gdy wyszłam na korytarz, byłam w stanie zobaczyć ile czarodziejów, którzy kiedyś ukończyli Hogwart wracali teraz by bronić swojej szkoły. Wrócili nawet bliźniacy. Wśród różnych czarodziejów, których nie wszystkich nawet znałam, zauważyłam Olivera Wooda. Natychmiast do niego podbiegłam.

- Oliver!!! - krzyknęłam wtulona w niego. - Naprawdę wróciłeś walczyć?

- Oczywiście. Hogwart to był mój dom przez całe moje nastoletnie życie. Hogwart to wciąż twój dom. - powiedział.

Załkałam. Dlaczego to wszystko było takie smutne? Czy my naprawdę na to zasłużyliśmy?

- Tęskniłam za tobą. - powiedziałam nie mogąc powstrzymać nowych łez.

- Ja za tobą tez. Codziennie o tobie myśle, Nicole, ja nie umiem inaczej. Wróciłem tu oczywiście dla szkoły ale tez dla ciebie. - powiedział.

Ścisnęłam go mocniej po czym powoli rozluźniła uścisk i puściłam go.

- Cieszę się, ze widzę. - powiedziałam.

Oliver ujął moją twarz w dłonie i złożył pocałunek na moim czole.

- Wygrajmy tą bitwę. - powiedział.

- Wygramy. - powiedziałam bardziej przekonana niż wcześniej.

Dzisiejsza Uczennica Hogwartu: Sekret Ojca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz