Rozdział 71

1.1K 109 7
                                    

Budzę się na następny dzień i z tego co widzę za oknem, przespałam pół dnia. Zerkam na telefon i faktycznie... potwierdza to godzina 14:13.

Obracam się na drugi bok i wtulona w kołdrę zerkam na Katy która przegląda coś na laptopie.

Jest zamyślona a jej czoło marszczy się i przypomina znaczek Wi-fi.

Zerkam na łóżko Maxa, nie widzę keho właściciela... wystraszona patrzę w jego białą pościel.

- Chłopak poszedł zobaczyć się z Molly. - uspakaja mnie Katy.

Przypomina mi się moment, kiedy powiedziała coś podobnego, kiedy Maxa zabrali na badania... śmiejemy się do siebie.

Max wchodzi na oddział i siada na skraju mojego łóżka. Bawi się moimi włosami a ja jedynie uśmiecham się.

Jest blady i wychudzony, oczy zmęczone i wypłakane. Usta suche jak Sahara latem a te ręce... chude, słabe i kruche...

- Idź spać,Max. - szepcze.

- Nie potrzebuje snu. - prycha.

- Nie? - unoszę się i siadam. - Weź popatrz jak ty wyglądasz.

- Musisz się przyzwyczaić. - jego głos załamuje się. - Tak rak na mnie działa.

- Co...? - drżę. - Ale wyglądasz jak...jak...trup.

- Nina. - bierze oddech. - Nie umiem... nie wiem...

- Co jest? - pytam przerażona.

Jednak gdy ciocia wchodzi przez drzwi, idę w jej stronę. W końcu, muszę z nią porozmawiać.

Kiedy wychodzimy za drzwi, to widzę w niej mamę. Tak za nią tęsknie...

- Jesteś taka podobna do mamy, dlaczego wcześniej tego nie widziałam...? - mój głos drży. - Mama, nie oddała mnie w wasze ręce bez powodu, prawda??

Potwierdza moje słowa i siadamy na stołówce, biorąc herbaty. Ona jak mama, wyciska cytrynę, której ja nie trawię.

- Tak za nią tęsknie. - zaczynam płakać kiedy zamiast cioci pojawia się mama. - Chcę do mamy...

- Spokojnie. - łapie moją dłoń lecz w jej oczach stają łzy.

- Delegacja ją zabiła. Praca ją wykończyła...

- Właśnie, powinnaś o czymś wiedzieć. - bierze wdech. - Nie było żadnej delegacji.

- Jak to? - szepczę i płaczę.

- Leczyła się na padaczkę. - mówi cicho. - Chciała być idealną matką i brała narkotyki. Nie pozwoliła ci mówić...

- Ale umarła w wypadku??

- Tak, dostała drgawek. - mówi cicho. - Kazała mi ją zastąpić, powiedziała że będę dla ciebie jak ona, tylko zdrowa.

- Dobrze sobie radzisz...

Po kilku godzinach wracam na oddział i siadam na łóżku. Max siada obok mnie i widzę jaki jest załamany.

- Nina, nie wytrzymie. - mówi rozpłakany.

- Co jest, Max?

- Ja, ja wiem jak skończę. - jąka się. - Zostało mi kilka miesięcy albo tygodni.

- Co?! - panikuję.

- Moje dni są policzone... umrę na raka.

Perfekcja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz