Rozdział 59

1.1K 111 8
                                    

Wchodzę na oddział i widze Maxa. Siadam na łóżku i zakrywam się kocem.

- Miałaś mi powiedzieć wszystko co o mnie wiesz. - przypomina Max.

- Nie. - warczę cicho.

- Dlaczego?!

- Pomyliłam cię z kimś. - mówię ponuro. - Nie rozmawiajmy.

Przez chwilę zastanawiam się gdzie jest Katy i Jack. Owijam się w koc i podążam na poszukiwania. Przy drzwiach zauważam w lustrze jak Max piorunuje mnie wzrokiem.
Zaczynam płakać i wychodzę.

Zauważam ich na końcu korytarza. Całują się, przytulają...
Przypominają mi mnie i Maxa.

Nie chcę im przeszkadzać i siadam na drugim końcu korytarzu, przy oknie, opierając się o ścianę.

Po kilkunastu minutach ktoś siada na przeciwko mnie. Pierw myślę że to Max, lecz to Eliot.

- Dlaczego ona nas tak nienawidzi...?? - pytam płacząc.

- Nie wiem. - prycha. - Ale wiem że Zoe maczała w tym wszystkim palce.

- Skąd?? - marszczę czoło. - Ona mi pomogła.

- Ciekawe czy Max sam skoczył z okna. - mówi.

- Co sugerujesz?? - pytam mierząc go wzrokiem.

- Nic. - szczerzy się. - Max, kazał mi się tobą opiekować gdy umrze. Chyba nadszedł ten moment.

Patrzę na niego zapłakana i przechodzę na czworakach na jego stronę. Kradnie mi trochę koca i obejmuje rękoma.

- Myślisz że amnezję można uznać za śmierć?? - pytam patrząc mu w oczy. Ostatni raz byliśmy tak blisko w wigilię.

- Wydaje mi się że tracąc wspomnienia tracisz tlen. A tracąc tlen, tracisz życie. Więc umierasz. W takim razie uważam amnezję za najgroźniejszą chorobą która zabija...

Po kilku minutach wszyscy wracamy na oddział. Wiem ze Katy i Jack już wiedzą o Maxie.

Cisza. Jak makiem zasiał. Tylko patrze na Maxa kiedy nie patrzy.

Jest niby taki sam, ale całkiem inny. Nawet inaczej brzmi, jego gatka jest jak u dorosłego. Nie wierzę jak ludzi można zmienić poprzez kłamstwa. To wszystko jest chore. Chore?? Co ja mówie?? To wszystko jest psychiczne i pojebane... nie wierze w ludzi.

- Nie zepchnęłam cię!! - prycham głośno a on unosi na mnie wzrok. - Zrozum.

- Zdradziłaś mnie. - prycha pod nosem. - Z tym...czarnookim.

- Kocham cię. - krzyczę ze łzami w oczach. - Łapałabym cię...

- Nie kochasz mnie tylko tego syna doktora!! - krzyczy. - Znam prawdę.

- Od tej jędzy?! - krzyczę. - Może nie pamiętasz ale omało co się nie przespaliśmy!! Obiecałeś mi że zanim odejdziesz, darujesz mi dziecko!! Powiedziałeś że chcesz skupiać się wyłącznie na mnie!!

- A co ty dałaś od siebie w tym związku?!

- Chciałam się z tobą przespać bo cię kocham. Pomogłam ci przestać się ciąć!! Pomogłam ci w sprawach rodzinnych... i spełniłam twoje marzenie. Pokochałam ciebie całego.

Wychodzę i czaskam drzwiami.

Perfekcja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz