Rozdział 44

1.3K 125 12
                                    

Kiedy Katy zauważa jak Jack żegna się z nieznajomą uściskiem jej zazdrość wygrywa i biegnie do nich popychając Jacka.

Zerkam zza śiany razem z Maxem. Trzeba zareagować.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi że masz dziewczyne ?! A ja robiłam sobie nadzieje!! - krzyczy.

- Katy... - uspakaja ją Jack jednak ona wyrywa się z jego uścisku ręki.

- Nie Katy!! - mówi coraz bardziej agresywnie.

- To moja siostra. - mówi śmiejąc się a Katy robi się tak mocno wstyd że zaczyna się rumienić.

- Boże... - mruczy pod nosem i łapie się za czapkę. - Przepraszam...

- Nic się nie stało. - uśmiecha się Jack. - To Sofia.

Max łapie mnie za rękę i prowadzi do swojego łóżka.

- Wykorzystajmy to że ich nie ma... - mówi.

Przez moją głowę przechodzą nieco nieodpowiednie myśli, lecz gdy Max wyjmuje szkicownik mogę odetchnąć z ulgą.

Siadam na łóżku a on siada obok, bierze tablicę do bazgrania i pisak.

- Narysuje ci moje życie. - mówi i zerka na mnie. - Potem ty zrobisz to samo...

Widzę jak Jack krzyczy do nas:

- Idziemy wszyscy na stółówkę!!

I wychodzą.

Max łapie za ścierczkę i kładzie ją na moich kolanach.

- Wszystko zaczęło się 4 Maja 1998 roku. - rusuje szpital i swoją mamę otoczoną rodzeństwem a na rękach trzymającą Maxa. - Dorastałem na przedmieściu, co prawda ubogim... - robi zarys miasta a ja uśmiecham się. - I tak toczyło się moje życire, poznałem Gregora. - rysuje chłopakaobok siebie lecz potem przemienia go w grób. - Zmarł podczas meczu piłki nożnej w roku 2006, chłopak kopnął mu prosto w brzuch i zabrakło mu powietrza... - mówi lecz chwyta za szmatkę i zaczyna mazać cały obraz - Rok później, zmarła moja młodsza siostrzyczka, w wyniku raka. - rysuje małą istotkę a moje serce pęka. - Nie umiałem zacząć chodzić do szkoły, więc dostałem lekcje w domu. Lecz w końcu...- wszystko dokumentuje na ilustracjach. - Musiałem wrócić i tam wpakowałem się w nieodpowiednie towarzystwo,.zacząłem palić, pić i tak dalej. POTEM,zacząłem się ranić... pełno żyletek i krwi. DLA akceptacji mojej osoby musiałem kraść i zacząć się bić... - rysuje non stop. - W pewnym momencie, podczas kontroli zdrowia, wykryto u mnie raka. Nikotyna pochłania moje płóca po dzień dzisiejszy... - ponownie marze obraz. - Jednak, pewna kobieta, spotkana na korytarzu zakręciła mi w głowie. - Najpierw kochała innego, jednak coś musiało ją oświecić. I to dla niej chce mi się walczyć. Wtedy, do końca życia miałbym u boku kobietę, która kocha moje błedy, moje wady, mój humor, moje płóca, moje rysunki, całego mnie...

Z mojego oka wycieka łza gdy Max pisze na tablicy i love you.

Odkładam tablicę i siadam na kolanach Maxa składam na jego ustach pocałunek.

- Ja ciebie też. - szepcze. - Całego.

Perfekcja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz