Rozdział 73

1.2K 112 5
                                    

- Morgan. - mówi pielęgniarka, wzdycha i podaje mi świeżą bułkę. - Jedz, na moich oczach.

Biorę ją i otwieram buzię, serce bije mi nieubłaganie.

Przytyję. Będę gruba. To same kalorie...

- Śmiało. - zachęca mnie i siada na moim łóżku. - Nie wyjdę aż nie zjesz...

Kiwam głową i gryzę bułkę, trzymam ją w buzi.

- Połknij. - śmieje się kobieta i wykonuje jej rozkaz. - A teraz zjedz ją całą.

Powoli pochłaniam cały posiłek. Smakował? Owszem, ale mam wielkie wyrzuty sumienia.

- Dobrze zrobiłaś. - uśmiecha się Max.

Nie odpowiadam, lecz patrze na swoje ręce i zamykam się w sobie.

Wsuwam się pod kołdrę a pielęgniarka wychodzi. Katy i Jack są gotowi do wyjścia na pogrzeb. Widać jej minę i to jak jej uśmiech oszpetniał.

Składa na moim czole pocałunek i szepcze coś do ucha, potem, wychodzą. Patrzę na Eliota.

- Umówiłem się na dole z Zoe. - mówi cicho i odchodzi zamykając za sobą drzwi.

Nie daję rady, rozmawiać z Maxem. Bolą mnie jego szansę na śmierć.

- Nina. - mówi. - Bez ciebie nie dam rady. Odeszłaś do wariatkowa i spadłem.

Podnoszę się z trudem i patrzę na jego wychudzona twarz.
Spuszczam głowę i podwyższam swoje oparcie.

- Nie narysuje ci mojego życia. - mówię nie podnosząc na niego wzroku. - Ale, mogę opowiadać.

Podnoszę twarz i przez chwilę nic nie mówimy lecz utrzymujemy kontakt wzrokowy.

- Piętnaście lat temu, na świat przyszła mała dziewczynka. - zaczynam, poprawiam włosy i uśmiecham się dyskretnie. - Wychowywała ją jedynie matka, gdyż ojciec uciekł z kraju, bez słowa tuż po jej narodzinach. - przygryzam wargę i biorę wdech. - Była szczęśliwa aż do momentu, kiedy poznała Beth Hilton, która powiedziała jej jako pierwsza, że jest gruba i brzydka. Mała Nina, załamała się. Była taka młoda, a tyle rozumiała. Zaczęła dietę, w wieku 10 lat, za własną wolą. Nie udało jej się chudnąć. - drżę. - W takim wieku, płakała za każdym spojrzeniem w lustro, ale nikt, nawet jej mama nigdy nie powiedziała jej jaka jest piękna. Poszła do gimnazjum, i wtedy Beth, dokopała jej na całej linii. - łzy stają w moich oczach. - Ona schudła i wyzywała ją od tych gorszych, brzydkich i grubszych... nikt się za nią nie wstawił. NIKT, Max, rozumiesz?

Oczy ma pełne łez, zaszklone jak mało kiedy. Próbuje być twardy, bo wie że nasze historie są tak podobne do siebie. Obaj gnojeni w szkole, samotni, walczący o ideał człowieka.

- I skończyłam tu. - płaczę. - Na krawędzi.

Max wchodzi pod moją kołdrę i obejmuje mnie ręką, całując w czoło.

Oddycham powoli i zamykam oczy by móc się uspokoić. Ostatnio płaczętak często, że zaraz się chyba odwodnie. To niesamowite, jak wszystko wzrusza i boli człowieka w takim stanie.

- Idę do toalety. - mówię i wychodzę na korytarz, zaraz za mną idzie Max. - A ty co?

- Idę z tobą. - śmieje się. - Jeszcze wyskoczysz mi z okna albo spłuczesz w kiblu.

- Chcę siku. - prycham ze śmiechem. - Nie chcę abyś patrzył jak sikam. Daj spokój.

- Nasz związek jest na tyle dojrzały że chyba możemy przy sobie sikać. - mówi poważnie a ja wybucham śmiechem.

- Max. - łapie go za koszulkę. - Nie odbywaliśmy jeszcze stosunku i nie wiem czy to najlepsze abyś patrzył jak sikam.

- To jeśli chcesz, możemy odbyć...- unosi i opuszcza brwi wielokrotnie dodając do tego minę pedofila. - Stosunek.

- Max. - śmieję się. - Przez ciebie się zaraz zesikam!

Ponownie wykonuje gest z brwiami a ja wchodzę do łazienki zamykając się na zamek i załatwiam swoje potrzeby, po czym wychodzę i widzę Maxa w pokoju dziennym, który bawi się z dziećmi.

Co miał na myśli mówiąc nasz związek jest już na tyle dojrzały... żartował czy nie? Czy naprawdę on także traktuje to na poważnie?

Podchodzę do niego i razem bawimy się z dziećmi. Jednak podchodzi do mnie pielęgniarka która wcześniej dawała mi bułkę i odciąga mnie na bok.

- Kazano mi przekazać. - mówi cicho. - Panna Sabrina Mason, zmarła kilka godzin temu.

- Sabrina? - drżę.

- Twoja lokatorka ze szpitala psychiatrycznego. - tłumaczy. - Przykro mi.

- Ale, jak? - znowu łzy w oczach...mam dość.

- Skutek anoreksji. - mówi. - Nie wytrzymała presji.

- Presji? - powtarzam bo nie potrafię się na niczym skupić.

- Wychudziła się na amen. - mówi. - Tak jak ty za niebawem.


Perfekcja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz