Dwa dni później...
Od rana panikuję. To ostatni dzień Eliota pod respiratorem. Jeśli się nie obudzi? Jak moje życie na tym ujdzie? Czy ja w ogłóle ujdę z życiem?
Kolejna godzina mija. Zaraz następna. I tak do wieczora.
Niepokój. Strach. Łzy. Myśli.
- Chcecie pożegnać się z Eliotem?- pyta jego mama zapraszając nas na korytarz.
Wymieniam spojrzenia z Katy, a potem kiwam głową po czym idziemy przez cały budynek.
Nie piśniemy ani słówka w drodze do jego sali. Idziemy gęsiego za Sntaną i pielęgniarką.
Głowy nam zwisają, wzrok przybity. Bo wiemy, że zaczyna się żałoba. Zaraz odetną mu tlen, kroplówki...wszystko.Odwracam się by spojrzeć na Katy i widzę szlochającą dziewczyne, której nie pocieszy chłopak. Bo to on właśnie umiera.
Patrzę przed siebie i widzę drzwi. Białe, ale w myślach pojawia się na ich plama krwi. Mrugam i znika.
Kiedy wchodzimy do pokoju, widzę Eliota. Ma otwarte oczy, oddycha, patrzy na mnie.
Uśmiecham się. Nie mam sił już się wzruszać. Nie mam sił być słabą.
- Miła niespodzianka. - śmieje się Max. - Żyjesz.
- Na to wygląda. - mówi bardzo zachrypniętym a jednocześnie zmęczonym głosem. - Dałem radę.
Tydzień później...
Każdemu z nas poziomy zdrowotne wracają do normy, Eliot wrócił na oddział, Max jest coraz bliżej swojej operacji która uratuje mu życie. Papiery o zgodę podpisane, wypisy nadchodzą wielkimi krokami.
Kiedy jednak przychodzi na nią czas, zdaje się że oszaleje. Moje serce niebawem wyskoczy mi z piersi. Mimo to wiem, że są tu specjalisci, którzy przeprowadzali takie operacje miliony razy.
- Do zobaczenia, kochanie. - uśiecham się, łapie jego dłoń i całuje prosto w oczy.
- Kocham cię. - szepcze lecz promienieje szczęściem.
- Ja ciebie też Max. Ja ciebie też.
Podchodzi reszta przyjaciół.
- Powiem ci tyle. - zaczyna Eliot patrząc mubprosto w oczy. - Najgorsze za tobą.
- Może być tylko lepiej. - dodaje Katy, łapiąc dłoń Jacka.
- Teraz, tylko z górki. - wtrąca się Jack. - Wierze w ciebie stary.
- Dzięki. - mówi wreszcie.
Ostatni raz spogląda na motylki i splata nasze palce. Nie chce mi się płakać, no chyba że ze szczęścia. Będzie zdrowy.
Całuje moją dłoń i parę sekund później pielęgniarki zabierają go na korytarz.
Wychodzę z nim jedynie na korytarz. Dalej nie mogę. Jednak...
- Nie pękaj! - krzyczy Max.
Zaczynam się śmiać. Jestem na tyle szczęśliwa... zaraz tu zejde!!
Kilka godzin później na oddział zostaje przywieziony Max, wraz z jego mamą i lekarzem.
- Po wszystkim? - pytam.
- Ależ skądże. - mówi oburzona rodzicielka Maxa. - Nie mogą go zoperować.
- Co? Dlaczego? - patrzę na Maxa.
- Okazało się że całe prawe płuco jest do wymiany. - mówi lekarz. - Lecz, nie ma dawcy.
- Ja jestem. - krzyczę. - Po co mi dwa płuca?!
Wychodzi. A po chwili wraca z moją kartoteka w ręku i krzywi twarz.
- Nie możesz. - mówi zniesmaczony. - Nie spełniasz warunków. Inna grupa krwi i tak dalej.
- A ja? - pyta Eliot.
- Wykluczone! - mówi oburzony lekarz. - Masz padaczkę.
- Mamo. - prycha Max. - Co ja teraz zrobie?
- Spokojnie. - zapewnia lekarz. - Znajdziemy dawcę, a ty za miesiąc będziesz oddychał jak każdy.
CZYTASZ
Perfekcja?
Teen FictionOpowiadanie o piątce przyjaciół chorych na śmiertelne choroby. Miłość w szpitalnych murach. Śmierć w życiu młodzieży. Dzieci które są w stanie zrozumieć wszystko... zapraszam i dziękuję ~ JJLucienne <3