Rozdział 89

1K 102 10
                                    

5:12

Obudziłam się zdyszana i po kilku minutach dopiero zapanowałam nad oddechem. Zamknęłam oczy, po chwili je otworzyłam iż na oddział wjechały pielęgniarki z łóżkiem Maxa, a na nim, był on. Ne kto inny.

Śpi?

Podeszłam do łóżka i złapałam go za dłoń. Miał przymknięte powieki.

- Operacja wyszła znakomicie. - uspakaja mnie młoda kobieta której dziękuję uśmiechem. - Zaglądaj od czasu do czasu na jego ranę, kroplówkę i tak dalej, jak coś to przyjdź po mnie.

- Dobrze.

Odchodzą. A ja, niemal się wzruszam. Po chwili spoglądam za okno, na niebo. I zaczynam płakać, bo uświadamiam sobie że Bóg odebrał mi mamę, by dać życie Maxowi.

6:50

Czuję jak Max porusza ręką. I powoli otwiera oczy. Zaczynam płakać jak nawiedzona. Widzę jak się uśmiecha i robię to samo.

- Wszystko się udało. - mówię, a raczej szepczę. - Za kilka tygodni, będziesz normalny.

Ponownie się uśmiecha i nerwowo oddycha, więc wołam pielęgniarkię. Która zakłada ręce na biodra i patrzy na Maxa.

- Musisz powoli oddychać, Carter. - mówi. - Powolutku, gdzie ci się tak śpieszy? A powiedz coś...?

- Nina. - mówi bardzo zachrypniętym i patrzy na mnie.

Kobieta uśmiecha się i zapisuje coś na kartce, po czym wychodzi.
Po chwili, Max zasypia a ja chcąc zobaczyć jego ranę, odkrywam koudrę do pasa. Widzę rozcięcie na jego klatce piersiowej, pierw robi mi się słabo, jednak świadomość że już wszystkie złe rzeczy które miały miejsce w jego życiu, teraz się skończyły... to wspaniałe uczucie.

Kilka sekund po zakryciu Maxa, budzi się Katy która siada po drugiej stronie łóżka na krzesełku.

- Teraz tylko z górki. - wzdycha patrząc na kroplówkę.

- Zgadnij jak brzmiały jego pierwsze słowa po operacji.

- Nina? - pyta przygryzając wargę.

- Skąd wiedziałaś?

- Trudno by się nie domyślić. - śmieje się. - Jest w tobie tak zakochany... - bierze oddech. - Obudze chłopaków.

Podchodzi do łóżka Jacka i ubiera czapkę. Potem budzi Eliota. Chłopaki patrzą na Maxa jak na cud, czy dar od Boga? A może nim jest?

Godzinę później budzi się Max. Katy przytula go delikatnie, potem Jack, Eliot aż w końcu ja. Całuje go w policzek i siadam spowrotem.

- Widzisz, teraz możesz żyć jeszcze ze sto lat. - mówi Jack.

- A ty ze mną Nina. - mówi raz nisko a raz wysoko, jego głos to jeden wielki zgrzyt. Chrypa.

- Widzisz, Max. - wzdycham. - Nie wiem czy podołam.

- O czym ty mówisz?

- Mam zaawansowaną anoreksję, nie bez przyczyny tu jestem. - kładę dłoń na jego brzuchu. - Ale spokojnie. Oddychaj.

- Wiedziałem. - wtrąca się Jack.

- Wiedziałeś?! - buntuje sie Max.

- Prosze cie. - prycha. - Jestem z powołania lekarzem! Ale myślałem że wiesz od początku...

- Tia. - ciagnie Max. - Ty to jednak jesteś. - smieje się w moją stronę.

- Dam radę. - uśmiecham się i wzruszam od tak. Z niczego, po prostu.

- Nie płacz. - głos Maxa mnie przeraża. Ocieram łzy. - Mi się udało, a tobie ma się nie udać?

- Da rade. - mówi Eliot. - Max, pokazał im wszystkim. Pora na nas.

Perfekcja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz