Rozdział 98

1K 99 9
                                    

1 czerwca 2016

Nie odwiedziłam Maxa. A on nie odwiedził mnie.

Ostatnio spotkałam się z Jackiem a on wszystko mi wyjaśnił. Tylko z nim i z Katy utrzymuje kontakt.
Ataki Eliota podobno prawie zanikły i nie stwarzają dla niego takiego zagrożenia jak wcześniej. Katy, za pomocą dużych dawek zastrzyków i tabletek, ale zdrowieje. Jack przeszedł operację i jest prawie jak nowy, ale co u Maxa? Tego nikt nie wie.

Teraz, wybieram się do najbliższego supermarketu w okolicy, na zakupy. Ciocia zaprosiła babcię na kolację. Kiedy znajduję się w jednym z przedziałów z nabiałem, jednak potem gdy wchodzę do pieczywa, zauważam coś, a raczej kogoś. Zamieram. W moich oczach tłoczą się łzy i ściskam rączkę od koszyka. Widzę Maxa.
Tylko... szkoda że on mnie nie widzi.

Kładę dłoń na ustach i płaczę. Jak najszybciej omijam ten przedział i obserwuje go zza innego. Widać że operacja dodała mu centymetrów, jednak cały czas jest chudy. Ale jego twarz, to jednocześnie najpiękniejsze a zarazem najgorsze co dzisiaj widzę. Owszem cieszę się ale, jest taka smutna a jego oczy takie czerwone, jakby płakał co noc.

Cały czas obserwuje go z ukrycia i bezpiecznej odległości. Podchodzi do cukierków. Bierze te, które dał mi przed tym jak próbowałam skoczyć... Przechodzą mnie dreszcze.

Widzę jak podwija szarą bluzę do łokcia i widzę okaleczenia. On zaczyna płakać. Ja płaczę. Odwraca się ale ja w odpowiednim momencie chowam się.

- Max. - szepcze sama do siebie.

Kiedy stoi przy kasie, nie chcę już dłużej się ukrywać. Ale zauważam Molly, z brzuszkiem i ciążową jasno różową sukienką która go pośpiesza. Wychodzą a ja nie jestem w stanie zapanować nad oddechem.

Kiedy wracam do domu, zauważam na podjeździe samochód babci i dziadka. Zielony i bardzo staroświecki. Dziwie się że jeszcze takimi się jeździ. Od razu gdy wchodzę, zostawiam zakupy na stole w kuchni i idę do salonu przywitać się z babcią.

To skromna kobieta, którą wszyscy kochają, jest szczupła i niższa niż ja. Może to ona jest moim ideałem? Może chciałam być taka jak ona?

W dodatku te jej świetnie dobrane ubrania i piękne perfumy. Dziadek jest taki jak ona. Zawsze pogodny, miły. Tylko nieco wyższy niż ja.

- Modliłam się dniami i nocami o ciebie! - mówi babcia której zielone oczy zachodzą łzami. - Byłam chora, więc nie było okazji odwiedzić cię w szpitalu.

- Rozumiem. - uśmiecham się.

- Ale już jesteś zdrowa? Jak usłyszałam o tobie w radiu byłam przerażona twoim stanem zdrowia.

- Tak, babciu. - wzdycham. - A leczenie anoreksji nadal trwa, co tydzień chodzę na terapię.

- Biedactwo.

Zostają na noc. Cieszę się z tego powodu. Dochodzi północ, więc dziadek już dawno śpi, ciocia poszła wziąć kąpiel, więc zostałam sam na sam z babcią.

- Jesteś zakochana. - mówi staruszką śmiejąc się.

- Nie. - prycham. - Wydaje ci się.

- Kochanie, nie okłamuj mnie. Przecież widzę.

- Jak?

- Mistrz, nie zdradza swoich największych tajemnic. - rozkładamy się na obu kanapach. - To powiesz mi jeszcze dzisiaj?

- Max. - spoglądam na nią. - Po raz pierwszy od lutego, widziałam go dzisiaj w sklepie, ale kryłam się. Bałam podejść. Nawet bałam się znów poczuć jego spojrzenie na sobie.

- Kruszynko. - bierze oddech. - Czas psuje wszystko... twój pobyt w szpitalu trwał bardzo długo, to nor...

- Babciu. - przerywam jej. - On był tam ze mną. - kobieta marszczy czoło i patrzy na mnie kątem oka czekając aż jej to wytłumaczę. - Miał raka płuc. Byliśmy parą. Pomagaliśmy sobie.

- Takie buty. - aż kładzie się na sofie z wrażenia. - W takim razie, czego się lękasz? Rozmowy? - patrzy na mnie. - Szukał ciebie po całym kraju, kochał nawet kiedy byłaś z Eliotem, nadal kocha i chyba już zawsze będzie.

Kobieta wstaje i kładzie dłoń na moim ramieniu.

- Nie lękaj się. - mówi a gdy ma chwycić za klamkę powstrzymuje ją słowami.

- Ale ja ci nie mówiłam o tym że mnie szukał, o Eliocie... - wzdycham i marszczę czoło. - Skąd to wszystko wiesz?

- Nie lękaj się. - powtarza i posyła mi oczko a ja uśmiecham się w jej stronę.


Perfekcja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz