Obudziłam się na białej kanapie w salonie. Czuje się, jak wtedy gdy z mamą wracałyśmy z całego dnia w wesołym miasteczku. Miałam zaledwie dziesięć lat. To jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu.
Wracam do rzeczywistości i idę do pokoju. Wkładam na siebie luźne, nie za ciepłe ubrania i idę w stronę kuchni, gdzie wszyscy już jedzą śniadanie.
- Nina. - wita mnie ciocia a dziadkowie jedynie się uśmiechają. - Babcia zaproponowała ci wakacje w ich małym miasteczku. Wydaje mi się że to wspaniały pomysł... musisz trochę odetchnąć.
- Dobrze. - kiwam głową i patrzę jej w oczy. - Chętnie.
- Możesz zabrać ich wszystkich. - wtrąca się babcia a jej propozycja kusi mnie na takim poziomie że siadam obok niej. - Śmiało! Bierz ich wszystkich!
- Naprawdę... mogłabym?
- No nie wiem mamo. - mówi ciocia a mój wzrok tkwi na jej osobie. - To nastolatki nie poradzisz sobie z nimi.
- Daj spokój. - śmieje się dziadek a ja babcia potakuje. - Mamy farmę! Umiemy się zaopiekować żywymi stworzeniami. Zwierzęta są prawie jak dzieci!!
Nie wiem co zrobić. Na pewno nie wezmę Maxa. Boję się, tego że będziemy musieli zostać sami, porozmawiać o tym wszystkim, ta myśl mnie przerasta...
Ale Katy, Jack i Eliot? Czemu nie?
- Dziękuję! - ściskam ich i zmierzam w stronę drzwi. - Idę do Katy !
- O której wrócisz? - pyta ciocia.
- Kiedy wrócę. - uśmiecham się a ciocia patrzy na babcię która śmieje się do mnie jak do najsłodszego szczeniaczka jakiego ludzkość widziała.
Wychodzę i łapie za rower na którym błyskawicznie docieram do nowego domu Katy. Jej nowi rodzice to zamężni ludzie, kochają pomagać, ale ich wadą była bezpłodność ich obu. Mark i Caroline Berry.
Drzwi otwiera mi Katy i wychodzimy do jej ogrodu. Siadamy w altanie a w okół nas panuje tak wspaniała atmosfera. Staw, molo, łabędzie, las, kwiaty... jest tu wszystko. Idealny dla babci.
- Babcia, chciała wiedzieć, czy chcecie ze mną jechać na wakacje do niej na farmę. - unoszę brwi i widzę jak jej oczy nabierają blasku.
- No to raczej! - śmieje się. - Kocham farmy, Jack też, a Eliot musi wreszcie przystopować z tym CHŁOPCEM Z MIASTA. A Max...
- Nie jedzie. - przerywam jej.
- Jak to ?!
- Widziałam go ostatnio w supermarkecie i jakoś uświadomiłam sobie że na razie nie jestem gotowa na to by prowadzić z nim konwersacje.
- A kontakt wzrokowy?
- Jedziecie czy Nie?
- Jedziemy. - uśmiecha się. - Ale porozmawiaj z Maxem sam na sam przed wrześniem.
- Postaram się.
Wracam podczas zachodu słońca aż w pewnym momencie zauważam Maxa. Siedzi przed moim domem na chodniku. Patrzę na niego, lecz on nie widzi mnie. Chowam rower na podwórku sąsiadów i wsrapuje się na drzewo po czym wskakuje przez okno do mojego pokoju.
Nagle zauważam w nim chłopaka z psychiatryka... to Martin. Uczeaany, zadbany ale jego mina nie ukazuje szczęścia...
- Musimy porozmawiać. - mówi a ja drętwieje.
CZYTASZ
Perfekcja?
Teen FictionOpowiadanie o piątce przyjaciół chorych na śmiertelne choroby. Miłość w szpitalnych murach. Śmierć w życiu młodzieży. Dzieci które są w stanie zrozumieć wszystko... zapraszam i dziękuję ~ JJLucienne <3