Lustro. W odbiciu dostrzegam mnie i Maxa. Uśmiechniętych. Lecz zamykam na chwilę oczy a zamiast Maxa pojawia się Eliot.
- Gdzie Max ? - pytam odwracając się gwałtwonie.
- Kochanie, jaki Max?- mówi ze zmarszczonym czołem.
Wyglądam za jego ramię i spostrzegam że wcale nie jesteśmy w szpitalu, a moje nogi są normalne.
Patrzę w lustro i widzę jak moje puszyste włosy, układają się zadziwiająco dobrze. Brak wychudzonej twarzy... pełne usta, oczy pełne uroku... próbuje objąć nogę tak jak kiedyś, lecz nie dam rady.
- Nie mam anoreksji. - uśmiecham się i kłdę ręce na usta. Wzruszam się.
- Anoreksję?- marszczy brwi. - Ale ty nigdy nie chorowałaś.
Odwracam się gwałtownie i patrzę na niego wielkimi oczyma.
- To wszystko to żart? - prycham.
- Rzeczywistość, moja kochana. - mówi z uśmiechem.
Czy anoreksja to był tylko sen?? Tylko iluzja?? A tak naprawdę zawsze byłam zdrowa i piękna...
Ale w takim razie, czy Katy, Jack i Max...to iluzja?!
- Twoja mama trafiła do szpitala, może pojedziemy tam teraz? - proponuje Eliot.
- Mama?- pytam z uśmiechem i łzami w oczach.
- Jakoś dziwnie się zachowujesz. - uśmiecha się Eliot.
Jesteśmy w szpitalu i biegnę w stronę oddziału mamy.
Tak to ona. Jej czarne włosy, jej zielone oczy, to ona. Żywa. Zaczynam płakać bo widzę że wygląda znakomicie.
- Mama. - łapie ją za dłoń.
- To tylko... - zaczyna lecz ja jej przerywam.
- Wiem. - uśmiecham się i płaczę ze szczęścia. - Wypadek z Panią Gelb i jej córką.
Katy. Skoro mama przed chwilą tu trafiła, to Katy również!!
- Mamo, jak się cieszę że cię widzę...
Jednak po około godzinie idziemy na oddział numer osiem. Widzę, ich wszystkich.
Wparowuje do pomieszczenia i witam się z nimi jednak, oni patrzą na mnie jak na wariatkę.
- Max. - uśmiecham się w jego stronę.
- Znamy się?- pyta cicho.
- Żartujesz?! - patrzę na niego ze zmarszczonym czołem. - Powiedz że to żart...
- Nie znam cię. - prycha. - I wybacz ale chcę kontynuować proces umierania...
- Ej... - szlocham i podchodzę do Katy.
- Wyjdź. - mówi przerażona. - Albo zadzwonię na policję.
Płaczę w niebogłosy i wychodzę z sali siadając na podłodze na korytarzu. Eliot dosiada się.
- Ale... tam są nasze łóżka Eliot... zaraz przyjedzie tu Jack. - szlocham.
- Jaki Jack?!
- Twój przyjaciel!! - krzyczę. - Wy nawet razem tańczyliście!!
Eliot obejmuje mnie ręką a ja zaczynam jeszcze bardziej to przeżywać.
Zauważam Jacka i podnoszę na niego wzrok a on uśmiecha się pogodnie, więc wstaje i łapie go za nadgarstek.
- Pamiętasz mnie?- szepcze w jego stronę.
On wyrywa się z uścisku i idzie dalej a ja siadam spowrotem na podłodze.
- Kochanie...
- Wal się !! - krzyczę. - Kocham tylko Maxa!!
Katy wybiega na korytarz i patrzy na mnie uważnie. Po czym upada na ziemię u naszych stóp.
Pielęgniarki reagują. Jednak jest za późno. Katy... odeszła...
Krztuszę się łzami... wszystko mnie przerosło.
- Max Carter, stracił puls. - słyszę jak szepcze jedna z pielęgniarek.
- Katy Gelb, to samo. - prycha druga. - Jack momentalnie zapadł w śpiączkę a stan krytyczny...
Wchodzę na oddział i widzę nieżywego Maxa. Biały, chudy, wyssany z krwi i życia.
Gdy mam łapać dłoń Maxa i jestem od niej trzy milimetry pielęgniarki odsuwają mnie od niego a ja krzyczę, rzucam się jak diabeł...
Oni. Nie żyją...
CZYTASZ
Perfekcja?
Teen FictionOpowiadanie o piątce przyjaciół chorych na śmiertelne choroby. Miłość w szpitalnych murach. Śmierć w życiu młodzieży. Dzieci które są w stanie zrozumieć wszystko... zapraszam i dziękuję ~ JJLucienne <3