Rozdział 37

1.3K 125 1
                                    

Katy została reanimowana. Obserwowałam to zza naszego oddziału, gdzie toczyła się jej gra o życie.

To było za drastyczne na moje oczy. Kiedy prąd ją udeża, zaczynam płakać, robią to kilka razy. Lekarze wymieniają przerażające dla mnie spojrzenia. Wszyscy patrzą z przerażeniem.

- To koniec. - mówi szlochający Eliot. - Prosta linia, nadal się ciągnie...

- Ona żyje!! - krzyczy Jack walący w szybę. Oszukuje sam siebie.

Nagle wychodzi do nas pielęgniarka i odsyła nas bez słowa do odległego oddziału.

Płaczę wciśnięta w klatkę piersiową Maxa. Los kradnie mi wszystkich.

- Nie zdążyłem, powiedzieć jej, jak bardzo ją kocham. - mówi zapłakany Jack.

Nagle zauważamy Katy na wózku. Uśmiech się w stronę Jacka.

- Nawzajem. - zwraca się do niego. Od razu, wszyscy rzucaja się ku wózkowi. Klękam przy niej a ona ociera moje łzy.

- Obie umarłyśmy, ale to nas tylko wzmocniło. - mówi ni uraniając ani jednej łzy. - Ale teraz chcę porozmawiać z Jackiem.

Wychodzą na korytarz i kiedy zerkam zza drzwi zauważam jak Jack opiera się rękoma o kółka wózka i całuje pochylony, piękną Katy.

Max łapie mnie w talii stojąc za mną a ja odwracam się do niego przodem.

- Nie łamcie mi serca. - mówi Eliot wywijając oczyma. - Tylko się nie macajcie itp, bo wam coś zrobię.

Max usmiecha się z szatańską intrygą wymalowaną na twarzy.

Zaczyna mnie całować a ja odpływam. Ach... jego pocałunki są wypełnione miłością i namiętnością...

Wszyscy wracamy na oddział a po chwili wchodzi na niego nie kto inny jak Zoe. A za nią, podąża nasza doktorka. Kiedy dziewczyna zwraca się do kobiety mamo, pęka mi serce.

To ta nie żyjaca córka naszej ulubionej doktorki.

- Ja wszystko wiem Zoe. - mówi Eliot groźnym głosem. - Mój brat, powiedział mi wszystko o nocy sprzed kilku dni. I jeszcze kilku...

- To nie tak... - mówi zachrypnięta jednak Eliot jej przerywa.

- Wiem wszystko idealnie. - przerywa. - Dawałaś się za kase, papierosy, alkohol... chciałaś uwieźć mojego brata.

- Ale Eliot... - mówi z łzami w oczach.

- Zoe ?! - wtrąca się doktorka. - To wszystkie twoje kieszonkowe, wtedy, wcale cię nie okradli... ty wydałaś to na Wódkę, pety i używki ?!

-Mamo... - mówi zalana łzami.

- Nie wracaj do domu, nie mam ochoty cię tam widzieć. - mówi i odchodzi.

Zoe posyła mi dziwne niezrozumiałe spojrzenie i ucieka do łazienki. Odruchowo idę za nią...

Perfekcja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz