Schodzę powoli na dół i na schodach, spotykam się z Maxem.
- Eliot, będzie żył, aż do naszej śmierci. - klepie się w serce. - Zawsze będzie tu... w sercu.
Schodzę, trochę niżej i łapie się barierki. On natomiast nie spuszcza ze mnie wzroku.
- Da się żyć ze śmiercią. - śmieje się, mimo porze dwie białych oczu. - Będzie boleć, ale póki o nim nie zapomnisz, będzie żył w twoim sercu.
Wychodzi wyżej i całuje mnie prosto w usta. Po czym uśmiecha się i głaszcze moje policzki.
Nie odzywa się. Tylko patrzy, jakby chciał mi coś powiedzieć.
- Eliot, wpadł w śpiączkę. - mówi tak cicho, że ledwie zdołałam to usłyszeć. - Byłem u niego. Kiedy wyszedłem.
Kładę rękę na usta.
- Chodźmy powiedzieć Jackowi i Katy. - mówi i wyciąga do mnie rękę, którą jak najszybciej łapie.
Kiedy wchodzimy na salę a on, oświadcza tą jakże smutną wiadomość. Ja wpatruję się w lustro obok drzwi.
Jesteś piękna.
- Kto by się spodziewał. - szepcze Katy. - Był przecież taki silny, taki zdrowy.
- Może, po prostu Bóg chce go w swojej armii. - mówi Max. - Był taki mężny. Potrzeba takich ludzi by pokonać zło i diabła.
- Ile dają mu na obudzenie?
- Trzy dni. - szepcze i pokazuje na palcach. - Musimy być dzielni, jak on.
Zuważam za szybą, przy oknie, Santanę. Opuszczam głowę i patrzę na swoje brudne już trampki.
- Zaraz wracam. - mówię do Maxa i wychodzę.
Powoli krocze w stronę matki Eliota aż staje obok niej i obie wpatrujemy się za okno.
- Przepraszam. - wzdycham. - Za te obelgi. Nie powinnam.
- To ja powinnam cię przepraszać i jeszcze podziękować.
- Za co?
- Byłaś przy nim, kiedy nie było mnie. A teraz, pomogłaś mi to wszystko zrozumieć. To, że nawet na święta nie przyjechałam. Olałam go. Boże.
- Wie Pani, moja mama, mimo wypadku, mimo śpiączki, mimo wszystkiego. Wiem, że stoi za mną, albo tu, zapełnia pustą przestrzeń między nami. Eliot też, będzie przy nas, przy Pani zwłaszcza.
- Może nawet lepiej, żeby umarł?- szepcze. - Nie wiem czy dałabym radę patrzeć na jego ataki.
- Bóg potrzebuje go do umocnienia armii. - wzdycham. - Tylko tacy ludzie jak on, mogą pokonać szatana.
Podchodzi do nas czarnoskóra pielęgniarka.
- Mogę Panią prosić? - pyta zerkając w stronę Santany.
Ona jednak spogląda na mnie.
- Niech Pani mówi tu. - rząda.
Przez chwilę później pracownica szpitala, wacha się i patrzy raz na mnie raz na kobietę. Po czym podaje jej kartkę.
- Prosimy Pani podpis.
- Po co?
- To zgoda na odłączenie Eliota od respiratora.
CZYTASZ
Perfekcja?
Teen FictionOpowiadanie o piątce przyjaciół chorych na śmiertelne choroby. Miłość w szpitalnych murach. Śmierć w życiu młodzieży. Dzieci które są w stanie zrozumieć wszystko... zapraszam i dziękuję ~ JJLucienne <3