Rozdział 68

1K 101 4
                                    

Rano, na korytarzu spotykam Martina. Najpierw nie chcę aby mnie widział, jednak mój pech nie zna granic.

Odsuwam się od niego.

- Co jest?? - pyta.

- Martin, te pocałunki to błąd. - prycham. - Nie powinnam.

- Czemu??

- Bo ja mam już kogoś kogo naprawdę kocham. - wzdycham. - Ale tym kimś nie jesteś ty...

- Aha. - warczy. - Super z ciebie dziewczyna!! Jak moja była.

- Przepraszam. - załamuje głowe.

- Spoko. - opanowuje sie. - Jakoś przywykłem.

Nagle podchodzi do nas funkcjonariuszka i spogląda w moją stronę.

- Ktoś chciał się z tobą widzieć. - mówi z uśmiechem szaleńca.

Patrzę na postać wyłaniającą się zza drzwi. To... to to naprawdę on!! MAX!!

Rucam mu się na szyję i zaczynam szlochać. Całe szczęście on żyje. Uspakaja mnie.

- Nina, wróciła mi pamięć, nie udało jej się. - szepcze a ja nie mogę pojąć się z radości. - I mam plan, ale teraz uważnie mnie posłuchasz. - kładzie mi ręce na policzkach, patrzy mi w oczy, a ja potakuje. - Jeśli schudniesz, 2 kilogramy, wrócisz do nas. Wiem że brzmie jak szaleniec, ale ja nie umiem bez ciebie żyć.... nadaje sie tu... oszalałem na twoim punkcie.

- Wszystko wróci do normy. - uśmiecham się. - Zobaczysz.

- Jak ja cię cholernie kocham... - mówi i zaczyna płakać.

- Ja ciebie też. - śmieje się ze łzami w oczach.

Teraz muszę się skupić i schudnąć jak najszybciej i jak najwięcej. Zaczynam od początku by być znowu z nimi...

Rozstanie z Maxem jest okropne. Ale wiem że dam radę i że niebawem ich odzyskam. Ale nagle świat traci kolory a wszystko zlewa się w jedną całość... a może, ja wcale nie wyzdrowiałam?? Tylko ona uknuła to wszystko... mdleje. Czarny obraz i zero kontaktu ze światem przedstawionym.

Budzę się, w pokoju dziennym a nademną stoi rudowłosa kobieta z terapii.

Teraz mam okazję, by wyjawić prawdę o naszej lekarce...

- Proszę Pani. - wołam. - Chcę Pani coś powiedzieć...

- Tak kochanie??

- Ja odnośnie naszej lekarki. - gdy wypowiadam te słowa ona już wie o kogo chodzi. - Ona, jest psychopatką. Po amnezji mojego chłopaka nastawiła ho przeciwko mnie i moim przyjaciołom, a ludiom wciska kit że jej córka umarła, a tak naprawdę ona żyje i ona mści się na nas... bo raz powiedziałam jej co o niej myśle... niech nam pani pomoże.

- A więc, zabija niewinne dzieci...?? - unosi brwi. - Znowu jej odbija. Dobrze że mi o tym powiedziałaś...

Pomaga mi wstać a gdy siadam, do pomieszczenia wchodzi nasza lekarka którą chwilę później pojmują funkcjonariuszki.
Krzyczy, przekilna... ale ty o wszystko idzie na marne.

- Nina. - mówi łagodnie rudowłosa. - Przykro mi ale musimy kontynuować twoje leczenie w szpitalu...

- Nie ma sprawy. - uśiecham się dyskretnie.

Perfekcja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz