Rozdział 83

984 113 10
                                    

Biegnę za Maxem, który gubi się w połowie budynku. Zatrzymujemy się by złapać oddech.

- Po nim. - drży, po czym się odwraca. - Nina, po nim.

- Spokojnie.

- Nina. - zaczyna szlochać co mnie wzrusza. - Czytałem o tym. Nie da rady. Wykończy się...

- Myślmy pozytywnie.

- Teraz w naszym życiu, nie znajdziesz pozytywów. Chodźbyś nie wiem jak szukała, nie znajdziesz.

- Znalazłam. - ocieram łzy. - Katy. Jack. Mia. Ciocia. Ty. Nadzieja.

- Nadzieja?

- Tak, nadzieja. - podchodzę z uśmiechem i łapie jego obie dłonie. - Że przeżyjemy.

Całuje go w policzek i przytulam z całej siły. Ta choroba Eliota, nieźle nim potrząsnęła. Wiem, że niebawem, umrze, ale można by zachować troche spokoju.

Odpycham go by móc spojrzeć mu w oczy i uśmiecham się, lecz on widzi że to nie szczery uśmiech.

- Nina. - wzdycha. - Teraz, stracisz nas obu.

Ucieka odemnie a ja zamieram i nie ruszam się. Czuję jakbym miała cement na nogach.

Dopiero potem, wiem co chciał mi powiedzieć. Łzy jedynie spływają mi po policzkach. Otwieram buzię by coś powiedzieć,ale odwracam się powoli na pięcie i wchodzę po schodach na samą górę.

Stracisz nas obu.

Wchodzę na dach budynku. Jest wielki. Poza tym że nic nie widzę przez łzy, jest jeszcze bardzo ślisko. Uklękam na skraju i patrzę na miasto ze łzami w oczach.

- W imię ojca. - wykonuję gest. - I syna. - szlocham. - I ducha świętego.

Wzdrygam się z bólu i łez. Za mocno czuję.

- Boże. - patrzę w niebo. - Może nie zwracam się do ciebie za często. Może czasami w ciebie wątpie. Ale proszę cię, pomóż mi. Wysłuchaj mnie. - składam ręce i ocieram łzy. - Daj im wszystkim żyć. - zaczynam szlochać. - A w zamian weź tylko mnie. Nie ich. Mnie. - emocje przejmują kontrolę. - Proszę!! - zaczynam krzyczeć. - Słyszysz?!?!? Zostaw ich w spokoju!! Weź mnie, tu i teraz!! - uspakajam głos. - Chcę do mamy... - spoglądam wysoko w niebo. - Chcę aby żyli.

Już po nim.

- Eliota nie uratujesz, prawda? - pytam z nowymi łzami w oczach.- Wierzę w ciebie. Nie rób mi tego.

Nagle, mam wrażenie że szaleję bo gdy zamykam i otwieram oczy, widzę przed sobą mamę.

- Przeżyją. - mówi z uśmiechem.

Jest ubrana w białą szatę. Jest szczęśliwa jak nigdy.

- Mamo, kocham cię. - mówię płacząc. - Dziękuję.

- Ja ciebie też. - szepcze. - I pamiętaj, zawsze jestem obok ciebie. Póki żyjesz ty, żyję razem z tobą.

Zamykam oczy i chcę ją przytulić ale łapie jedynie powietrze. I widzę, pustą przestrzeń.

Uśmiecham się w stronę nieba i przyciskam ręce do serca.

Perfekcja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz