Mów Mi Po Imieniu

107 5 2
                                    

Do końca kwietnia to było niesamowicie straszne by wytrzymać na jakiejkolwiek lekcji, bo wszyscy nauczyciele gratulowali i wychwalali Gryfonów. Zwłaszcza na transmutacji, profesor McGonagall miała nam zadać kolejne wypracowanie na temat transmutacji pełnej postaci człowieka, jednak zamiast tego zaczęła się rozczulać jaka to ona dumna z Harrego i drużyny.

Uwielbiam Harrego, to mój przyjaciel, ale z racji, iż mecz grał przeciwko mnie i oboje byliśmy kapitanami, ciężko mi było siedzieć obok i grzecznie patrzeć. Na tej jednej z transmutacji nie mogłam wytrzymać, to była już któraś lekcja z rzędu gdzie McGonagall rozczula się nad wygraną Gryfonów. W dodatku dodała, ze jest na bieżąco z wynikami punktacji domów i ma nadzieje, ze wygrają ZNOWU szósty rok z rzędu puchar domów. Wstałam i wyszłam. Nie będę się tłumaczyć, wstałam i wróciłam do dormitorium.

Nie zdziwiło mnie gdy po tej lekcji, Dafne przyszła do mojego dormitorium.

- Profesor Snape kazał cię do siebie wezwać. - powiedziała Dafne.

- Mhm, dobrze, ze on, a nie McGonagall. - powiedziałam.

- Po co to zrobiłaś? - spytała Dafne.

- No nie wiem, McGonagall nie pomyślała, ze wychwalając Gryfonów, zrobi się przykro innym domom, albo co najmniej się wkurzą? Jestem ślizgonką, a Gryffindor odebrał mi wygraną sprzed nosa. - wyjaśniłam.

- No rozumiem, ale myślałam, ze się przyjaźnicie z Harrym? - spytała.

- Tak, przyjaźnimy się, ale nie chodzi tu o niego, tylko o jego drużynę, której on jest kapitanem. - powiedziałam. - A teraz, wybacz, Dafne, idę do Snape'a.

Udałam się do jego komnaty, po drodze natykając się na Susan z Alex.

- Gdzie idziesz, jesteś już po lekcjach? - spytała Alex.

- Idę przyjąć na klatę zjebę od Snape'a. - powiedziałam.

- Już wszyscy słyszeli, ze wyszłaś z lekcji McGonagall. - powiedziała Susan.

- Nie róbcie z tego nic takiego! Nie pierwszy raz kiedy wyszłam z lekcji bo mnie wkurzył nauczyciel. - powiedziałam przewracając oczami.

- No, konkretnie to drugi raz. - zauważyła Alex.

Na czwartym roku wyszłam z Obrony, bo Alastor Moody, w sumie to Barty Crouch JR pod postacią Alastora strasznie mnie zirytował twierdząc, ze jestem za słaba by rzucić zaklęcie Cruciatus.

- Skoro już cię widzimy, zgadnij kto ma w weekend podwójną randkę. - powiedziała Susan.

- Jesteś z George'm? - zdziwiłam się. - To super.

- Tak, no i rudzi musieli wpaść na pomysł tej podwójnej randki. Rudy chłopak, ruda przyjaciółka, masakra z nimi... - zaśmiała się Sue.

- Bardzo się cieszę, ale muszę już iść. - powiedziałam.

- Znajdź sobie kogoś i tez będziesz mogła przyjść na randkę. - powiedziała Alex.

- Meh, z Seamusem? On mnie wkurwia, ostatnio wiecznie się ze mnie śmieje jak mi coś nie wyjdzie. - powiedziałam.

- Kto cię nie wkurwia? - spytała Susan.

- Masz racje, nie istnieją takie osoby. - przyznałam.

Pożegnałam się z nimi i poszłam do komnaty Snape'a. Czekał na mnie na krześle ze swoją wiecznie niezadowoloną miną.

- Domyślam się, ze wiesz, czemu tu jesteś? - upewnił się.

Gdybym była w lepszym stanie, mogłabym zażartować w stylu „ zapewne pan się stęsknił " ale odrzuciłam tę myśl i tylko skinęłam głową siadając na krzesło naprzeciw jego biurka.

Dzisiejsza Uczennica Hogwartu: Sekret Ojca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz