Rodział 32

1.5K 161 14
                                    

Nawet nie zdążyłm spostrzec kiedy zasnęłam. Kiedy wszyscy zasnęli. Odpaliłam swojego laptopa i myszkowałam na profilu Zoe. Jednak, po chwili zamknęłm go i wyłaczyłam.

Podeszłam do okna i spojrzałam na oświetlone miasto nocą. To jeden z najpiękniejszych widoków jakie dotychczas widziałam. Do dodatku, śnieg... skierowałam wzrok na nasze motylki. Posłałam ku nim uśmiech i założyłam papcie oraz narzuciłam na siebie szlafrok.

Udałam się do izby przyjęć, czyli tam, gdzie poznałam Maxa. Z daleka ujrzałam nas jako duchy, lecz to było tylko złudzenie... jedna z pracownic kazała mi wracać na oddział więc tak też zrobiłam.

Wracając, przypomniały mi się czasy zza życia mamy, gdy zmierzałam w stronę Maxa, krok po kroku. Prawa...lewa... przez chwilę szłam z zamkniętymi oczyma a gdy przekroczyłam próg oddziału numer osiem, napotkałam się na kolejne złudzenie. Jak przyklejamy motylki na szybę. Po chwili wszystko znika a ja kładę się do łóżka, przykrywając się po uszy.

Z oczu zaczeły mi wyciekać łzy. To wszystko przez to że mam tak rozbudowaną wyobraźnię.

Katy zasnęła z chustką zaciśniętą w ręce. Najbardziej w sobie, kochała włosy, teraz one od niej uciekają. Boję się że zapadnie się w depresję.

Jack, chyba najlepiej radzi sobie z tym wszystkim. Lecz, bardzo się o niego martwie, wieczny stres nie jest przyjemny.

Eliot, ma największe szanse na przeżycie, lecz nie jest tego świadomy.

Jednak, Max... to najsilniejsza osoba z naszego towarzystwa. Ciągle walczy a jego szanse na życie rosną i rosną, nagrzewa nas do walki, pomaga się wypłakać, potrafi uświadomić...

To najwspanialsi ludzie, którzy pojawili się w moim życiu. Stali się rodziną... nie chcę ich tracić.

Nagle wszyscy budzą się równo z dźwiękiem karetki dobiegajacym tuż za naszego okna.

Wymieniamy spojrzenia, lecz nikt nie może zasnąć. Jesteśmy zbyt pobudzeni. Max zamyka drzwi i każe nam wstać.

- Przyjaciele. - mówi swoim głosikiem. - Czas na lekcję tańca.

Dobieramy się w pary, jednak Eliot zostaje sam. Czyli majstruje przy muzyce.

Max łapie mnie w pasie a ja kładę dłoń na jego ramieniu i zaplatamy nawzajem swoje palce. Obroty, piruety i tak dalej... przez pół godziny.

- Ja sobie usiądę. - mówi zmachana Katy. - Wiecie, tabletki leczą, ale szybko się męczę.

Max zaprasza głową do tańca Eliota który unosi brwi i wymieniają spojrzenia z Jackiem.
Natychmiast zaczynają razem tańczyć wolnego. Kiedy Eliot chwyta Jack w pasie, Katy nie wytrzymuje i wybucha śmiechem. Jednak po chwili wraca do gry a kiedy muzyka ustaje zauważam w oknach wewnętrznych pełno wzruszonych pielęgniarek i doktorów. Wszyscy wpatrujemy się na nich a oni ocierają łzy, które co chwila wracają na ich policzki...

Patrzyli na przyszł trupy, na nieszczęśliwych nastolatków, którzy żyją, lecz przeznaczona im jest śmierć...

Komentarz?? <3

Perfekcja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz