Rozdział 12

1.7K 177 3
                                    

15 grudnia 2015

Budzę się w objęciach Eliota. Lecz wszyscy nadal śpią. Więc postanawiam wrócić na swoje miejsce. Lecz kiedy zsuwam rękę Eliota z talii on podnosi jedną powiekę.

- Zaraz się obudzą. - tłumaczę.

- Wiem. - uśmiecha się. - Zmykaj.

Wdrapuje się na swoje łóżko i wsuwam się pod koudrę. Teraz czuję się byle jak. Nie tak jak w nocy przy Eliocie.

Kładę się na prawym boku i zauważam Katy która patrzy na mnie zza koudry i puszcza oczko.
Reaguje na to jedynie uśmiechem.

Po chwili wszyscy wstają, lub najzwyczajniej budzi ich karetka wyjąca tuż pod nami.

Po południu, ja wraz z Katy, postanowiłyśmy się przejść.
Spacerujemy wzdłuż długiego korytarzu. Tam i z powrotem...

- Chciałabym się zakochać. - mówi pogodnie Katy. - W tej książce, którą czytam, jest taki piękny wątek o miłości !! Szkoda że prawdziwa miłość nie istnieje.

- Nie istnieje ?? - dziwię się. - To bzdura !!

- Ty coś chyba o tym wiesz, moja droga. - śmieje się Katy nasladując starą marudę. - Teraz wieczorami nie ma cię w łóżku, a za moich czasów...

Wybuchamy śmiechem. Katy ma talent, jak i Max, do rozśmieszania i pocieszania ludzi. Potrafią wszystko obrócić w żart.

- Ale serio... do kogo teraz będę się przytulać po koszmarach jak ciebie nie będzie ?? - pyta Katy.

- Do Jacka. - uśmiecham się. - Wy, bardzo do siebie pasujecie.

- Tak jak ty i Eliot. - wzdycha. - A Jack, może i ma tą swoją urodę i gadkę... ale... ale...

- Ale... - powtarzam. - Nie ma żadnego ALE. Jesteś piękna, śmieszna, masz charakterek... nie czekaj.

- I mam jeszcze coś. - podnosi palec wskazujący. - Białaczkę. I wypadną mi włosy, już nie będę taka piękna.

- Będziesz. - uśmiecham się.

Do naszego oddziału wchodzi kobieta o blond, krótkich włosach. Więc, wchodzimy za nią. Siadamy na swoich łóżkach.

Kobieta to matka Jacka. Zachwala go niezmiernie i całuje po czole.

- Tak, to dzielny chłopak. - mówi Katy uśmiechając się do kobiety a następnie do Jacka.

- Wiem. - mówi kobieta. - To najwspanialszy syn na świecie mimo choroby.

Max opuszcza głowę, zapewne znowu głowę zaprząta mu jego matka. Eliot robi to samo co on.

- Ma Pani rację. - mówi pogodnie Katy. - Syn marzenie.

Eliot wybiega z oddziału, nie odzywajac się nawet słowem.
Idę za nim, wołajac jego imię na korytarzu...

- Eliot... co się dzieje ??

- Syn marzenie. - wzdycha z wściekłością. - Czekam na te słowa siedemnaście lat...

- Chodzi o twoją mamę ?? - pytam.

- O wszystkich. - wzdycha. - Moich rodziców tu nie ma. Nikogo tu nie ma.

- Eliot... my jesteśmy. - wzdycham. - Nie wiem jakim jesteś synem, ale jesteś najlepszym chłopakiem jakiego spotkałam w moim życiu...

Przytulam go z całych sił z odwzajemnieniem. Chciałabym aby czas się zatrzymał w tym momencie a on tulił mnie do końca świata...

Perfekcja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz